Na wysokie kary za przejazd bez opłacenia e-myta narażeni są nie tylko kierowcy samochodów ciężarowych. Nie każdy o tym wie, ale w Polsce system opłat obejmuje pojazdy osobowe z przyczepami. Zgodnie bowiem z ustawą o drogach publicznych opłaty uiszczają zespoły pojazdów o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 tony (w dowodzie rejestracyjnym pozycja F2/F3). A zatem na bramki powinni uważać także posiadacze tzw. suvów, aut terenowych czy minivanów, jeśli jadą z przyczepą.
Drogie 3,51 tony
– Na takich kierowców poluje Inspekcja Transportu Drogowego – uważa Tom Rollauer z Zespołu Prawnego Transtica. Dodaje, że inspekcja nie odstępuje od karania nawet, gdy taki zestaw przekroczy limit o 10 kg.
3 tys. zł
wynosi kara za nieopłacony przejazd po drogach krajowych, która jest naliczana na każdej bramce kontrolnej
Jako przykład podaje kierowcę, który pożyczył przyczepkę, by przewieźć świnię. Dopuszczalna masa całkowita zestawu nieznacznie przekroczyła 3,5 tony i dostał 9 tys. zł kary. Zdaniem prawnika kierowcy z przyczepkami są obecnie częściej karani niż ci, którzy jeżdżą ciężarówkami.
Wydaje się, że Ministerstwu Transportu oraz Generalnej Inspekcji Transportu Drogowego przyświeca jeden cel: karać, karać i jeszcze raz karać.
Najwyższe kary
Nie dość, że interpretują przepisy na niekorzyść obywateli, to jeszcze resort nie zamierza łagodzić podejścia do sankcji za nieopłacony przejazd po drogach krajowych, chociaż płacimy najwięcej w Europie. I mimo że wątpliwości w tej sprawie zgłaszają prawnicy, kierowcy, firmy transportowe oraz rzecznik praw obywatelskich.
800 zł
kary (po przeliczeniu na złotówki) grozi w Czechach za nieopłacony przejazd
Za nieopłacony przejazd po drogach krajowych kara wynosi 3 tys. zł. Zgodnie z interpretacją ministerstwa tyle wynosi sankcja na każdej bramce kontrolnej i w efekcie kierowcy na jednej trasie mają nabite po kilkanaście tysięcy złotych, a w skali miesiąca lub dłuższego okresu znacznie więcej. Resort przekonuje, że polska kara nie jest najwyższa.
– Jak wynika z przepisów obowiązujących w Niemczech, kara za nieuiszczenie opłaty może wynieść nawet 20 tys. euro, a np. na Słowacji wynosi ona od 700 do 1,3 tys. euro, przy czym za niektóre wykroczenia administracyjne może to być na nawet do 16 595 euro – mówi Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Transportu.
Zupełnie inny obraz kar przekazują nam kierowcy, którzy jeżdżą po całej Europie, oraz stowarzyszenia zrzeszające przewoźników.
– W Niemczech kierowca, który nie zapłaci za przejazd, dostanie karę znacznie niższą niż w Polsce. Za pokonanie trasy od granicy z Polską do granicy z Holandią zapłaci 180 euro – mówi Maciej Wroński z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.
Z danych, które otrzymaliśmy od Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, wynika, że kara 20 tys. euro w Niemczech, którą podaje ministerstwo, jest nakładana, ale za celowe i wielokrotne łamanie prawa. W Austrii za brak opłaty kara wynosi 220 euro i jest nakładana co 100 km lub co pięć godzin jazdy.
– Ministerstwo podaje skrajne przykłady sankcji. W dodatku np. w Niemczech jest możliwość uregulowania zaległej opłaty, co powoduje, że kary wówczas się nie nakłada. A w Polsce takiej możliwości nie ma – zwraca uwagę Tom Rollauer.
Na zmiany poczekamy
Ministerstwo pracuje nad zmianą przepisów, ale nie wiadomo, kiedy one powstaną. Zgodnie z zapowiedziami odpowiedzialność za nieopłacony przejazd będzie ponosił właściciel pojazdu, a nie kierowca. Kary mają być naliczane co sześć godzin jazdy, a nie na każdej bramce. Kwota 3 tys. zł za nieopłacony przejazd ma pozostać bez zmian.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora l.kuligowski@rp.pl