To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego, które może być przestrogą dla ostrych polemistów w internecie, przekonanych, że poruszając ważkie społecznie problemy nie muszą zbytnio zważać czy wszystko co piszą jest prawdą.

Kwestia ta wynikła w typowej, można powiedzieć, sprawie o ochronę dóbr osobistych (tutaj renomy) jaką spółka z o.o. EKO Dolina spod Gdyni, będąca zakładem zagospodarowania odpadów dla kilu miejscowych gmin, wytoczyła Krzysztofowi T. Miejscowy działacz społeczny został pozwany za umieszczenie na platformie You Tube kilku filmików, których tytuły mówią bodaj wszystko: „Dolina Śmierci", „Gdynia tonie ", „Katastrofa Ekologiczna w Gdyni". Filmy przedstawiały teren w sąsiedztwie zakładu z kałużami z wydobywającymi się z nich się pęcherzykami gazu czy ciek wodny z ciemną smugą.

Jak ustalił Sąd Okręgowy Krzysztof T. nie jest specjalistą z dziedziny ochrony środowiska. Tymczasem spółka była m.in. wyróżniona prestiżowym certyfikatem Solidna Firma 2011. W tej sytuacji SO a następnie Sąd Apelacyjny oddaliły pozew firmy, która domagała się przeprosin, usunięcia z internetu inkryminowanych filmików i zapłaty 10 tys. zł na cel społeczny.

Gdańskie sądy uznały, że chociaż filmiki naruszyły renomę zakładu, to jednak zachowania Krzysztofa T. nie można zakwalifikować jako bezprawnego (a to jest warunek pociągnięcia do odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych), gdyż działał w obronie uzasadnionego interesu społecznego i jako społecznik i jeden z mieszkańców. Dodajmy, że sądy te nie miały wątpliwości, że sugestie Krzysztofa T. nie pozostawiały wątpliwości, że zarzuca spółce spowodowanie zniszczeń wokół zakładu, we szczególności powietrza w pobliskich lasach, co naruszały dobre imię, renomę spółki jako wyspecjalizowanej firmy w zakresie utylizacji odpadów.

- Nie można powołując się na obronę uzasadnionego interesu społecznego tłumaczyć usprawiedliwiać opublikowania nieprawdziwych informacji - to był główny argument skargi kasacyjnej spółki i wystąpienia jej pełnomocnika mec. Jacka Jerzemowskiego.

Reklama
Reklama

Sąd Najwyższy uwzględnił tę argumentacje i nakazał sadowi apelacyjnemu ponowne rozpatrzenie sprawy.

- Rzeczywiście sądy niższych instancji nie zauważyły, że krytyka była nieuczciwa i nierzetelna, a kontratyp (czyli wyłączenie bezprawności) działanie w obronie społecznie uzasadnionego interesu, wchodzi w rachubę tylko wtedy gdy podawane informacje są prawdziwe, a przynajmniej oparte na prawdziwych i weryfikowanych faktach - powiedziała w uzasadnieniu sędzia Sądu Najwyzszego Mirosława Wysocka. - Te zasady obowiązują prasę, która pełni swoją społeczną misje, a prywatne osoby - jak pozwany, wobec których wymagania są nawet wyższe, winny starannie weryfikować dane które zamierzają publikować. Tym bardziej, gdy chodzi o dużą skalę naruszenia (Internet) oraz bardzo poważne zarzuty. Taka krytyka musi być zatem poprzedzona rzetelnym zbadaniem sprawy.

Sygn. IV CSK 557/14