Od początku roku obowiązują znowelizowane przepisy dotyczące tzw. ulgi na złe długi w VAT. Zmiany miały ułatwić życie podatnikom i zniwelować zatory płatnicze w obrocie gospodarczym. Okazuje się jednak, że w wielu wypadkach największe zyski z nowej regulacji ma państwo.

Podwójne zyski

Mówiąc najprościej, ulga na złe długi sprowadza się do tego, że po upływie określonego czasu wierzyciel może odzyskać VAT, który musiał odprowadzić do urzędu, mimo że kontrahent mu nie zapłacił. Do końca 2012 r. uprawnienie wierzyciela było powiązane z obowiązkiem dłużnika. Kontrahent, który odliczył VAT z nieopłaconej faktury, musiał „oddać" odliczenie, gdy dowiedział się, że jego wierzyciel chce skorzystać z ulgi na złe długi.

Dziś jest inaczej. Uprawnienie wierzyciela i obowiązek dłużnika są od siebie oderwane. Zasadniczo w razie nieuregulowania należności wynikającej z faktury dokumentującej dostawę czy usługę w terminie 150 dni od dnia upływu terminu jej płatności, dłużnik jest zmuszony z mocy prawa do korekty odliczonej kwoty podatku. Przy tym obecnie nie ma już znaczenia, czy wierzyciel skorzystał ze swojego uprawnienia.

– Sytuacji, gdy fiskus dostaje podatek dwa razy, jest bardzo dużo. Dzieje się tak np., kiedy wierzyciel przestaje istnieć. Wówczas nie ma on już jak skorygować VAT. Jeśli jego dłużnik wciąż prowadzi działalność, będzie musiał oddać VAT fiskusowi – wyjaśnia Jerzy Martini, doradca podatkowy, wspólnik w kancelarii Martini i Wspólnicy.

Takich sytuacji jest więcej. Jak wyjaśnia ekspert, danina podwójnie zasili budżet także wówczas, gdy wierzyciel z własnej woli nie skorzysta ze swojego uprawnienia.

– Mam nieodparte wrażenie, że zmiany w uldze na złe długi miały głównie charakter fiskalny, a przedstawiane były opinii publicznej jako sposób na ułatwianie prowadzenia działalności gospodarczej – ocenia Martini.

I choć ekspert pozytywnie ocenia zmniejszenie formalnych obowiązków po stronie wierzycieli oraz skrócenie terminu do skorzystania z ulgi, uważa, że zasadniczo sytuacja podatników uległa pogorszeniu.

Również Maciej Grochulski, doradca podatkowy, partner w kancelarii Paczuski & Taudul, nie ma wątpliwości, że głównym, a czasami jedynym wygranym jest budżet.

Szkody dla wierzyciela

Ekspert potwierdza, że na gruncie obecnie obowiązujących przepisów wierzyciel jest w najgorszej sytuacji. Dłużnicy zyskali chociaż tani sposób kredytowania, bo obecnie przy uldze na złe długi nie korygują już wstecznie VAT odliczonego z niezapłaconych faktur, czyli z odsetkami, tylko na bieżąco. Wierzycielom znacząco zaś ograniczono prawo do ulgi.

– Przed zmianą przepisów to, czy w momencie korzystania z ulgi dłużnik był w upadłości, nie miało wpływu na uprawnienia wierzyciela. Od nowego roku taka okoliczność pozbawia natomiast prawa do ulgi. Tymczasem jest to najczęstsza sytuacja, w której wierzyciele decydowali się z niej skorzystać – podkreśla Grochulski.

Jednocześnie zwraca uwagę, że po stronie dłużnika upadłość nie jest przeszkodą do korekty. Jeśli dług nie został uregulowany w terminie, dłużnik jest w upadłości, to po 150 dniach podatek będzie musiał skorygować syndyk bądź następca prawny. I znów fiskus zyskuje dwa razy.

Opinia dla „Rz"

Andrzej Prelicz ekspert BCC, doradca podatkowy, partner w kancelarii Prelicz & Szymańska

Od początku przewidywaliśmy, że na zmianach, które miały rozładować zatory płatnicze i dyscyplinować dłużników, skorzysta tylko budżet. Po kilku miesiącach od wejścia w życie nowych regulacji wiemy to na pewno. Co prawda, mniej formalności przy korekcie VAT i krótszy termin należy ocenić pozytywnie. Ale pozostałe konsekwencje regulacji wprowadzanych pod sztandarami uproszczenia procedur i poprawienia płynności firm uderzyły w podatników. Dziś większość firm ma kłopoty z płynnością. Nie płacą, bo im ktoś nie płaci. Wprowadzenie obowiązku korekty kosztów i VAT z mocy prawa, w oderwaniu od korekty u wierzyciela, oznacza, że kolejne pieniądze „znikają" z rynku. Nie wierzę, że ktoś zaryzykuje i spłaci wierzyciela najpierw, przed urzędem skarbowym.