Nie da się uczciwie nazwać „ładem" systemu, który zawodzi już w pierwszych dniach działania. Niestety, tak się stało. Pierwsi poczuli to nauczyciele, dostając pensje niższe niż w grudniu. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych tygodniach ujawnią się kolejne kłopoty z nowym sposobem obliczania danin.
Już wiadomo, że stracą na tym osoby pracujące na bardziej lukratywnych umowach zlecenia czy tylko dorabiające sobie w ten sposób do całkiem przeciętnych pensji. Wyższą składkę zdrowotną zapłacą drobni przedsiębiorcy, którzy zechcą sprzedać towary pozostałe im w zapasach z ubiegłego roku, firmowy samochód albo nieruchomość. Za jakiś czas mogą się pojawić inne kłopoty, np. z traktowaniem kosztów prowizyjnych wynagrodzeń menedżerów w wielu spółkach. Głośno będzie o emerytach (np. byłych górnikach), pobierających świadczenia powyżej 5 tys. zł, których, nie wiedzieć czemu, nie objęła ulga dla klasy średniej. Kolejne przykłady nieprzyjemnych niespodzianek można mnożyć.