Nie wystarczy wycena leasingodawcy ani nawet cena uzyskana przez niego. To sedno wyroku Sąd Najwyższego z 14 marca 2013 r., przydatnego do rozwiązania umowy w leasingu i jej rozliczenia (sygnatura akt I CSK 377/12).

Kwestia ta wynikła w sprawie z powództwa Mercedes-Benz Leasing Polska sp. z o.o. o rozliczenie rozwiązanej przed terminem umowy leasingu  operacyjnego  ze spółką transportową KMS z Łęczycy. Pozwana wyleasingowała kilkanaście ciężarówek marki Mercedes, które to transakcje powódka finansowała. W tej sprawie chodzi o jedną z nich.

W umowie strony ustaliły, że zaległość w zapłacie jednej raty uprawnia finansującego (powoda) do odstąpienia od umowy. Mercedes-Benz Leasing Polska skorzystała z tej opcji, gdy powstała zaległość z zapłatą dziewiątej raty, mimo  że KMS wskazywała, iż wpadła w tarapaty z powodu dekoniunktury na rynku.

Zgodnie z art. 70915 kodeksu cywilnego, po wypowiedzeniu przez finansującego umowy leasingu ze względu na okoliczności, za które ponosi odpowiedzialność leasingobiorca, finansujący może żądać od niego natychmiastowego zapłacenia wszystkich przewidzianych w umowie, a niezapłaconych rat. Z kolei ogólne warunki umów tego leasingu przewidywały opcję wykupu ciężarówek (w razie rozwiązania umowy) po cenie rynkowej. I o nią ma być zmniejszona kwota rat do zapłaty.

Prywatne wyceny stron sporu mają jedynie pomocniczy charakter

Sąd okręgowy w ogóle oddalił pozew, uznając, że Mercedes nie miał podstaw do natychmiastowego rozwiązania umowy, natomiast Sąd Apelacyjny w Warszawie w części go uwzględnił i zasądził 84 tys. zł. Wcześniej musiał oczywiście ustalić cenę zwróconej ciężarówki, gdyż zmniejszała ona zasądzoną kwotę.

Ta jest zaś  kością niezgody. Obie strony przedstawiły bowiem własne i istotnie rozbieżne ekspertyzy: według szacunku KMS ciężarówka była warta 236 tys. zł, z kolei Mercedes wskazywał  146 tys. zł, za które odsprzedał tę ciężarówkę innej spółce, ale z grupy Mercedesa. Co ciekawe, powódka odkupiła następnie ten samochód (ponoć takie bywają praktyki w branży leasingowej), ale już za 180 tys. zł i tę cenę Sąd Apelacyjny uznał za miarodajną. Jest ona jednak niższa o 56 tys. zł od wskazywanej przez KMS (i o tyle więcej musiałaby zapłacić): nic  dziwnego, że odwołała się do Sądu Najwyższego.

Jej pełnomocnik mec. Halina Rytczak zarzuciła przed SN, że nie jest to cena rynkowa, bo została uzyskana w transakcji między spółkami powiązanymi. Zarzuciła też, że  SA powinien powołać sądowego biegłego do oszacowania ciężarówki.

Sąd Najwyższy nakazał ponowne rozpoznanie sprawy.

– W sytuacji gdy wyceny z prywatnych opinii, które mają jedynie pomocniczy walor, tak znacznie się różniły, sąd powinien powołać biegłego, by oszacował cenę auta – powiedziała sędzia Agnieszka Piotrowska. –Kwota 180 tys. zł została zbyt arbitralne przyjęta przez SA.