Wspólna polityka rolna (WPR) pochłania rocznie niemal 60 mld euro z budżetu Unii Europejskiej. To obecnie mniej więcej jedna czwarta wszystkich unijnych wydatków. Choć dawniej ten udział WPR w budżecie był większy, dochodził nawet do 70 proc., nawet dziś na żaden inny cel UE nie przeznacza takich kwot. Mimo to, dochodowość produkcji rolnej w Europie maleje, a wśród rolników narasta niezadowolenie, o którym świadczą liczne protesty. Obawy rolników budzi m.in. Europejski Zielony Ład, którego wymogi mogą jeszcze obniżyć rentowność produkcji żywności.
Najprostszym sposobem podtrzymania dochodów rolników, nie rezygnując z krytykowanego przez nich Zielonego Ładu, byłoby zwiększenie wydatków z WPR. Jednak spośród 28 ankietowanych przez nas ekonomistów, uczestników panelu eksperckiego „Rzeczpospolitej”, tylko 25 proc. zgodziło się, że „budżet na WPR powinien zostać zwiększony w obliczu wyzwań związanych ze zmianami klimatu i wojną w Ukrainie, pomimo malejącego znaczenia rolnictwa w PKB”. Przeciwnego zdania jest aż 57 proc.
Teza 1: Budżet na Wspólną Politykę Rolną powinien zostać zwiększony w obliczu wyzwań związanych ze zmianami klimatu i wojną w Ukrainie, pomimo malejącego znaczenia rolnictwa w PKB.
Liczba respondentów: 28
Opinie ekspertów (28)
Budżet na wspólną politykę rolną pochłania już i tak ogromne środki w związku z czym należałoby raczej dążyć do jego stopniowego ograniczania, a nie zwiększania.
Dla polityków spokój społeczny jest podstawowym kryterium podejmowania decyzji. Jeśli skala niepokojów w sektorze rolnym miałaby przekroczyć akceptowalny społecznie i politycznie poziom, to zwiększenie budżetu (oby w możliwie najniższym stopniu) będzie nieuniknione.
Zwiększenie budżetu nie wydaje się konieczne, raczej jego reforma - zmniejszenie dotacji za samo istnienie gospodarstwa i przejście do wspierania tych, które stają się bardziej "zielone" i nie szkodzą środowisku naturalnemu. To wymaga jednak wrażliwości na sytuację tych gospodarstw, które staną się przez to nierentowne, w których taka transformacja będzie trudna/niefektywna, głównie z powodu zbyt małej skali działalności. Potrzeba tu "sprawiedliwej transformacji" podobnie jak robi się to w przypadku niektórych regionów górniczych.
Budżet już jest bardzo duży.
Na to pytanie kompetentnie mogą odpowiedzieć analitycy zajmujący się zagrożeniami militarnymi i klimatycznymi, w mniej kompetentny sposób, ekonomiści, a politycy i media powinny uważnie słuchać, szczególnie tych pierwszych.
Problem nie dotyczy skali budżetu WPR, ale jego rozdysponowania, powiązania z celami środowiskowo-klimatycznymi oraz osadzenia w szerszym reżymie oligopolistyczno-rynkowym.
Rolnicza niemożliwa trójca
W ramach tej samej sondy zapytaliśmy ekonomistów o to, czy zgadzają się z tezą, którą w kilku artykułach, m.in. na łamach „Rzeczpospolitej”, sformułował dr Jakub Olipra, ekonomista z Credit Agricole Bank Polska i Szkoły Głównej Handlowej. Według niego, „Komisja Europejska próbuje realizować trzy cele, które jednocześnie nie są możliwe do osiągnięcia. Są to: wprowadzenie EZŁ w rolnictwie, zahamowanie spadku realnych dochodów rolników oraz utrzymanie relatywnie niskich (względem innych dóbr konsumpcyjnych) cen żywności".
Czytaj więcej:
Spośród 28 uczestników sondy, ponad 70 proc. zgodziło się z tym, że to właściwa diagnoza skomplikowanej sytuacji w rolnictwie. Ekonomiści podkreślają jednak, że w praktyce KE nie musi wybrać dwóch z tych trzech celów. Może sięgnąć po rozwiązania kompromisowe, tzn. każdy z trzech celów zrealizować częściowo. A gdyby któryś z nich jednak było trzeba porzucić? Ci ankietowani, którzy odpowiedzieli na to pytanie, najczęściej wskazywali, że wobec takiego wyboru KE powinna się zgodzić na spadek dochodowości rolnictwa, czego konsekwencją byłaby prawdopodobnie konsolidacja sektora i spadek liczby rolników.
Teza 2: Nie da się jednocześnie wprowadzić Europejskiego Zielonego Ładu w rolnictwie w obecnym kształcie, poprawić sytuacji dochodowej rolników oraz utrzymać cen żywności na niezmienionym poziomie.
Liczba respondentów: 28
Opinie ekspertów (28)
EZŁ zawiera w sobie część pociągnięć, które obniżają efektywność produkcji rolnej w imię racji środowiskowych. Obniżka efektywności oznacza, że utrzymanie cen żywności na stałym poziomie jest niemożliwe.
Trudno się nie zgodzić z tą tezą. EZŁ jest kosztowny, a więc powoduje spadek dochodów rolników, który może być wyrównany wyłącznie wzrostem cen.
Teza wydaje się słuszna, jednak myślę, że pomija kwestie długoterminowego wzrostu produktywności i co za tym idzie wzrostu dochodów.
Nie wiem jak wygląda struktura i elastyczność budżetu EU, ale mam wrażenie, że tego w żaden sposób nie uda się pogodzić z aktualnymi wyzwaniami klimatycznymi i zagrożeniem militarnym Europy.
Wydaje się, że byłoby to możliwe jedynie przy znaczącym zwiększeniu subwencji, a to z kolei może być niemożliwe. Musiałyby to być subwencje do rolnictwa lub też subwencje do gotowej żywności.
Teza ta opiera się na cichym - lecz błędnym - założeniu, że struktury rynkowe są dane raz na zawsze i nie można ich regulować czy moderować dla celów społeczno-ekologicznych.
U źródeł opisanego trylematu stoją tak naprawdę oligopolistyczne struktury w handlu, przemyśle spożywczym i produkcji nakładów dla produkcji rolnej (nawozów, paliw, maszyn itd.), w zestawieniu z rozdrobnioną strukturą rolnictwa. To prowadzi do jednoczesnego wyzysku pracy rolników, ziemi oraz konsumentów - nabywców żywności. Rozwiązanie trylematu jest możliwe, wymaga jednak - po pierwsze - interwencji państwa w sferze skupu produktów rolnych, w handlu detalicznym żywnością, a także w rozwijaniu ogólnodostępnych technologii i infrastruktury dla rolnictwa ekologicznego. Po drugie, potrzebujemy stopniowej kolektywizacji produkcji rolnej w spółdzielniach i grupach producenckich. To ostatnie umożliwiłoby pojedynczym rolnikom uzyskiwanie efektów skali (nawet przy zachowaniu małych obszarów pojedynczych gospodarstw rolnych) oraz zwiększyło ich siłę przetargową w relacji z nabywcami ich produktów i dostawcami nawozów.
Wprowadzanie zielonego ładu w warunkach wojennych nie jest wskazane, ponieważ są obecnie inne priorytety, na które należy znaleźć środki. Ewentualna dyskusja na ten temat powinna zostać odłożona na czas powojenny, gdy już będzie wiadomo co stanie się z Ukrainą.
Nie jest to teoretycznie niemożliwe - należy zneutralizować wpływ EZŁ na dochody i ceny zwiększeniem bezpośrednich (dopłaty) i pośrednich (bariery handlowe) transferów w stronę tej branży. Zgadzam się natomiast, że jest to politycznie nieprawdopodobne.
W mojej opinii mięso powinno być zdecydowanie droższe.