Od wyborów do parlamentu przed trzema tygodniami nie milknie dyskusja ekonomistów w sprawie kształtu polityki fiskalnej w 2024 r. Projekt ustawy budżetowej na przyszły rok zakłada deficyt sektora finansów publicznych rzędu 4,5 proc. PKB, ale wiele wskazuje na to, że bez zabiegów oszczędnościowych będzie nawet wyższy.
Jak pisaliśmy tydzień temu, ekonomiści uczestniczący w panelu eksperckim „Rzeczpospolitej” są mocno podzieleni w ocenach, czy priorytetem nowego rządu już w pierwszym roku będzie redukcja deficytu. Lekką przewagę mają ci, którzy uważają, że szukanie oszczędności nie jest aż tak pilne. Nawet oni przyznają jednak, że pewne wydatki publiczne wymagają przemyślenia, jeśli w budżecie ma być przestrzeń na realizację przynajmniej niektórych zapowiedzi wyborczych partii, które prawdopodobnie stworzą koalicyjny rząd. Tym bardziej że w 2025 r. do zmniejszenia dziury w budżecie zobliguje nas prawdopodobnie procedura nadmiernego deficytu, która znów zacznie obowiązywać w UE po pandemicznej przerwie.