Nie chcę i nawet nie potrafię wypowiadać się w tonie Romana Namysłowskiego („Czy zakupy mogą determinować zakres prawa do odliczenia VAT”, „Rz” z 30 stycznia), więc swoją odpowiedź ograniczę głównie do analizy merytorycznych tez jego wypowiedzi. Ilość błędów w tym tekście może również zaskakiwać, przy czym nie są to błędy interpretacyjne, bo do nich mają wszyscy prawo, w tym zwłaszcza osoby, które nie specjalizują się w prawie podatkowym. Z pewnym zażenowaniem pozwalam sobie wymienić najważniejsze czysto faktograficzne potknięcia:
> proporcja nie jest związana „z czynnościami opodatkowanymi lub zwolnionymi”, lecz z czynnościami dającymi i niedającymi prawa do odliczenia, a to nie to samo,
> „wszystkimi transakcjami” podatnika w rozumieniu m.in. art. 173 dyrektywy nr 112 nie są „wszystkie zakupy podatnika” (tak napisał autor), lecz określone w niej działania lub zaniechania podmiotu, które mogą podlegać opodatkowaniu w rozumieniu tej dyrektywy,
> „wszystkimi transakcjami” nie są również „wszystkie zakupy dokonywane przez podatnika w zakresie, w jakim nie jesteśmy w stanie dokonać bezpośredniej alokacji”; tak więc zdaniem autora „wszystkimi transakcjami” podatnika są tylko te zakupy, do których stosuje się proporcję (brak „alokacji”). To tak, jakby powiedzieć, że wszystkimi kończynami są paznokcie lewej stopy,
> słowo „obrót” użyte w art. 174 tej dyrektywy co innego znaczy niż pojęcie „obrotu” w rozumieniu art. 29 ust. 1 polskiej ustawy o VAT.W zasadzie na tym polemika mogłaby się zakończyć, gdyż podstawowa teza autora, że „wszystkie transakcje” podatnika to nie ogół jego czynności, lecz tylko niektóre zakupy, czyni dalszy spór bezprzedmiotowym. Ale mam zasadnicze wątpliwości, czy Roman Namysłowski zna treść omawianych przepisów, podobnie jak zasady ich interpretacji, a także czy rozumie ten podatek. Jego zdaniem w mitycznych „innych państwach” nikomu (jakoby) nie przychodzi do głowy, aby zakupy determinowały zakres prawa do odliczenia. A właśnie na tym w ogóle polega istota odliczenia: o odliczeniu decydują m.in. właśnie zakupy, gdyż to ich dotyczy prawo do odliczenia. Jeżeli podatnik dokonywałby wyłącznie zakupów dających to prawo (poprzez ich związek z czynnościami dającymi prawo do odliczenia), proporcja byłaby mu w ogóle do niczego niepotrzebna.
Proporcję, zgodnie z jednoznaczną treścią dyrektywy, obliczamy na podstawie transakcji podatnika dających i niedających odliczenia: definicja transakcji (w Polsce „czynności”) jest znana i obejmuje nie tylko dostawę towarów i świadczenie usług, ale również m.in. nabycie wewnątrzwspólnotowe towarów. Przypomnę, że import usług nie jest odrębną transakcją (czynnością), lecz mieści się w pojęciu transakcji zwanej świadczeniem usług.
Jest więc oczywiste, że wyłączenie jakiejkolwiek transakcji (czynności) z rachunku proporcji musi wynikać wprost z treści przepisu: skoro takiego wyłączenia nie ma, to podatnik musi uwzględnić wszystkie. Spory powstały wskutek użycia w polskiej ustawie słowa „obrót” wywołującego całe zamieszanie.
Nie chcę cytować obcych poglądów na ten temat, które skomplikują wizję proporcji według R. Namysłowskiego. Proponuję za to zapoznać się (nawet pobieżnie) z wyrokami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości na ten temat lub tylko z niektórymi interpretacjami urzędowymi (z którymi przecież nie musi się zgadzać). A warto wiedzieć, że:
> przedmiotem sporu było m.in. uwzględnienie w rachunku proporcji czynności niemających nic wspólnego z „obrotem” w rozumieniu polskiej ustawy, takich jak wpływy z tytułu dywidend (na nie), oprocentowania lokat (częściowo na tak),
> problem uwzględnienia w rachunku proporcji innych czynności, w tym niepodlegających opodatkowaniu, był przedmiotem rozbieżnych poglądów również pod rządami VI dyrektywy,
> część wiążących interpretacji urzędowych od 2005 r. opowiada się wprost za uwzględnieniem w rachunku proporcji wszystkich czynności podatnika, w tym importu usług (co oczywiste, bo to jest „świadczenie usług”) oraz wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów,
> gdyby traktować ściśle słowo „obrót” jako decydujące o zakresie przedmiotowym proporcji, to podmiot wykonujący dostawy towarów poza terytorium kraju (pole 21 deklaracji) miałby zawsze zaniżoną proporcję,
> wielu podatników od ponad trzech lat stosuje szeroką definicję proporcji, a część była już kontrolowana i nie powstał znany mi spór na tym tle.
I na koniec: Interpretacja prawa jest rzemiosłem, którego uczą na uniwersytetach. Nie ma z nim nic wspólnego pobieżne przeczytanie przepisów bez znajomości samych podatków oraz formułowanie poglądów, które są „bezpieczne” dla ich autora, choć na przykład szkodzą podatnikowi. Strach przed sporem z organami podatkowymi paraliżuje. Jak widać, brak odwagi często idzie w parze z agresją.