Obiad w zaprzyjaźnionym barze, chleb i masełko w osiedlowym sklepiku... Każdy z nas choć raz w życiu kupił coś na tzw. krechę. Korzystając z uprzejmości sklepikarzy, mało kto zdaje sobie jednak sprawę, że może to uczynnego sprzedawcę słono kosztować.
Ostatnio przekonali się o tym handlowcy działający w polu zainteresowania inspektorów z Urzędu Kontroli Skarbowej w Katowicach. To tam w ramach ostatniej edycji ogólnopolskiej akcji „Nie bądź jeleń, weź paragon" posypały się mandaty.
– Sprzedaż na zeszyt wydaje się reliktem przeszłości. Podczas ostatnich kontroli kontrolujący spotkali się jednak z takimi przykładami – mówi Joanna Kruz, rzeczniczka Urzędu Kontroli Skarbowej w Katowicach.
Ze sprzedażą na zeszyt inspektorzy zetknęli się głównie w małych osiedlowych sklepach większych miast lub punktach handlowych niewielkich miejscowości regionu. Nie pomogły tłumaczenia, że wszystkie transakcje zostają wprowadzone do kasy fiskalnej w dniach następnych, po uregulowaniu należności przez klientów.
Stanowisko fiskusa jest nieugięte: kasa fiskalna służy do ewidencjonowania sprzedaży w momencie transakcji. Inspektorzy wymagają, by po każdej zakończonej transakcji sprzedawca wydrukował dowód zakupu, czyli paragon, koniecznie w obecności klienta. Jeśli po zakończonej transakcji kwota była zapisywana w zeszycie zamiast w ewidencji kasy fiskalnej, sypały się mandaty.
Zdaniem doradcy podatkowego, radcy prawnego Mirosława Siwińskiego z kancelarii prof. Witolda Modzelewskiego restrykcje podatkowe za sprzedaż na zeszyt są zupełnie niepotrzebne. Takich sytuacji nie można bowiem utożsamiać ze sprzedażą bez paragonu.
– Przepisy prawa podatkowego nie określają momentu, w którym dana transakcja powinna być zarejestrowana w kasie rejestrującej – podkreśla Siwiński.
Zwraca także uwagę, że paragon to dokument zastępujący fakturę, a więc należy stosować właściwe dla niej terminy (obecnie co do zasady fakturę wystawia się nie później niż 15. dnia miesiąca po tym, w którym dokonano dostawy lub wykonano usługę). W tym czasie większość dłużników wpisanych do zeszytu zdąży oddać pieniądze. Sklepy same także minimalizują ryzyko.
– Podatnicy, którzy nie chcą mieć problemu z naszym „przyjaznym" dla przedsiębiorców fiskusem, wystawiają paragon w momencie wydania towaru, używając na kasie klawisza „kredyt" . Ten jednak służy do oznaczenia płatności kartą, więc też nie jest prawidłowy – podkreśla Siwiński.
Kasy są technicznie niedostosowane do realiów życiowych i wymagań resortu finansów. Co z tymi, którzy nie bawią się w nabijanie na kasę towarów wydanych na zeszyt? Większość z nich stosuje zasadę ograniczonego zaufania i transakcje na krechę realizuje tylko w obecności osób dobrze znanych. Niestety, taka metoda też nie zabezpiecza w 100 proc. przed mandatem.
– By wymierzyć karę, kontroler nie musi przyłapać sprzedawcy na gorącym uczynku. Jeśli prowadzi on zeszyt z dłużnikami, może to kontrolerowi wystarczyć – uważa Krzysztof Musiał, doradca podatkowy, partner w kancelarii Musiał i Partnerzy.
Inspektor, który znajdzie zeszyt, może bowiem od razu zarządzić remanent. Jeśli w tym dniu w zeszycie są aktualni dłużnicy, remanent wykaże manko, bo liczba towarów nabitych na kasę i tych na stanie nie będzie się zgadzać.
Kontrole są przeprowadzane o każdej porze. Warto o tym pamiętać, gdy kolejny raz wybierzemy się do zaprzyjaźnionego sklepu bez portfela.