Wzrost funduszu płac w budżetówce o 4,4 proc. i odmrożenie funduszu nagród nie satysfakcjonuje związkowców. Domagali się 12 proc. podwyżki. Czarę goryczy przelały ostatnie wzrosty płac polityków i kilkunastotysięczne podwyżki dla zasiadających we władzach publicznych spółek, przewidziane w projekcie ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących realizacji ustawy budżetowej. Decyzje o ewentualnych protestach i ich formach zapadną w przyszłym tygodniu.
Decyzja na dniach
– Decyzję podejmiemy 7 września. Propozycja rządu to ochłap w porównaniu z podwyżkami dla polityków – mówi Andrzej Radzikowski, przewodniczący OPZZ.
Czytaj też:
To będzie jesień strajków - decyzje rządu rozsierdziły budżetówkę
Rząd da podwyżki prezesom państwowych spółek
Podobnie do rozwiązań przewidzianych w przyszłorocznym budżecie podchodzą przedstawiciele „Solidarności".
– W tym roku nasze płace były zamrożone, więc przyszłoroczny wzrost o 4,4 proc. nie pokryje nawet inflacji. Dla innych rząd jest bardziej szczodry. Dlatego nie wykluczamy protestów. Decyzja zapadnie w przyszłym tygodniu – mówi Jerzy Wielgus.
– Propozycja rządu to najwyraźniej reakcja na zagrożenie strajkami i akcjami protestacyjnymi pracowników sfery budżetowej. Takie podniesienie pensji nie rozwiąże jednak żadnych problemów, chociażby wakatów i przepracowania – mówi Grzegorz Sikora z Forum Związków Zawodowych.
W spór zbiorowy z pracodawcą weszli ostatnio pracownicy ZUS. Jak podkreślają związkowcy, przy niezmienionym poziomie zatrudnienia nakłada się na nich coraz to nowe obowiązki (m.in. obsługę Polskiego Bonu Turystycznego czy 300+).
Ale do protestów szykują się też pracownicy samorządowi.
– Polscy pracownicy pomocy społecznej są bardzo źle wynagradzani. Gorzej w Europie traktuje się tylko pracowników socjalnych na Białorusi. Nie zmieniła tego ostatnia podwyżka dodatku terenowego o 150 zł. Rząd zleca samorządom zadania, nie zapewniając wystarczających środków na ich wykonanie. A tam, gdzie środki dawał, planuje oszczędności. Dwanaście tysięcy samorządowych pracowników obsługujących 500+ czekają najprawdopodobniej zwolnienia, gdy świadczenia wychowawcze przejmie ZUS – mówi Paweł Maczyński, wiceprzewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
Postulaty płacowe coraz głośniej sygnalizują nauczyciele. Ci z decyzją o proteście muszą jednak wstrzymać się do połowy września. Wtedy właśnie minister edukacji Przemysław Czarnek obiecał im przedstawić propozycje wzrostu wynagrodzeń.
Z protestami nie czekają zatrudnieni w ochronie zdrowia, którzy na 11 września zaplanowali pierwszy strajk. Potem rozłożą białe miasteczko, wzorem tego sprzed 14 lat.
Brak podwyżek w sferze budżetowej krytykują nawet niedawni koalicjanci.
Sejmowe przesilenie
– Sfera budżetowa to bardzo często niskie wynagrodzenia. Minimalne podwyżki realnie uwzględniające rzeczywisty wzrost cen produktów i usług powinny wynieść 10 proc. –mówi Magdalena Sroka, posłanka i rzeczniczka prasowa Porozumienia.
– Ten rząd, jak to już bywało , degeneruje się przy władzy: gdy zaczyna brakować pieniędzy na podwyżki dla wszystkich, dba wyłącznie o swoich – komentuje Jan Grabiec z KO. – Dla Polaków, szczególnie pracowników budżetówki, zarabiających w okolicach średniej krajowej, obecna sytuacja jest bardzo trudna, bo koszty życia rosną znacznie szybciej niż ich wynagrodzenia. A proponowane podwyżki nie rekompensują im strat związanych z inflacją. PiS obiecywał, że będzie inaczej, tymczasem władza dostaje podwyżki jak nigdy dotąd, a sfera budżetowa musi swoje wywalczyć – dodaje.