Nowelizacja ustawy antykryzysowej, która w tym tygodniu trafiła do konsultacji międzyresortowych, może być niekonstytucyjna. Przedsiębiorcy zarzucają jej, że faworyzuje jednych kosztem innych. A to ich zdaniem narusza konstytucyjną zasadę równości.

Dla kogo

Wygospodarowano 500 mln zł na wsparcie dla firm, które ucierpiały wskutek embarga nałożonego przez Rosję. Pieniądze pochodzą z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych i są przeznaczone na dofinansowanie przestoju ekonomicznego, zrekompensowanie wynagrodzeń pracowników po obniżeniu czasu pracy oraz na opłacenie składek na ZUS. Firma musi wykazać, że w ciągu dowolnych trzech miesięcy po 6 sierpnia 2014 r. jej obroty spadły o co najmniej 15 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego. Ustawa zastrzega, że mogą z niej skorzystać ci, którzy prowadzą działalność: przetwórstwo spożywcze i przemysłowe, handel i transport (w tym przechowywanie paliw). I ta ostatnia regulacja nie podoba się przedsiębiorcom.

72 tys. miejsc pracy chce uratować rząd

– To zapis niekonstytucyjny. Prawo do wsparcia powinni mieć wszyscy, którzy ucierpieli na skutek embarga – mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert Konfederacji Lewiatan.

– W tej sprawie nie mamy jeszcze sprecyzowanego stanowiska – mówi Wioletta Żukowska, ekspertka Pracodawców RP. – Trochę dziwi nas to wyszczególnienie, zwłaszcza że nie uwzględnia producentów żywności. Myślę, że np. sadownicy mogą w tej sprawie protestować.

W zasadność zarzutów wątpi prof. Piotr Winczorek, konstytucjonalista.

15 proc. o tyle muszą –według rządu – spaść obroty w firmie, by mogła się starać o dofinansowanie

– Co do zasady wszyscy, których restrykcje dotknęły, powinni być objęci ustawą. Ale trzeba się zastanowić, czy w budżecie jest wystarczająco dużo pieniędzy – tłumaczy profesor. Dodaje, że jeśli od przedsiębiorców wpłynie skarga na ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, to sędziowie na pewno wezmą też pod uwagę możliwości budżetu.

Ustawa nie obejmie m.in. rybaków, zielarzy czy szklarzy, których skutki konfliktu z Rosją także mogą dotknąć.

– Brak embarga nie oznacza, że nie będzie go za jakiś czas. Co wtedy? Znów nowelizacja? – zastanawia się Mordasewicz.

Kto skorzysta

Zdaniem Wioletty Żukowskiej spadek obrotów o 15 proc. jest dla wielu firm barierą nie do przeskoczenia. Wiele z nich upadnie, a nie będzie starać się o dofinansowanie.

Resort pracy szacuje, że ustawa uratuje 72 tys. miejsc pracy. Przedsiębiorcy nie są przekonani, że tak będzie.

Andrzej Genter z Federacji Producentów Żywności ma nadzieję, że ktoś skorzysta. – Wiele firm z naszej branży ma ogromne kłopoty. Niektórym z powodu embarga obroty spadły nawet o 40 proc. – mówi.

Mniejszym optymistą jest Jeremi Mordasewicz. – Mam wrażenie, że ustawa jest po to, by przypodobać się wyborcom. Nie wierzę, że jeśli ktoś ma ogromne kredyty na zakup tirów, to będzie utrzymywał kierowców, czekając, aż Rosja zniesie embargo. Taka firma najpierw zmniejszy koszty i na pewno nie dołoży do przestoju załogi – tłumaczy. – Z tej pomocy skorzystają jedynie ci, u których największymi kosztami prowadzenia przedsiębiorstwa są pracownicy.

etap legislacyjny: konsultacje społeczne