Nowe przepisy o uldze na badania i rozwój obowiązują od początku roku. Najwyższy czas, by się z nimi zmierzyć. Eksperci wskazują, że im później firmy się do tego zabiorą, tym trudniej będzie im obniżyć podatek w prawidłowy sposób.

Podatnicy prowadzący działalność badawczo-rozwojową, którzy zamierzają skorzystać z odliczenia, muszą w księgach rachunkowych wyodrębnić koszty działalności badawczo-rozwojowej. Samo zbiorcze wyodrębnienie kosztów może być jednak niewystarczające.

– Przede wszystkim trzeba ustalić, które wydatki i w jakim zakresie kwalifikują się do odliczenia. Szczególnie trudne będzie to w przedsiębiorstwach nieposiadających wyodrębnionych działów R&D, tj. wyspecjalizowanych wewnętrznych jednostek prowadzących działalność badawczo-rozwojową – mówi Grzegorz Kuś, doradca podatkowy z PwC.

Szeroka podstawa, ale niski odpis

Przypomnijmy, że ulga polega na odliczeniu od podstawy opodatkowania wyliczonych przez ustawy o PIT i CIT wydatków. Chodzi m.in. o pensje i składki pracowników zatrudnionych w celu realizacji działalności badawczo-rozwojowej, nabycie materiałów, ekspertyzy i opinie, opłaty za korzystanie z aparatury czy nawet wartość amortyzacji środków trwałych.

Wydatki te zasadniczo są też rozliczane w całości jako koszty uzyskania przychodu. Efektywnie dochodzi więc do podwójnego odliczenia, choć przychód można pomniejszyć w ramach ulgi tylko o 30 proc. pensji i 20 albo 10 proc. pozostałych wydatków, w zależności od wielkości podatnika.

Ustawowa definicja działalności badawczo-rozwojowej jest dość szeroka. To działalność twórcza obejmująca badania naukowe lub prace rozwojowe, podejmowana w sposób systematyczny w celu zwiększenia zasobów wiedzy oraz wykorzystania zasobów wiedzy do tworzenia nowych zastosowań.

Z podobnymi sformułowaniami podatnicy mogli się spotkać przy okazji starań o dotacje. Trzeba przy tym zaznaczyć, że utarło się, iż przepisy o ulgach należy interpretować szczególnie ściśle.

– Oprócz samych problemów definicyjnych dużo wątpliwości może budzić odliczenie w podstawie opodatkowania pensji pracowniczych. W mniejszych firmach często ci sami pracownicy są zaangażowani w działalność operacyjną i badawczo-rozwojową. Przykładowo kilka miesięcy pracują nad nowymi produktami, a później promują je na targach albo uczestniczą w ich sprzedaży – zauważa Grzegorz Kuś. Zaznacza, że w praktyce trudne może się okazać ustalenie kosztów kwalifikowanych do ulgi, jeśli pracownicy równocześnie są zaangażowani w kilka projektów, z których tylko część można uznać za prace badawcze lub rozwojowe.

Wynik badań nie wpływa na odliczenie

Trudno się spodziewać uniwersalnych wniosków dotyczących zakresu stosowania ulgi, bo dużo zależy od stanu faktycznego, a nie samej interpretacji przepisów.

– Działania, które dla jednego podatnika są rozwojowe, dla innych mogą być już postępowaniem rutynowym – wyjaśnia Grzegorz Kuś.

By skorzystać z ulgi, nie trzeba udowodnić, że badania zakończyły się po myśli podatnika. W razie kontroli trzeba wykazać, iż cele wydatków uwzględnionych w odliczeniu były zgodne z tymi promowanymi przez przepisy.

Opinia:

Kiejstut Żagun, doradca podatkowy, szef zespołu ulg i dotacji KPMG w Polsce

Choć w ramach nowej ulgi można odliczyć od podstawy opodatkowania maksymalnie 30 proc. wydatków kwalifikowanych (wobec 50 proc. w ramach nieobowiązującej już ulgi na nabycie nowych technologii), odliczenie na badania i rozwój może się okazać korzystniejsze. Zakres kosztów pomniejszających podstawę opodatkowania jest dość szeroki, więc zmniejszenie podatku nawet o 5,7 proc. tych wydatków – bo na taką oszczędność przekłada się odliczenie od podstawy opodatkowania 30 proc. kosztów kwalifikowanych – przełoży się na wymierne oszczędności.

Co prawda np. czeskie firmy w ramach podobnej ulgi mogą odliczyć 100 proc. wydatków, ale nie zmienia to faktu, że warto postarać się nawet o niższy odpis. Tym bardziej że same wydatki na badania i rozwój nie zawsze przynoszą efekty.