„Rz" poznała szczegóły poselskiego projektu zmian w ustawie o związkach zawodowych. Przewiduje on, że działacze stracą nie tylko tzw. etaty związkowe, czyli prawo do wynagrodzenia bez konieczności świadczenia pracy. Posłowie chcą również odebrać im pomieszczenia niezbędne do prowadzenia działalności związkowej i obciążyć zbieraniem składek członkowskich. Obecnie pracodawcy na własny koszt zebraną kwotę przelewają na konto związku.
– Te zmiany zahamują ruch związkowy i faktycznie go zlikwidują – twierdzi Piotr Duda, szef NSZZ „Solidarność". Duda wezwał związkowców do protestu 14 września w Warszawie i walki w obronie przywilejów związkowych.
Posłowie przygotowują też raport o rzeczywistych kosztach działania związków zawodowych w polskiej gospodarce i w jednostkach podległych administracji.
– Wysłaliśmy 1,5 tys. listów. Wyniki przedstawimy we wrześniu, ale z odpowiedzi już widać, że to ogromne koszty – twierdzi Michał Jaros, przewodniczący sejmowego zespołu ds. wolnego rynku. Podaje np., że roczny koszt pensji 343 etatowych związkowców i ich działalności w oświacie wynosi ponad 41 mln zł.
Kilkanaście dni temu podobne pomysły na zmiany przedstawił senator PO Jan Filip Libicki.
– W PKP Cargo na 23 tys. pracowników jest 144 organizacji związkowych, co kosztuje spółkę 9 mln zł rocznie – mówi Libicki. – Nie ma dla mnie znaczenia, który projekt: mój czy poselski, zostanie wybrany przez Klub PO do dalszego procedowania. Ważne, abyśmy rozwiązali ten problem. Uważam, że przywileje związkowe są dzisiaj w Polsce zbyt rozbuchane – podkreśla Libicki.
– Czekamy na reakcję rządu na te propozycje. Dużo od tego zależy – mówi Andrzej Radzikowski z OPZZ.
– Nie mamy nic przeciw związkom, nie chcemy jednak ponosić kosztów ich działalności – dodaje Witold Polkowski, ekspert Pracodawców RP.
– To bardzo zły moment na takie propozycje – komentuje prof. Jerzy Wratny z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych. Dodaje, że wygląda to jak odwet za zapowiadane przez centrale związkowe akcje protestacyjne we wrześniu.
– To nie jest reakcja na strajki. Chcemy w raporcie porównać nasze przepisy z obowiązującymi w UE i USA. Jesteśmy otwarci na dyskusję ze związkami – mówi poseł Jaros.