Rz: Bardzo częstą formą rabatu jest skonto, czyli obniżenie zobowiązania, gdy odbiorca wcześniej zapłaci za towary lub usługi. W jaki sposób wpływa ono na rozliczenia VAT?
Witold Modzelewski: Firmy chcą w ten sposób motywować kontrahentów do wcześniejszej zapłaty. Jest to metoda skuteczna i łatwo ją wprowadzić. Wystarczy odpowiedni zapis na fakturze, z którego wynika, że np. termin zapłaty wynosi 30 dni, ale jeśli nabywca zrobi przelew w ciągu tygodnia, może pomniejszyć kwotę zobowiązania o 2 proc. Taka nagroda działa na kontrahentów mobilizująco i ułatwia terminowe ściąganie należności. Niestety, ma ona także poważną wadę: bardzo komplikuje rozliczenia VAT. Sprzedawca musi bowiem monitorować terminy wpłaty wszystkich przelewów za faktury i każdemu kontrahentowi, który skorzystał ze skonta, wystawić fakturę korygującą. Potem musi ją wysłać i czekać na potwierdzenie odbioru.
To bardzo obciąża pracę działów księgowości. Czy nie można zastosować jakichś uproszczeń?
Obawiam się, że nie. Wiem, że niektórzy przedsiębiorcy umawiają się ze swoimi odbiorcami, aby to oni, gdy skończy się miesiąc, wystawiali fakturę na wszystkie otrzymane skonta, traktując je jak usługę. Sprzedawcy nie chcą bowiem obciążać swojej księgowości korygowaniem setek lub tysięcy faktur. Postępują więc podobnie jak jeszcze niedawno znaczna część firm, które przyznawały premie pieniężne za osiągnięcie określonego obrotu. Naczelny Sąd Administracyjny zakwestionował jednak taki sposób dokumentowania premii pieniężnych – chociaż tu można by się jeszcze doszukiwać pewnych czynności w rozumieniu ustawy o VAT. Ale w wypadku skont sprawa jest jednoznaczna: przepisy nakazują skorygowanie faktury sprzedaży. Dlatego bardzo zdziwiły mnie informacje, że niektóre urzędy skarbowe akceptują taką praktykę.
Może takie podejście władz skarbowych wynika z faktu, że budżet nie traci na tych uproszczeniach. Czy coś grozi podmiotom, które je stosują?
Tak, zarówno kontrola u sprzedawcy, jak i u kupującego może być dla nich przykrą niespodzianką. Zacznijmy od tego drugiego, czyli podmiotu, który wystawia fakturę. Tak naprawdę dokumentuje ona czynność, której nigdy nie było. Wcześniejsza zapłata za dostarczone towary nie jest usługą w rozumieniu ustawy o VAT. Jest to więc tzw. pusta faktura, od której wystawca będzie jednak musiał zapłacić VAT. Niestety, podmiot, który ją otrzyma, nie skorzysta z prawa do odliczenia podatku naliczonego. Prawo takie daje bowiem, i to tylko do końca roku, zapłata za fakturę wystawioną za czynność niepodlegającą VAT lub od tego podatku zwolnioną. Tymczasem w tej sytuacji w ogóle nie można mówić o czynności. Nie można przecież twierdzić, że jest nią wcześniejsza zapłata, nawet jeśli sprzedawca odnosi z tego tytułu korzyść. Problematyczne jest także, czy doszło do zapłaty, bo następuje ona poprzez potrącenie i to zwykle w sposób dorozumiany, bez formalnej wymiany odpowiednich dokumentów.Czy nie lepiej by było od razu wpisać na fakturze niższą cenę i krótszy okres zapłaty? Jeśli uzupełnić to o zryczałtowaną kwotę odsetek z tytułu przekroczenia tego terminu, skutek ekonomiczny byłby dokładnie taki sam.Z punktu widzenia ustawy o VAT jest to dużo lepsze rozwiązanie. Nic także nie stoi na przeszkodzie, aby odsetki od należności naliczać w sposób zryczałtowany, co w praktyce jest równoznaczne z określeniem ich w postaci swoistej kary umownej. Ta natomiast nie podlega VAT, ponieważ podatek ten nalicza się od prawidłowo wykonanego zobowiązania. Oznacza to, że bez względu na termin, kiedy wpłyną pieniądze na konto sprzedawcy, nie musi on korygować rozliczeń VAT. Jedyną wadą tego rozwiązania może być jego gorsza ocena przez kontrahenta. Po prostu z marketingowego punktu widzenia lepiej jest kogoś nagradzać za pożądane przez firmę zachowanie, niż karać za przekroczenie terminu zapłaty. Przedsiębiorcy muszą więc wykonać kalkulację: czy bardziej opłaca im się utrzymać skonta i nie narażać się na konflikty z odbiorcami, czy też wygodniejsze jest jednak wprowadzenie zryczałtowanej kwoty odsetek. To tylko jeden z przypadków pokazujących, że określając politykę handlową firmy, trzeba zawsze zasięgnąć opinii specjalistów od rozliczeń podatkowych. Techniki marketingowe nie mogą bowiem być ustalane w oderwaniu od przepisów podatkowych. W przeciwnym wypadku mogą się okazać pracochłonne lub kosztowne.