Podwładni muszą tak zaplanować codzienną podróż do miejsca wykonywania zadań, żeby być do dyspozycji przełożonego. Czasami jest to utrudnione z powodu znacznej odległości, skomplikowanego połączenia czy niekorzystnych godzin pracy.

Wszelkie takie niedogodności obciążają jednak zatrudnionych. Skoro zdecydowali się na podjęcie współpracy, tym samym zaakceptowali długi czas dojazdu, liczne przesiadki czy wczesne wstawanie. Zwierzchnik nie ma obowiązku pomagać im w dotarciu do firmy i przeważnie tego nie robi.

Ważny element zakładu

Tymczasem w przeszłości wielu pracodawców oferowało środek transportu, np. zakładowe autobusy, które jeździły na określonych trasach, według ustalonego rozkładu i dla wybranych podróżnych – pracowników.

Stosowały to przede wszystkim przedsiębiorstwa państwowe, które zatrudniały wielotysięczne załogi, prowadziły specyficzną działalność, potrzebowały wykwalifikowanej kadry i funkcjonowały w trybie zmianowym. Zapewnienie szybkiego, sprawnego i taniego dojazdu pozwalało na prawidłowe funkcjonowanie zakładu. Rozwój sektora prywatnego przyspieszył odejście od tego modelu. W efekcie zatrudnieni musieli radzić sobie sami.

Przykład

Pan Wojciech był spawaczem w firmie produkującej samochody. Przez wiele lat dojeżdżał zakładowym autobusem. Był z tego zadowolony, bo mieszkał w małej miejscowości i nie byłby w stanie dotrzeć na nocną zmianę.

Kiedy zakład został sprywatyzowany, zwolniono część załogi i zlikwidowano firmowy transport. Musiał więc przesiąść się do własnego auta, co znacznie zwiększyło koszty dojazdu.

Powrót do przeszłości

Tymczasem coraz wyższe koszty podróży, bardziej zakorkowane ulice i narastające problemy z dojazdem sprawiają, że zapomniany firmowy środek transportu mógłby wrócić do łask. Pracodawca, który zdecydowałby się na takie rozwiązanie, miałby pewność, że pracownicy dotrą na czas, nie narzekając na odwołany pociąg, spóźniony autobus czy zepsuty samochód.

Nie bez znaczenia jest też wpływ na atmosferę i wizerunek firmy. Przełożony, który w taki sposób dba o podwładnych, z pewnością zyskuje w ich oczach i poprawia swoje notowania na rynku pracy. Choć zakup lub wynajęcie zakładowych pojazdów to spore koszty, zatrudnieni mogliby w nich partycypować, kupując bilety miesięczne.

Przykład

Pan Michał był właścicielem firmy wytwarzającej kosmetyki. Miał problemy ze znalezieniem pracowników, bo jej siedziba znajdowała się na uboczu i niewielu chciało tam dojeżdżać.

Sytuacja zmieniła się, kiedy uruchomił autobusowe połączenie z najbliższym miastem i wziął na siebie koszty transportu. Odtąd nie narzekał na brak zainteresowania, a jego przedsiębiorstwo było stawiane za wzór dbałości o załogę.

Bez przymusu

Nawet jeśli pracodawca zapewnia firmowy transport, nie powinien zmuszać pracowników do korzystania z takiej formy podróży. Każdy ma prawo decydować o swoim życiu prywatnym, w tym o tym, w jaki sposób dociera do firmy. Jeśli woli robić to na własną rękę, przełożonemu nie wolno wyciągać wobec niego żadnych konsekwencji.

Wyjątkiem byłaby sytuacja, w której korzystanie z innego sposobu dojazdu powoduje częste spóźnienia, znaczne zmęczenie czy powtarzające się nieobecności. Wówczas podwładnemu trudno będzie wytłumaczyć się przed zwierzchnikiem i uniknąć odpowiedzialności.

Przykład

Pani Anna była kierownikiem działu w supermarkecie. Dojeżdżała samochodem, po drodze zostawiając dziecko w przedszkolu. Kiedy pracodawca wprowadził zakładowy autobus, nakazał korzystanie z niego.

Pracownica nie dostosowała się, bo nie mogłaby odebrać syna na czas. W związku z tym została zwolniona dyscyplinarnie. Bezzasadnie, gdyż polecenie nie dotyczyło pracy i nie było wiążące.

Niepodważalne alibi

Zakładowy autobus ma jeszcze jedną zaletę. Ci, którzy zdecydują się dojeżdżać w ten sposób do firmy, nie powinni martwić się o udowodnienie pracodawcy spóźnienia, zepsucia czy odwołania kursu. Tym bardziej gdy taka sytuacja przytrafi się grupie pracowników.

Przełożony z pewnością spojrzy na taką sytuację łaskawym okiem. Zwłaszcza, że sam podsunął to rozwiązanie. Jeśli podwładni zgodzili się na nie, stawiając na wydawałoby się najmniej ryzykowny sposób komunikacji, trudno będzie im cokolwiek zarzucić. W przeciwnym razie zatrudnieni mogliby podnosić, że zrobili wszystko, aby być na czas, ale nie udało się to wskutek zaniedbań zwierzchnika.

Koszty do podziału

Pracodawca, który zapewnia załodze firmowy transport, nie zawsze na tym zarabia. Zwłaszcza gdy odległości są duże, kursy częste i brakuje chętnych. Rozwiązaniem może być dogadanie się z okolicznymi firmami i zorganizowanie wspólnego autobusu. Dzięki temu koszty rozłożą się na kilka zakładów.

Można też postawić na mniejsze, szybsze i bardziej oszczędne busy czy ogłosić konkurs na wybór zewnętrznego przedsiębiorstwa transportowego, które zaoferuje najlepsze warunki i najniższą cenę. Na ten cel można przeznaczyć też środki z zakładowego funduszu świadczeń socjalnych, reklam czy samorządu.