I byłoby tak pewnie, gdyby nie kreatywność polskiego prawodawcy i pomysłowość organów skarbowych.
Stąd też, choć od debiutu e-faktur minęło już kilka lat, nadal nie jest to rozwiązanie tak popularne i tanie, jak planowali jego twórcy.
Jednak dzięki uporowi niektórych podatników, którego konsekwencją jest wiele wyroków sądów administracyjnych, są pewne możliwości zmniejszenia kosztów i uproszczenia sposobu fakturowania elektronicznego. Odrębną kwestią jest ocena, czy rozwiązania te powinny być nazywane optymalizacją, czy po prostu drogą do normalności.
Z orzeczeń sądów administracyjnych wynika w szczególności, że:
- fakturowanie elektroniczne może następować przy użyciu systemów i programów wypracowanych na gruncie wspólnotowym i nie może być ograniczone przez specyficzne rozwiązania krajowe (np. w zakresie wymogów dotyczących zawartości e-faktur – tak [b]WSA w Warszawie w wyroku z 27 września 2007 r., III SA/Wa 1054/07)[/b];
- faktury elektroniczne mogą być również przechowywane w innym formacie, niż zostały wysłane, o ile zachowana jest ich integralność, autentyczność pochodzenia, czytelność oraz możliwość wydruku (wyrok przywołany powyżej);
- podatnicy mogą też, praktycznie bez żadnych ograniczeń, łączyć fakturowanie elektroniczne z tradycyjnym (w szczególności mogą korygować e-faktury za pomocą faktur papierowych, w sytuacji gdy zmuszają ich do tego rozwiązania techniczne – tak [b]WSA w Warszawie w wyroku z 26 stycznia 2009 r., III SA/WA 1870/08). [/b]
Rozwiązania te, akceptowane przez organy podatkowe, mogą być również z powodzeniem stosowane do not księgowych, duplikatów faktur czy faktur wewnętrznych.
[srodtytul]Fiskus bez dostępu online[/srodtytul]
Niezwykle istotne zagadnienie dotyczące e-faktur rozstrzygnął [b]NSA w wyroku z 26 lutego 2009 r. (I FSK 1612/07)[/b]. Precyzyjnie określił zakres, w jakim organy podatkowe są uprawnione do żądania dostępu do faktur elektronicznych. W szczególności wskazał, że fiskus nie może domagać się zapewnienia mu dostępu online do tych faktur, nawet jeśli wniosek taki wynikałby z literalnego odczytania przepisów krajowych (w których mowa o „natychmiastowym, pełnym i ciągłym dostępie drogą elektroniczną do tych faktur”). Żałować można jedynie, że sąd nie wskazał na niezgodność tych przepisów z regulacją wspólnotową. I bez tego jednak orzeczenie NSA pozwala podatnikom na osiągnięcie znacznych oszczędności administracyjnych i finansowych.
[srodtytul]Podpis elektroniczny do lamusa[/srodtytul]
Prawdziwą optymalizację w zakresie fakturowania szykuje jednak podatnikom Komisja Europejska, której działania mają na celu umożliwienie przesyłania faktur w formie elektronicznej bez konieczności korzystania z systemu EDI czy podpisu elektronicznego.
Do czasu wprowadzenia takich rozwiązań wysyłka faktury za pomocą np. poczty elektronicznej wiąże się z ryzykiem zakwestionowania prawa do odliczenia [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=172827]VAT[/link] przez organy podatkowe. Nie ulega bowiem wątpliwości, że celem obecnej regulacji było to, żeby e-faktura była zabezpieczona w ten właśnie sposób. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że do takiego wniosku można bez problemu dojść po analizie polskich przepisów.
[srodtytul]E-mailem zamiast pocztą[/srodtytul]
Prawodawca bowiem, z sobie znanych względów, przez fakturę elektroniczną uznaje dokument jednocześnie „wystawiony, przechowywany oraz przesyłany” w formie elektronicznej. Co za tym idzie, literalne odczytanie przepisów uprawnia do twierdzenia, że faktura jedynie przesłana elektronicznie, ale niespełniająca pozostałych wymogów, nie jest e-fakturą, lecz tylko substratem faktury tradycyjnej.
Jako że nie ma też przepisów, które by traktowały o sposobach przesyłania faktur (w szczególności zabraniających ich elektronicznego przesyłania), nie ma też podstaw do twierdzenia, że taki substrat nie może np. po wydrukowaniu funkcjonować jako faktura dająca prawo do odliczenia VAT.
Oczywiście nie zmniejsza to ryzyka, że próba przesyłania faktur za pomocą e-maila skończy się starciem z fiskusem.
[i]Autor jest doradcą podatkowym w Accreo Taxand[/i]