W kolejnej turze panelu prawników „Rzeczpospolitej” zapytaliśmy jego uczestników o wybory kandydatów na prezesa Izby Cywilnej SN oraz o ocenę planu likwidacji dwóch izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej.
Prezydent Andrzej Duda 27 września mianował na prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego sędzię Joannę Misztal-Konecką. Przypomnijmy, że wybór trzech kandydatów na prezesa tej izby nastąpił 10 września. Jak pokazują wyniki panelu prawników mimo mianowania przez prezydenta prezes izby, są jednak wątpliwości w sprawie wcześniejszego wskazania kandydatów na to stanowisko.
PRAWO sąd sondaż Guza
Co z Izbą Cywilną SN?
Chodziło o to, że powstał spór o umocowanie przez prezydenta sędziego SN Krzysztofa Wesołowskiego do przewodniczenia zgromadzeniu wyborczemu. Premier Donald Tusk podpisał się pod tą nominacją, udzielając tzw. kontrasygnaty, ale tłumaczył się później, że był to urzędniczy błąd. Ostatecznie premier podjął kontrowersyjną decyzję o uchyleniu kontrasygnaty, nie zatrzymało to jednak wyborów.
43 proc. uczestników panelu prawników zgodziło się z tezą, że w związku z cofnięciem przez premiera swojej kontrasygnaty wybór trzech kandydatów na szefa tej izby jest nielegalny, a status nowego prezesa IC SN może być podważany. 48 proc. prawników nie zgodziło się z tą tezą.
– Cofnięcie przez premiera kontrasygnaty w mojej opinii nie wywołało skutków prawnych z uwagi na niemożność w świetle prawa podjęcia takiej czynności przez prezesa Rady Ministrów. Cofnięcie kontrasygnaty obarczone jest wadliwością prawną, nie może zatem wywoływać jakichkolwiek dalszych skutków prawnych – uważa radca prawny Piotr Podgórski
– Jeśli jakikolwiek prawnik twierdzi, że premier może cofnąć kontrasygnatę i nie czerwieni się przy tym ze wstydu, to mamy do czynienia z upadkiem zawodowym. To jest absolutnie demoralizujące dla młodych prawników i studentów prawa, jeśli słyszą, że coś takiego jest dopuszczalne – stwierdził prokurator Jacek Skała.
Zdaniem dr. Janusza Roszkiewicza, wybór nowego prezesa IC SN będzie mógł być podważany, ale z innego powodu: prezesem zostanie sędzia wybrany na wniosek wadliwie ukształtowanej KRS.
– Abstrahując od kwestii cofniętej kontrasygnaty, ewentualne nieprawidłowości proceduralne należy jednak oceniać pod kątem, czy miały one (a ewentualnie czy mogły mieć) istotny wpływ na efekt końcowy działania. Czy osoba przewodniczącego mogła mieć realny wpływ na wybór kandydata w drodze głosowania? – zwraca uwagę radca prawny Rafał Adamus.
Czytaj więcej
Joanna Misztal-Konecka została powołana na drugą kadencję na stanowisku prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. O wręczeniu nominacji przez prezydenta Andrzeja Dudę poinformowała szefowa Krajowej Rady Sądownictwa Dagmara Pawełczyk-Woicka.
Jaki los dwóch izb
Z kolei 50 proc. prawników zgodziło się, że likwidacja dwóch izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej naprawi sytuację w SN. 37 proc. prawników było przeciwnego zdania.
– Likwidacja wspomnianych izb będzie istotnym początkiem w kierunku naprawy sytuacji w SN – stwierdził mec. Podgórski. Prof. Tomasz Safjański uważa z kolei, że obok likwidacji dwóch izb uzasadnione jest także odrzucenie instytucji skargi nadzwyczajnej. Ekstraordynaryjne środki zaskarżenia, takie jak skarga kasacyjna, o wznowienie postępowania czy o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia, są wystarczające.
– Likwidacja obu izb usprawni – co do zasady – pracę SN. W rzeczywistości trudno jest jednak przyjąć, że jest ona możliwa. W tej materii potrzebna jest zmiana na stanowisku prezydenta – stwierdził radca prawny Daniel Książek. – Żadne zmiany formalno-instytucjonalne nie poprawią sytuacji. Przeciwnie: będą one sprzyjać pogłębiającej się anarchizacji polskiego życia publicznego – uważa z kolei prof. Krzysztof Koźmiński.
Zdaniem mec. Adamusa likwidacja dwóch izb wymaga wprowadzenia w życie ustawy nowelizującej, a do tego celu potrzebna jest większość w Sejmie i Senacie oraz podpis prezydenta. W obecnych warunkach politycznych nie jest to więc możliwe z uwagi na brak odpowiedniej sejmowej większości do odrzucenia weta prezydenta. – Liczba i nazwy izb to problem wtórny i drugorzędny. Podstawowym problemem w SN jest dualizm prawny, w ramach którego orzekają dwie grupy wzajemnie siebie nieuznających sędziów – stwierdził dr Janusz Roszkiewicz.
W panelu prawników wzięło udział 22 ekspertów.
Czytaj więcej
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział, że rząd nie uzna wyboru prezesa Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. Zwrócił się również o nieużywanie sformułowania "czynny żal" w kontekście tzw. neosędziów.
Teza 1: W związku z cofnięciem przez premiera swojej kontrasygnaty pod umocowanie przez Prezydenta sędziego do przewodniczenia zgromadzeniu wyborczemu Izby Cywilnej SN, wybór trzech kandydatów na szefa tej izby jest nielegalny, a status nowego prezesa IC SN może być podważany.
Liczba respondentów: 21
Opinie ekspertów (21)
Cofnięcie przez premiera kontrasygnaty, w mojej opinii, nie wywołało skutków prawnych, a to z uwagi na niemożność, w świetle prawa, podjęcia takiej czynności przez Prezesa Rady Ministrów. Zasady postępowania administracyjnego nie mogą wkraczać w sferę zastrzeżoną dla prawa konstytucyjnego. Cofnięcie kontrasygnaty obarczone wadliwością prawną, nie może zatem wywoływać jakichkolwiek dalszych skutków prawnych, w tym w postaci braku przyznania przymiotu legalności wyborowi trzech kandydatów na prezesa izby cywilnej SN. Tu powstaje całkowicie inny problem, a mianowicie nieprawidłowy sposób zwołania Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej oraz obecność w składzie tego zgromadzenia, łącznie z jej przewodniczącym, osób o statusie neosędziego. Te okoliczności powinny nas kierować do postawienia pytania o legalność i prawidłowość wyboru kandydatów na stanowisko Prezesa Izby Cywilnej, czego konsekwencją jest również zagadnienie skuteczności powołania Prezesa tej izby. Należy wyrazić tutaj daleko idący niepokój, co do sposobu zwołania i przeprowadzenia Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej, a to w oparciu o liczne wyroki ETPCz, TSUE, czy SN, które podważają legalność tzw. neosędziów.
Uwagę należy zatem skupić obecnie już wyłącznie w stronę powyżej zakreślonego zagadnienia, przesłaniając kurtyną milczenia decyzję podjętą przez premiera. Przedstawiony problem legalności Zgromadzenia Sędziów Izby Cywilnej jest bowiem dalej idący i w pewien sposób pozostający „w oderwaniu” od decyzji podjętej przez premiera. Spory w zakresie cofnięcia kontrasygnaty uważam za pozbawione przymiotu konstruktywności i kierowałbym je już wyłącznie w kierunku sal akademickich.
Pojawia się tutaj również zagadnienie niekonstytucyjności kompetencji Prezydenta RP do wyznaczenia - z kontrasygnatą premiera - przewodniczącego zgromadzenia sędziów danej izby SN, która nadaje organowi władzy wykonawczej możliwość politycznej ingerencji w funkcjonowanie Sądu Najwyższego – najwyższego organu władzy sądowniczej. Powyższe budzi zastrzeżenia z punktu widzenia monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy oraz zasady niezależności i odrębności władzy sądowniczej od innych władz, o której mowa w art. 173 Konstytucji RP.
Oczywiście, że będzie podważany przez grupę prawników. To jest nieuniknione. Natomiast jeśli jakikolwiek prawnik twierdzi, że premier może cofnąć kontrasygnatę i nie czerwieni się przy tym ze wstydu, to mamy do czynienia z upadkiem zawodowym. To jest absolutnie demoralizujące dla młodych prawników i studentów prawa jeśli słyszą, że coś takiego jest dopuszczalne. Mamy do czynienia z przekroczeniem wszelkich granic swobody interpretacyjnej i myślę, że profesor Falandysz nigdy nie wpadłby na taką argumentacje.
Wybór nowego prezesa Izby Cywilnej będzie mógł być podważany, ale z innego powodu: zostanie nim sędzia wybrany na wniosek wadliwie ukształtowanej KRS. Niestety, nasze prawo nie przewiduje procedury, w której niezależny sąd móglby rozwiać wątpliwości co do tej kwestii - z pewnością to nie politycy powinni dokonywać oceny legalności wewnętrznych organów SN. Samo wycofanie kontrasygnaty przez premiera było pozbawione podstawy prawnej - konstytucja nie przewiduje takiego trybu, a przywołany przez premiera tryb autokontroli ma zastosowanie wyłącznie do decyzji administracyjnych, a sam podpis szefa rządu pod postanowieniem prezydenta taką decyzją nie jest.
Są oczywiste wątpliwości co do dopuszczalności cofnięcia kontrasygnaty prezesa rady ministrów. W mojej opinii, abstrahując od kwestii cofniętej kontrasygnaty, ewentualne nieprawidłowości proceduralne należy jednak oceniać pod kątem, czy miały one (a ewentualnie czy mogły mieć) istotny wpływ na efekt końcowy działania. Czy osoba przewodniczącego mogła mieć realny wpływ na wybór kandydata w drodze głosowania?
Wybór uważam za nielegalny z innego powodu - ze względu na status tych, którzy wybierali. Natomiast co do cofnięcia kontrasygnaty mam zasadnicze wątpliwości, poczynając od tego, czy istotnie jest to sprawa z zakresu administracji publicznej w rozumieniu k.p.a.
Akt kontrasygnaty towarzyszy jedynie aktowi urzędowemu Prezydenta RP, a próba wycofania kontrasygnaty z zastosowaniem nieprzystającej do tych okoliczności analogii do sądowej kontroli decyzji administracyjnych, prowadzi do nieprzewidzianej, następczej ingerencji premiera w wykonywanie kompetencji Prezydenta.
Każda partia polityczna po wygranych wyborach ma prawo reformować, dokonywać zmian i rozliczać swoich poprzedników. Warunkiem podstawowym jest jednak bezwzględne działanie zgodnie z prawem. Od momentu uchwalenia aktualnie obowiązującej Konstytucji RP nikt nigdy nie miał wątpliwości, że kontrasygnaty cofnąć nie można. Działanie Prezesa Rady Ministrów zdecydowanie pogłębia aktualnie istniejący kryzys w wymiarze sprawiedliwości i doprowadzi do kolejnego podważania wyroków w sądach, co będzie z całą pewnością ze szkodą dla obywateli.
Nie istnieje w polskim prawie ustrojowym instytucja cofnięcia bądź uchylenia kontrasygnaty. Taka czynność premiera nie wywołuje żadnych skutków prawnych i rażąco narusza zasadę legalizmu, zgodnie z którą władze publiczne działają w granicach i na podstawie prawa, a zatem mogą tylko tyle, na ile wyraźnie im pozwala ustawa.
Ocenę komplikuje to, że w prawie publicznym nie ma - jak się wydaje - dostatecznie wyklarowanej koncepcji składania oświadczeń woli przez podmioty piastujące stanowiska publiczne (warunki ważności oświadczenia woli, możliwości zmiany stanowiska przez podmiot składający oświadczenie, wpływ zmiany okoliczności faktycznych na skuteczność złożonego wcześnie oświadczenia woli, możliwości uchylenia się od respektowania oświadczenia woli składanego pod wpływem błędu etc.). W każdym razie utożsamianie podpisu na dokumencie z aspektami wolicjonalnymi działania osoby składającej podpis jest daleko idącym uproszczeniem (żeby nie używać określeń bardziej kategorycznych).
Błąd premiera na pewno wyrządził kolejne szkody w i tak mocno nadwyrężonym ostatnimi zmianami systemie sądownictwa. Natomiast uważam, że jest to błąd, który może w taki sposób zostać naprawiony. Na takich zawirowaniach znów nie korzysta system sądownictwa, ale tego niestety nie możemy zmienić. Celem jest przywrócenie praworządności, zasad demokratycznego państwa prawa. Przy realizacji tego procesu niestety mogą pojawiać się "ofiary", błędy, niedociągnięcia, z czym także mamy do czynienia w zaistniałej sytuacji.
Trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ doświadczamy właśnie rzeczywistości, w której każde zdarzenie prawne (w tym: powołanie osoby do pełnienia funkcji publicznej, wydanie aktu normatywnego, orzeczenie sądowe itd.) jest już podważane i kwestionowane.
Cofnięcie kontrasygnaty to bardzo niebezpieczny precedens konstytucyjny, który nie powinien mieć miejsca. Prezes Rady Ministrów nie może naprawiać swojego błędu kolejnym błędem, który jeszcze pogłębia chaos prawny.
Likwidacja dwóch izb Sądu Najwyższego
6 września minister sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział likwidację dwóch Izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej. 50 proc. prawników zgodziło się, że likwidację dwóch Izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej naprawi sytuację w Sądzie Najwyższym. 37 proc. prawników było przeciwnego zdania.
Czytaj więcej
Premier i minister sprawiedliwości otworzyli w piątek konsultacje ze środowiskiem prawniczym, których tematem jest reforma sądownictwa. - Najważniejsze w tym momencie to postawienie kropki nad „i” oraz trwałe przywrócenie praworządności w Polsce - mówi Adam Bodnar.
Teza 2: Likwidację dwóch Izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej naprawi sytuację w Sądzie Najwyższym
Liczba respondentów: 22
Opinie ekspertów (22)
Obok likwidacji dwóch izb Sądu Najwyższego uzasadnione jest także odrzucenie instytucji skargi nadzwyczajnej. Ekstraordynaryjne środków zaskarżenia takie jak skarga kasacyjna, skarga o wznowienie postępowania czy skarga o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia są wystarczające. Dyskutowane zmiany są uzasadnione i mogą przyczynić się do wprowadzenia stabilizacji i porządku w polskim sądownictwie.
Moim zdaniem aktualnie - tj. w sytuacji zaostrzającego się sporu o prawo, w którym niemal każda decyzja poprzedniej i aktualnej władzy jest przedmiotem radykalnie odmiennych ocen prawnych, obie strony politycznej wojny dopuszczają się jawnej instrumentalizacji prawa, a emocjonalność debaty (w tym formułowane zarzuty najcięższego kalibru o "naruszenie konstytucji", "gwałt na praworządności" itp.) wyklucza jakiekolwiek porozumienie - żadne zmiany formalno-instytucjonalne nie poprawią sytuacji. Przeciwnie: będą one sprzyjać pogłębiającej się anarchizacji polskiego życia publicznego.
Trzeba postawić pytanie, czy likwidacja Izby Kontroli Nadzwyczajnej oznacza również zniesienie skargi nadzwyczajnej. Jestem zwolennikiem jej utrzymania bo jest to dodatkowa gwarancja dla storn postępowań sądowych, wobec których doszło do nieodwracalnych "omyłek sądowych." Jeśli chodzi natomiast o izbę odpowiedzialności zawodowej to okazała się ona niewypałem w wyniku kwestionowania statusy jej sędziów. Odkąd Izba ta, a wcześniej Izba Dyscyplinarna funkcjonuje, zamarło sądownictwo dyscyplinarne wobec sędziów. Ono w zasadzie nie istnieje. I to trzeba przywrócić. Podobnie wygląda orzecznictwo w stosunku do prokuratorów. Znane są przypadki drastycznych czynów zarzucanych prokuratorom np. związanych z przyjmowaniem korzyści majątkowych, w których Izba uchylała immunitet, a następnie sąd pierwszej instancji wydawał wyrok uniewinniający z uwagi na fakt, ze w sprawie uchylenia immunitetu orzekały osoby w jego ocenie nie będące sędziami. Mówiąc krótko utworzenie izby w korelacji ze sporem dotyczącym tzw. "neosędziów" doprowadziło system odpowiedzialności zawodowej do całkowitego rozpadu. Aby to naprawić należy przywrócić zawodowy charakter systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej i wyprowadzić drugą instancje sądownictwa poza Sąd Najwyższy bo aktualny system jest całkowicie niewydolny.
Likwidacja dwóch izb Sądu Najwyższego wymaga wprowadzenia w życie ustawy nowelizującej, a do tego celu potrzebna jest większość w obu izbach parlamentu i podpis prezydenta. W obecnych warunkach politycznych nie jest możliwe zlikwidowanie wskazanych izb Sądu Najwyższego, z uwagi na brak odpowiedniej sejmowej większości do odrzucenia weta obecnego prezydenta, który zapewne zechce zawetować taką nowelizację. Z tej przyczyny do czasu wyklarowania się sytuacji kto będzie następny prezydentem, a precyzyjniej rzecz ujmując, z jakiego będzie obozu politycznego, dyskusja o likwidacji owych izb należy do gatunku „legal fiction”.
Jednak taka czy inna organizacja pracy izb Sądu Najwyższego nie ma moim zdaniem znaczenia pierwszoplanowego. Sąd Najwyższy ma swoje ustawowe kompetencje i powinien wykonywać je bez względu na swoją organizacji wewnętrzną. Zasadnicze znaczenie ma nominacja niektórych konkretnych osób na urząd sędziego Sądu Najwyższego. W tej sytuacji niestety nie ma łatwych rozwiązań. System polityczny w Polsce, na nieszczęście nas wszystkich, wykreował bardzo głęboki spór co do sposobu działania wymiaru sprawiedliwości. Do przestrzeni publicznej wrzucono olbrzymią ilość kłamstw, półprawd na temat sądownictwa, które krążą w odbiorze społecznym do dziś dnia. Spór ten ma charakter także personalny. Środowisko sędziowskie jest wyraźnie podzielone. Osoby należące do przeciwstawnych obozów skłaniają się ku ekstremom. Bardzo niebezpiecznym zjawiskiem byłoby odwracanie zmian w sądownictwie wraz z każdym nowym cyklem wyborczym.
Konkludując: kryzys Sądu Najwyższego jest zbyt poważny aby mógł on zostać rozwiązany przez likwidację dwóch z jego izb.
Uważam, że likwidacja dwóch Izb Sądu Najwyższego: Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych oraz Izby Odpowiedzialności Zawodowej będzie istotnym początkiem w kierunku naprawy sytuacji w Sądzie Najwyższym. Pozytywnie oceniam propozycję przejęcia zadań tychże izb przez odpowiednio Izbę Pracy i Ubezpieczeń Społecznych oraz Izbę Karną.
Należy jednak mieć na uwadze to, że o ile instytucja kontroli nadzwyczajnej jest dyskusyjna (a przynajmniej wymagałaby ograniczenia), o tyle sprawy publiczne oraz kwestie odpowiedzialności dyscyplinarnej nie przestają należeć do Sądu Najwyższego - i musi być zapewnione ich rozpatrywanie również od strony organizacyjnej, niekoniecznie przez prosty powrót do tego, co było przed (de)formą.
Liczba i nazwy izb w Sądzie Najwyższy to problem wtórny i drugorzędny. Podstawowym problemem w SN jest dualizm prawny, w ramach którego orzekają w nim dwie grupy wzajemnie siebie nieuznających sędziów. Konieczna jest kompleksowa reforma, która przywróci obywatelom jeden Sąd Najwyższy, którego orzeczenia będą uznawane przez wszystkie strony politycznego sporu.
Likwidacja obu izb usprawni - co do zasady - pracę SN. W rzeczywistości trudno jest jednak przyjąć, że likwidacja jest możliwa. W tej materii potrzebna jest zmiana na stanowisku prezydenta. To bowiem głowa państwa blokuje powrót do stanu praworządności. I tą odpowiedzialność musi wziąć na siebie.
Spór o ustrój oraz skład Sądu Najwyższego może zostać zażegnany wyłącznie na poziomie konstytucyjnym. Wszelkie ingerencje władzy wykonawczej i ustawodawczej, które de facto podyktowane są zamiarem dokonania zmian osobowych w składzie SN, stanowią próbę obejścia ustrojowych gwarancji nieusuwalności i niezawisłości sędziów oraz niezależności sądu.
Jakkolwiek kształtowanie ustroju SN jest poddane daleko idącej swobodzie władzy ustawodawczej, to jednak w obecnych warunkach likwidacja Izb będzie wpisywała się w sekwencje aktywności politycznej zmierzającej do podporządkowania sądownictwa władzy politycznej - wykonawczej.
Przywrócenie struktury do stanu poprzedniego ma realizować założony cel przywrócenia praworządności. Z jednej strony ruch uzasadniony. Z drugiej strony funkcjonowanie SN z dwoma dodatkowymi izbami także byłoby możliwe. Bardziej skłaniam się ku pierwszemu rozwiązaniu, jako pomysłu prostego, celowego, logicznego.
Likwidacja dwóch Izb nie zamyka problemu. Zmiany w SN były dużo szersze, aniżeli tylko powołanie dwóch izb. Do tego dochodzi jeszcze jedna kwestia. Wymiar sprawiedliwości był chory już przed 2015 rokiem, a lata 20152-2023 tylko stan ten jeszcze pogorszyły. Powrót do status quo ante nie załatwiała więc podstawowego problemu jakim jest niewydolne i pozbawione autorytetu społecznego sądownictwo. To tymczasem nie jest wyłącznie winą PiS, ale również pozostałych polityków oraz samego środowiska sędziowskiego.