Ostatnio zaczął szczegółowo weryfikować przedstawiane przez podatników analizy świadczące o tym, że ceny w transakcjach z podmiotami powiązanymi są rynkowe.
Chodzi o studium cen rynkowych (ang. benchmarking study). Co prawda nie jest ono obowiązkowym elementem dokumentacji cen transferowych, ale warto je sporządzić. Orzecznictwo potwierdza bowiem, że dokument ten nie może być pominięty przez organy podatkowe. Ponadto z praktyki wynika, że znacznie zmniejsza on ryzyko sporu z organami podatkowymi. Takie studium musi być jednak starannie przygotowane.
[srodtytul]Jak uniknąć sporów[/srodtytul]
– Studium cen rynkowych to analiza, która na podstawie różnych danych pozwala na weryfikację, czy poziom cen lub zysku w transakcjach z podmiotami powiązanymi jest rynkowy. Często jest też wykorzystywane do planowania cen w transakcjach między podmiotami powiązanymi. [b]Aby analiza była wiarygodna, musi uwzględniać porównywalne transakcje zawierane między porównywalnymi podmiotami.[/b] Kryteria dotyczą m.in. przedmiotu oraz warunków transakcji, rynków i zaangażowanych aktywów – mówi Ewa Malec, menedżer w PricewaterhouseCoopers.
Oznacza to, że nie można np. porównać zysków firmy produkującej towary na zlecenie z zyskami podmiotu, który musi wziąć pod uwagę ryzyko, że jego produkty nie zostaną sprzedane.
– Prawidłowo sporządzone studium cen rynkowych może pozwolić uniknąć sporów z fiskusem. Nawet jeśli do nich dojdzie, podatnik ma silne argumenty. Zdarza się, że przedstawiciele fiskusa selektywnie operują powszechnie dostępnymi danymi lub zdobywają dane porównawcze ze źródeł niedostępnych dla podatników. Może temu służyć kontrola w podmiotach z tej samej branży. Wtedy jednak podatnik jest w stanie dowodzić, że ustalona przez niego cena jest rynkowa i że dopełnił należytej staranności, ustalając swoje ceny z podmiotem powiązanym. Sporządził przecież analizę na podstawie powszechnie dostępnych danych, a nie można wymagać, aby pozyskiwał informacje od konkurencji – podkreśla Arkadiusz Żurawicki, partner w kancelarii MDDP.
[srodtytul]Wnikliwy fiskus[/srodtytul]
– Jeszcze niedawno kontrolujący zwykle zgadzali się z podatnikiem, że zastosowane przez niego studium zawiera odpowiednie dane porównawcze. Ostatnio zaczyna się to zmieniać. Przedstawiciele fiskusa zaczęli zwracać szczególną uwagę, czy analizowane podmioty spełniają porównywalne funkcje, mają podobną strukturę kosztów i mogą być zakwalifikowane jako podmioty niepowiązane zgodnie z polskimi przepisami. Jeśli się okazuje, że np. jeden z nich jest dystrybutorem o ograniczonym ryzyku, a drugi działa na ogólnych zasadach, to mogą odmówić wiarygodności takim wynikom jako dowodu w sprawie. Skutkiem może być doszacowanie dochodu i wyższy podatek – zauważa Ewa Malec. Dodaje, że [b]obowiązujące od października nowe rozporządzenia w sprawie cen transferowych bardziej szczegółowo regulują kryteria porównywalności. [/b]
Arkadiusz Żurawicki zauważa, że z każdym rokiem zdobywania doświadczenia organy podatkowe bardziej wnikliwie kontrolują prawidłowość zastosowanych cen transferowych. Widzą tu bowiem dodatkowe wpływy do budżetu. Błędy w tym zakresie często powodują znaczny domiar podatku. Z tego powodu podatnicy starają się, aby ich dokumentacja była możliwie najdoskonalsza. Jednym ze sposobów jest uzupełnienie jej o studium cen rynkowych.
[ramka][b]Jak przeprowadzać analizy[/b]
Przy analizowaniu porównywalności podmiotów dokonujących transakcji na danym rynku należy uwzględnić przebieg transakcji, w tym funkcje danych podmiotów w porównywanych transakcjach, z uwzględnieniem analizy angażowanych przez nie aktywów, obejmującej również dobra materialne i niematerialne niezaliczone do aktywów, kapitał ludzki oraz ponoszone ryzyko.
A[b]naliza podmiotów uczestniczących w transakcji powinna określać, którzy z uczestników transakcji sprawują funkcje, angażują aktywa oraz ponoszą ryzyko ekonomicznie ważne[/b] (takie, które jest najistotniejsze dla tworzenia wartości i zysków powstających w wyniku transakcji).[/ramka]
[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora
[mail=k.pilat@rp.pl]k.pilat@rp.pl[/mail][/i]