Przedstawicielka jednego z największych polskich banków złożyła w 2009 r. pozew do sądu o wypłatę przeszło 50 tys. zł tytułem odszkodowania za bezprawne rozwiązanie umowy o pracę, a także ekwiwalentu za niewykorzystany urlop wypoczynkowy.

Gdy sprawa trafiła do sądu, sędziowie konsekwentnie odmawiali uznania jej roszczeń. Okazało się, że podpisała z bankiem umowę agencyjną. Choć pracowała po osiem godzin dziennie, miała wizytówki z logo banku, telefon i auto służbowe, sądy obu instancji stwierdziły, że nie można tego zatrudnienia uznać za pracę na etacie.

Ważna umowa

Sąd ustalił, że przed zawarciem umowy z bankiem dyrektor oddziału wyraźnie zaznaczył, iż chodzi o umowę agencyjną. Na jej podstawie powódka miała pośredniczyć w oferowaniu kredytów nowym klientom banku i weryfikować dokumentację przygotowaną przez podległych jej pośredników finansowych.

Umowa stanowiła, że ponosi ona wszelkie koszty swojej działalności gospodarczej i samodzielnie reguluje wszelkie należności wobec fiskusa oraz ZUS. W razie zawinionego niewykonania lub nienależytego wykonania umowy była ona zobowiązana do jej naprawienia w pełnym zakresie.

Wynagrodzenie, które otrzymywała, było wieloskładnikowe. Obejmowało płacę podstawową w wysokości 3,5 tys. zł, premię zależną od wyników, oraz 2 tys. zł premii od dyrektora departamentu sprzedaży, z której miała pokrywać koszty eksploatacji prywatnego samochodu. Dyrektor regionalny pozostawił powódce organizację czasu pracy. Dopuszczał możliwość jej nieobecności w biurze bez uprzedniego informowania go o tym.

Sędziowie zwrócili też uwagę na art. 6a – 6c prawa bankowego, które przewidują możliwość zawierania w sektorze bankowym tzw. umów outsourcingu kwalifikowanego. Są to umowy cywilnoprawne z pośrednikami finansowymi, na podstawie których banki mogą zlecać im część działalności bankowej.

Podobne cechy

Także Sąd Najwyższy (sygnatura akt: I PK 62/11), do którego trafiła skarga kasacyjna powódki, nie znalazł podstaw do zakwalifikowania jej kontraktu jako umowy o pracę.

– Umowa agencyjna i umowa o pracę mają wiele cech zbieżnych. Dotyczy to zwłaszcza umów agencyjnych typu pośrednictwa, jak ta w niniejszej sprawie

– stwierdził w uzasadnieniu orzeczenia prof. Zbigniew Hajn, sędzia Sądu Najwyższego.

Zwrócił uwagę, że umowa agencyjna, tak jak o pracę, jest umową starannego działania, agent nie działa na rachunek własny, lecz na rzecz dającego zlecenie.

Telefon służbowy i wizytówki z logo banku nie potwierdzają istnienia umowy o pracę. Telefon został bowiem użyczony przez bank, a wizytówki miały jedynie potwierdzać, że działa na rzecz tej instytucji i jest wiarygodną osobą, z którą klient może podjąć rozmowy. SN wskazał, że powódka miała wyższe wykształcenie prawnicze. Powinna więc rozumieć różnice między kontraktem cywilnoprawnym a umową o pracę.

Opinia dla „Rz"

Adam Sankowski prezes Polskiej Izby Pośredników Ubezpieczeniowych i Finansowych

Etat może dawać poczucie zabezpieczenia socjalnego. Dla wielu pośredników finansowych i ubezpieczeniowych bardziej opłacalne jest jednak prowadzenie działalności gospodarczej. Po rozstaniu się z instytucją finansową, na rzecz której sprzedawali kredyty czy polisy ubezpieczeniowe, mogą później domagać się zgodnie z art. 764

3

kodeksu cywilnego

tzw. świadczenia wyrównawczego. Stanowi ono równowartość rocznego wynagrodzenia agenta i jest obliczane na podstawie jego przychodów z ostatnich pięciu lat (lub mniej, jeśli umowa była krótsza). Nierzadko takie świadczenie wynosi więc nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Starać się mogą o nie także agenci menedżerowie, którzy nadzorowali pracę innych agentów.