Fiskus stara się więc objąć podatkiem coraz więcej świadczeń przekazywanych pracownikom przez zakłady pracy. Pierwszym punktem spornym były nieodpłatnie udostępniane pakiety medyczne. Teraz dochodzi transport do pracy. Wszystko przez to, że według najnowszych interpretacji już samo udostępnienie świadczeń jest przychodem. Nie ma znaczenia, czy zatrudniony z nich skorzysta. Oznacza to, że pan Kowalski, który codziennie jedzie do pracy wynajętym przez pracodawcę busem, zapłaci taki sam podatek jak pan Nowak, który korzysta z tej możliwości tylko raz w tygodniu (bo w pozostałe dni podwozi go żona).
Oczywiście można sobie wyobrazić, że pracodawca będzie ewidencjonował, kto i kiedy jechał za darmo. Tylko że jest to bardzo uciążliwe.