Pierwszy etap zmian niestety już wszedł w życie. Polega na tym, że rejestrowane w Monachium europejskie patenty będą automatycznie rozciągane na państwa członkowskie, w tym Polskę, i w nich obowiązywać.

Do tej pory rejestrowano ich u nas zaledwie 10 proc. (wymagały kosztowanego tłumaczenia). Teraz nasi producenci zderzą się z dodatkową masą patentowych ograniczeń i kosztów. W założeniu jednolity patent miał być konkurencją dla Amerykanów.

– W naszej branży rentowność wynosi 5–8 proc., a za licencje trzeba płacić 5 proc. od sprzedaży, nie licząc innych ograniczeń, jak udzielenie informacji handlowych, co oznacza dla wielu firm bankructwo – mówił Marek Orłowski, prezes Polskiego Związku Przemysłu Oświetleniowego, podczas debaty zorganizowanej przez Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Zdaniem prof. Aurelii Nowickiej z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, eksperta od własności przemysłowej, europatent jest korzystny dla dużych firm (w 2011 r. polskie firmy zarejestrowały w Monachium 45 patentów, a sam Siemens 2200) oraz zaawansowanych gospodarek i rynków wschodzących (w ostatnich dziewięciu latach liczba patentów chińskich firm wzrosła 20-krotnie). – Są to często patenty, które nie miałyby szans na ochronę w Polsce. To świadoma gra tzw. trolli patentowych, którzy chcą zdominować konkurencję – mówił z kolei prof. Stanisław Sołtysiński, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego. – Europatent nie będzie jednolity ani pod względem prawnym, ani geograficznym, a większość z nich uzyskują firmy spoza Unii. Dlatego jest to wątpliwe rozwiązaniem dla Europy.

Jeszcze groźniejszy jest drugi etap reformy: utworzenie Jednolitego Sądu Patentowego, który będzie miał trzy siedziby: w Monachium, Londynie i Paryżu, między które podzielone zostaną poszczególne branże. Mówi się wprawdzie, że państwa członkowskie mogłyby tworzyć oddziały, ale i tak odwołania i ważniejsze sprawy trafią do tych trzech.

– Wiele firm tego systemu może nie wytrzymać – mówił Cezary Śledziewski, prezes Polskiego Związku Przemysłu Farmaceutycznego, wskazując polską firmę, która musiała wycofać się z produkcji leku, gdyż nie miała pieniędzy na koszty apelacji w Niemczech.

– Miejmy nadzieję, że do rządu dotrą te uwagi i zablokuje to przedsięwzięcie przynajmniej na kilka lat – podsumował dyskusję Bogusław Chrabota, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej", który prowadził konferencję.