Angielski nie przyda się w działalności. Dowiedział się o tym od skarbówki notariusz, który chciał uzyskać uprawnienia tłumacza przysięgłego. Nie pomógł argument, że pozwolą mu sporządzać umowy w języku Szekspira i zdobywać nowych klientów. Fiskus uznał, że to wydatek osobisty i nie można go zaliczyć do podatkowych kosztów. Podobnie jest z doktoratem z prawa autorskiego, który chce zrobić radca prawny. Kancelarię można prowadzić bez tytułu doktora – przeczytał w interpretacji.

– To bzdurne uzasadnienie – mówi doradca podatkowy Tomasz Piekielnik. – Oczywiste jest, że własna wiedza to główny kapitał każdej firmy. Przedsiębiorcy muszą w nią inwestować, bo bez tego trudno prowadzić i rozwijać biznes.

– Dziwię się takim interpretacjom fiskusa, władza ciągle bowiem powtarza, że społeczeństwo powinno się kształcić, a przedsiębiorcy inwestować w innowacyjność i zdobywać nowe rynki. A jak przychodzi co do czego, urzędnicy rzucają kłody pod nogi – mówi Arkadiusz Michaliszyn, partner w kancelarii CMS Cameron McKenna.

Eksperci podkreślają też, że na specjalistyczne studia, takie jak dla tłumaczy przysięgłych czy prawników, nie idzie się dla przyjemności, tylko po to, aby poszerzyć zakres usług i zdobyć klientów. – Nie ma też wątpliwości, że nowe uprawnienia czy tytuł naukowy podnoszą prestiż firmy – dodaje Konrad Turzyński, doradca podatkowy w kancelarii KNDP.

Sprawy notariusza i radcy prawnego to przykłady negatywnych rozstrzygnięć skarbówki z ostatnich tygodni. Wcześniejsze interpretacje też jednak nie zachęcają do pędu ku wiedzy. Przykładowo fiskus nie zgodził się na zaliczenie do kosztów poniesionych przez przedsiębiorcę wydatków na studia podyplomowe z rachunkowości i podatków. Nie skorzystała też podatkowo lekarka, która dzięki nauce angielskiego chciała obsługiwać klientów obcojęzycznych oraz mieć dostęp do fachowej wiedzy i nowinek medycznych ze świata. Koszty może natomiast rozliczyć inwestujący w kurs angielskiego sprzedawca szczudeł.

– Generalnie przy ocenie wydatków na edukację przedsiębiorcy panuje duża uznaniowość – zauważa Tomasz Piekielnik. – Urzędnicy według własnego widzimisię przesądzają, czy można je zaliczyć do kosztów czy też nie.

Większe szanse na podatkowe rozliczenie wydatków na kształcenie firma ma wtedy, gdy wyśle na kurs pracownika. – W tej sytuacji skarbówka widzi związek z działalnością. Wychodzi na to, że lepiej zainwestować w kwalifikacje pracownika niż własne – mówi Konrad Turzyński.