W urządzeniach chłodniczych i klimatyzacjach znajdują się tzw. F-gazy. Ich wyciek jest szkodliwy dla warstwy ozonowej. Dlatego styczność ze sprzętem napełnionym takimi czynnikami chłodniczymi mają mieć tylko osoby odpowiednio wykwalifikowane. Oznacza to, że warsztat, w którym montuje się i naprawia klimatyzacje samochodowe, będzie musiał wysłać swoich pracowników na szkolenie z odzysku substancji z takiego sprzętu. Zdobędą specjalny certyfikat, który umożliwi im np. uzupełnianie czynnikiem chłodniczym klimatyzacji. Takie rozwiązania proponuje Ministerstwo Środowiska. Przygotowało projekt założeń ustawy o substancjach zubożających warstwę ozonową oraz o niektórych fluorowanych gazach cieplarnianych.
Kary i koszty
Również przedsiębiorca, który prowadzi serwis, montaż i konserwację klimatyzacji, będzie musiał mieć tego rodzaju certyfikat. W klimatyzacjach samochodowych stosowany jest czynnik chłodniczy R134a, który jest właśnie takim F-gazem i przyczynia się do globalnego ocieplenia. Przedsiębiorca, który nie zdobędzie takiego dokumentu, dostanie 20 tys. zł kary od wojewódzkiego inspektora ochrony środowiska. Gdy do np. napełniania klimatyzacji dopuści pracownika bez odpowiedniego certyfikatu, kara wyniesie 5 tys. zł.
Zmiany te wymuszają na Polsce unijne dyrektywy. Potwierdza to Michał Dobrzyński, prezes Fundacji Ochrony Warstwy Ozonowej PROZON. Wskazuje, że Polska jest obecnie jedynym członkiem Unii Europejskiej, w którym – pomimo wymogów wspólnotowych – nie ma możliwości uzyskania tzw. certyfikatów F-gazowych.
– Dopiero wspomniana ustawa wyznaczy podmiot upoważniony do ich wydawania – twierdzi.
Nowe wymagania będą oznaczały wzrost kosztów dla firm. Wydatek na wyedukowanie jednego pracownika szacowany jest na około 300 zł. Z tym że przedsiębiorca będzie musiał zapłacić jeszcze za swoje szkolenie i certyfikat – około 2,5 tys. zł.
Zakres zmian będzie szeroki. Wynika to z tego, że czynniki chłodnicze są wykorzystywane nawet w naszych domach czy biurach. Paweł Mikusek, rzecznik Ministerstwa Środowiska, przekonuje, że już dziś wiele osób i przedsiębiorców musi mieć podobny certyfikat.
– Projektowane nowe regulacje zakładają jeden wspólny certyfikat obejmujący czynności zarówno z substancjami zubożającymi warstwę ozonową, jak i f-gazami – mówi Paweł Mikusek. Przekonuje, że zmiany nie powinny stanowić znaczącego obciążenia dla przedsiębiorców.
Szeroki zakres
Z założeń do ustawy wynika, że oprócz serwisantów klimatyzacji samochodowych odpowiedni certyfikat będą musiały zdobyć pozostałe osoby z branży chłodniczej. A z czynnikami chłodniczymi mamy styczność niemal na każdym kroku.
– Technika chłodnicza towarzyszy nam od początku życia aż do śmierci. Jest wszędzie: w przetwórstwie żywności i transporcie chłodniczym, przy produkcji napojów, w kopalniach, hutach i rafineriach, w przemyśle chemicznym, farmaceutycznym i elektronicznym, w telekomunikacji i bankowości, a także w klimatyzacji komfortu służącej nam w biurach, samochodach oraz coraz częściej także w mieszkaniach – wymienia Michał Dobrzyński.
Ministerstwo Środowiska szacuje, że w sumie do zmian musi się przygotować około 12 tys. osób. Czy to oznacza, że nawet do naszej lodówki przyjedzie certyfikowany fachowiec? Okazuje się, że tak, jeżeli mamy stary sprzęt, w którym zostały wykorzystane tzw. F-gazy. Michał Dobrzyński uspokaja jednak, że od kilku lat w nowych lodówkach stosuje się substancje o niskim współczynniku GWP, czyli małym wpływie na efekt cieplarniany. Tych zmiany nie obejmą.
Co jeszcze się zmieni?
UE chce bezpiecznego chłodzenia Parlament Europejski chce, by urządzenia chłodnicze i klimatyzatory działały z wykorzystaniem substancji niepotęgujących efektu cieplarnianego. Pracuje więc nad zasadami ograniczenia stosowania tzw. F-gazów (HFC) prawie o 80 proc. W projekcie rozporządzenia w sprawie fluorowych gazów cieplarnianych Parlament Europejski proponuje, by od 2016 r. rozpoczęła się redukcja takich substancji chłodniczych. Chodzi tu o ograniczenia sprzedaży tego rodzaju czynników. I tak, w 2030 r. w sprzedaży miałoby być tylko 21 proc. tego, co w latach 2008–2011. Ponadto w tym samym czasie (do 2030 r.) ma zostać zredukowany udział tych czynników w funkcjonujących instalacjach i urządzeniach o ponad 70 proc. W 2050 r. w urządzeniach miałoby być 22 proc. takich substancji. Branża przejdzie zatem na tzw. obojętne czynniki chłodnicze, jak np. CO2 czy amoniak.
Etap skierowany do Rady Ministrów