Choć takie umowy i zabezpieczenia stosuje się w obrocie gospodarczym, są one nieważne. To sedno najnowszego wyroku Sądu Najwyższego. Tym bardziej interesującego, że podobnych spraw nie brakuje, choćby głośna kwestia biznesu lodziarskiego rodziny Grycanów czy jubilerskiego rodziny Kruków.
Zbyli firmę, jest nowa
Ryszard J. sprzedał spółce z o.o. (teraz już akcyjnej) udziały w swojej spółce z o.o. zajmującej się produkcją osłonek. Był też prezesem jej zarządu. Cenę 5 mln zł zainkasował. W jednym z paragrafów umowy sprzedający zapewnił, że przez okres nie krótszy niż trzy lata ani on, ani jego żona i zstępni, ani też spółki, w których któraś z tych osób posiada udziały, nie będą prowadzić działalności w segmencie produkcji osłonek.
Tymczasem dwa miesiące później żona Ryszarda J. założyła spółkę, w której ma udziały większościowe, a ich syn jest jedynym członkiem zarządu, i rozpoczęła działalność w tej samej branży, czyli produkcji osłonek. W tej sytuacji powódka (nabywca udziałów) pozwała Ryszarda J., żądając 250 tys. zł odszkodowania za straty, jakie poniosła w związku ze zmniejszeniem przychodów z powodu tej konkurencji.
Sąd okręgowy ustalił, że intencją powódki było zagwarantować sobie, że w ciągu trzech lat Ryszard J. nie rozpocznie działalności konkurencyjnej ani nie podejmą jej jego małżonka oraz zstępni. Nie ustalała przed transakcją, czy i jakie stosunki prawne i biznesowe łączą sprzedającego z jego bliskimi, ponieważ zapewniał, że ma wpływ na swoją rodzinę. Sprzedający twierdził z kolei, że bagatelizował ową klauzulę, gdyż liczył na dalsze zatrudnienie u powódki. Nie przyjąłby zaś odpowiedzialności za zachowanie najbliższych, gdyż nie ma na nich żadnego wpływu. Także żona i syn, choć znali klauzulę, nie czuli się odpowiedzialni, gdyż nie otrzymali wynagrodzenia za zakaz konkurencji.
Granice umów
Sąd okręgowy uznał, że klauzuli nie można potraktować jak gwarancji za krewnych, gdyż nie mieli oni żadnych zobowiązań ani wobec Ryszarda J., ani nabywcy udziałów. Ryszard J. mógł sam się zobowiązać, że nie podejmie działań konkurencyjnych, ale nie mógł skutecznie przyjąć zobowiązania, że nie podejmą ich członkowie jego rodziny. W konsekwencji SO oddalił powództwo. Sąd Apelacyjny w Gdańsku wyrok utrzymał, a skarga kasacyjna nie pomogła.
– Występująca w obrocie gospodarczym praktyka zawierania podobnych jak ta umów zabezpieczających interesy nabywców przedsiębiorstw (na co powoływała się powódka) nie może tych umów legitymizować, gdyż są one sprzeczne z prawem – wskazała w uzasadnieniu sędzia Elżbieta Fijałkowska. – Taka klauzula jest też nie do pogodzenia z zasadą swobody umów, gdyż jest nieracjonalna i nieużyteczna, skoro zobowiązuje sprzedającego do zapewnienia stanu rzeczy, na który nie ma wpływu.
Sąd Najwyższy nakazał tylko zbadać, czy Ryszard J. nie był w w kolizji z klauzulą z tego powodu, że udziały żony w nowej spółce weszły do majątku wspólnego małżonków J. Ale chodziło tylko o Ryszarda J., a nie jego krewnych (IV CSK 29/14)
OPINIA
Prof. Michał Romanowski - Uniwersytet Warszawski, kancelaria Romanowski i Wspólnicy
Inaczej niż Sąd Najwyższy uważam, że sprzedawca może przyjąć odpowiedzialność odszkodowawczą za to, że członkowie jego rodziny nie podejmą konkurencyjnej działalności, i takie zobowiązanie jest prawnie skuteczne. Inne stanowisko spowoduje bądź zniżkę cen sprzedawanych przedsiębiorstw – z powodu ryzyka kontynuowania działalności pod szyldem rodziny – bądź konieczność stosowania dodatkowych zabezpieczeń, np. odroczenia płatności ceny. Orzeczenie SN nie uwzględnia więc realiów gospodarczych. Przedsiębiorca kupuje firmę po to, aby prowadzić biznes, przynajmniej przez pewien czas, bez konkurencji, ze strony poprzedniego jej właściciela.