Nie wiedzieć czemu nasz ustawodawca nałożył dodatkowe wymogi dokumentacyjne na polskie firmy, które importują np. wino lub zabawki spoza Unii Europejskiej (np. ze Stanów Zjednoczonych czy z Chin), a potem sprzedają je za granicą. Po to, aby odliczyć z tytułu tej dostawy należny podatek, muszą przedstawić nie tylko faktury VAT, ale i bliżej nieokreślone dokumenty, z których ma wynikać związek odliczenia z dostawą. I to pod warunkiem, że odliczenie byłoby możliwe, także gdyby dostawa była dokonywana na terytorium naszego kraju. Tak stanowi art. 86 ust. 8 pkt 1 ustawy o podatku od towarów i usług (DzU z 2004 r. nr 54, poz. 535).
I tu zaczynają się problemy.
Jak wspomnieliśmy, ustawa wymaga, aby dokumenty potwierdzały związek odliczonego podatku z czynnościami dokonanymi przedsiębiorcę. Zdaniem ekspertów związek ten jest związkiem faktycznym. Jeżeli zatem przedsiębiorca rzeczywiście dokonał danego zakupu w celu przeprowadzenia transakcji, która uprawniałaby go do tego odliczenia, to prawo to przysługuje mu bez jakichkolwiek ograniczeń. Tym bardziej że w świetle dyrektywy tego ograniczenia nie da się obronić, bo jest ono sprzeczne z celem dyrektywy i zasadą neutralności.
Ustawa nie określa dokumentów, na podstawie których skarbówka może weryfikować prawo przedsiębiorcy do odliczenia. Nie mówi więc, że mają to być np. dokumenty urzędowe. A skoro tak, to od podatnika będzie zależeć, co przedstawi na żądanie fiskusa. Równie dobrze może to być rejestr sprzedaży z wyszczególnioną częścią sprzedaży opodatkowanej, zwolnionej i niepodlegającej opodatkowaniu VAT, jak i umowy cywilnoprawne, rachunki czy notatki. Dopuszczalne są nawet oświadczenia pracowników, którzy przeprowadzali daną sprzedaż. I to w świetle prawa wystarczy. Ocena jednak tych dokumentów należy do urzędnika skarbowego i zazwyczaj jest subiektywna.
To niejedyny kłopot, jaki przedsiębiorcy mogą mieć z funkcjonującym na gruncie polskiego prawa wymogiem dokumentacyjnym. Następny polega na tym, że przepisy nie rozstrzygają, kiedy podatnik powinien takie dokumenty zgromadzić – czy przed dokonaniem odliczenia, czy też może uzupełnić już po.
Nasza ustawa uzależnia prawo do odliczenia należnego VAT od posiadania dokumentów, mimo że przepisy wspólnotowe (czyli art. 169 najnowszej dyrektywy unijnej 200 6/112 w sprawie podatku od wartości dodanej) tego nie wymagają. Oznacza to, że Polska naruszy prawo, ilekroć organy podatkowe nie zezwolą na dokonanie odliczenia. Przepisy UE zabraniają bowiem państwom członkowskim ograniczania prawa do odliczenia.
Pytanie tylko, czy w razie sporów z fiskusem i kwestionowania przez urzędników prawa do odliczenia podatku należnego przedsiębiorcy zdecydują się walczyć aż do końca, tj. do skierowania skargi do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.
Niektórzy prawnicy wątpią, aby przeciętny Kowalski zdecydował się na walkę z organami, chociażby dlatego, że w Polsce tę potyczkę może przegrać.
– Zawsze pozostaje możliwość zwrócenia się do wojewódzkiego sądu administracyjnego z wnioskiem o wystąpienie z pytaniem prejudycjalnym do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości – uważa Leszek Tokarski, radca prawny w Deloitte.
Są jednak i tacy doradcy podatkowi, którzy twierdzą, że wielu podatników może zrezygnować z dalszej walki na skutek nieznajomości prawa.
Nie zdają sobie na przykład sprawy, jakie są konsekwencje niezłożenia skargi kasacyjnej od orzeczenia wojewódzkiego sądu administracyjnego, które uchyla decyzję izby skarbowej tylko z powodów proceduralnych i kieruje sprawę do ponownego rozpatrzenia. Zwłaszcza gdy sędziowie wydali wyrok bez uzasadnienia i nie odnieśli się w nim do meritum sprawy.
Tymczasem podatnicy, nie składając skargi kasacyjnej w takich sytuacjach, zamykają sobie drogę do wzruszenia takiego wyroku.
Potem najczęściej izba skarbowa wydaje następną decyzję tej samej treści, tyle że z zachowaniem procedury.
Skoro nie ma przepisu, który wprost regulowałby zależność między momentem odliczenia a uzyskaniem dokumentów, to należy uznać, że późniejsze uzyskanie dokumentów nie wpływa na prawo do wcześniejszego odliczenia. Bo nie ma w ustawie terminu, który by to prawo ograniczał. Dlatego można bez przeszkód sporządzić taki dokument, nawet gdy trwa już kontrola. Urzędnicy muszą bowiem dopuścić w tym czasie każdy dowód, także z takiego dokumentu.Organ podatkowy powinien zatem najpierw wezwać podatnika do przedstawienia dokumentu, a nie od razu pozbawiać go prawa do odliczenia. Obawiam się jednak, że organy będą twierdziły, iż podatnik w ogóle go nie ma, skoro nie posiada dokumentów. W takiej sytuacji, gdy tylko podatnik uzyska stosowne dokumenty czy przedstawi zeznania pracowników, będzie mógł skorygować deklarację podatkową za dany okres. Organ nie może bowiem ograniczyć mu prawa do odliczenia.