Opłata recyklingowa od każdego sprowadzonego pojazdu miała zniknąć, ale nie wiadomo, kiedy to nastąpi. Niektórzy przedsiębiorcy czują się pokrzywdzeni tym, że muszą płacić 500 zł, gdy sprowadzą auto do Polski. Płacić nie muszą natomiast importerzy czy producenci nowych aut. Oni spełniają za to inne wymogi.

Dilerzy nowych aut muszą zapewnić sieć demontażu pojazdów w całym kraju, by każdy klient mógł oddać wrak do stacji w promieniu 50 km od miejsca swojego zamieszkania. Nie muszą wówczas płacić 500 zł od każdego samochodu, który za ich pośrednictwem trafił na rynek.

– Kilka lat temu sieć mieli zapewniać także importerzy używanych aut. Inaczej płacili 500 zł od każdego sprowadzonego pojazdu. Najczęściej podpisywali umowę z firmą, która zajmowała się zapewnieniem sieci w całym kraju, co było tańsze niż opłaty recyklingowe. Teraz importerzy używanych aut nie mogą z tej możliwości skorzystać i muszą uiszczać opłatę recyklingową – żali się jeden z małych przedsiębiorców. Dodaje, że to nierówne traktowanie przez prawo.

Pozostawienie wymogu zapewnienia sieci demontażu pojazdów tylko importerom nowych aut wynikało z pewnych niedoskonałości systemu. W poprzednim stanie prawnym firmy zajmujące się tzw. integracją stacji demontażu pojazdów i podpisujące umowy z importerami nie gwarantowały, że wszystkie zrzeszane przez nich stacje demontażu działały legalnie. A skontrolowanie tego pozostawiało wiele do życzenia.

Zniesienie opłaty recyklingowej jest konieczne nie tylko po to, by zrównać firmy. Jest ona niezgodna z unijnym prawem. Dlatego jest przewidziane w projektowanych przepisach, które jednak kilka razy spadały z posiedzenia rządu. Zgodnie z nimi każdy przedsiębiorca sprowadzający auta będzie musiał zapewnić sieć demontażu. Ci, którzy wprowadzają na rynek do 1 tys. samochodów rocznie, spełnią to wymaganie, zapewniając trzy stacje w różnych miejscowościach. Więksi mają zapewnić przynajmniej po dwa punkty zbierania aut i jedną stację w każdym województwie.