Jeśli podział mienia następuje dopiero w jakiś czas po rozwodzie, a w tym okresie wartość spółki jednego z małżonków wzrośnie, podziałowi podlega zwiększony majątek.
To sedno czwartkowego wyroku Sądu Najwyższego (sygnatura akt: II CSK 349/12).
Wniosek dla rozwodzących się (i znoszących wspólność majątkową) wypływa z niego taki, że jeśli nie doprowadzą do podziału majątku czy np. firmy niezwłocznie, mogą być po latach zmuszeni dzielić się zyskami z byłym małżonkiem.
Lata mijały, wartość rosła
Małgorzata i Piotr T. rozwiedli się w 2002 r. (nieco wcześniej znieśli majątkową wspólność małżeńską). Pozew o podział majątku dorobkowego kobieta złożyła dwa lata po rozwodzie, a wyrok II instancji – Sądu Okręgowego w Łodzi – zapadł w 2012 r. Upłynęło więc dziesięć lat, co miało niebagatelny wpływ na wartość majątku do podziału, mimo że państwo T. nie byli już małżeństwem.
Głównym składnikiem mienia, a zarazem kością niezgody, była wartość spółki z o.o., którą zarejestrował i prowadził pan T. – jedyny zresztą jej wspólnik. Założył ją jeszcze w trakcie małżeństwa w 1999 r. Kiedy stracił poprzednią pracę, w tej formie próbował sił w branży produkcji filmowej.
W czasie trwania małżeństwa była to jednak firma zaledwie raczkująca, rozwinęła się zaś później, już po rozwodzie. Z tego powodu wynikła kwestia, jak ją podzielić, a dokładniej – wycenić.
Sądy Rejonowy i Okręgowy w Łodzi zaliczyły majątek spółki do majątku wspólnego (chociaż mąż to kwestionował). Jeśli zaś chodzi o wycenę udziałów, to uznały, że trzeba brać pod uwagę stan majątku spółki z daty ustania wspólności (rozwodu), tyle że należy ją zwaloryzować o stopień inflacji.
Biegły sądowy wycenił wartość spółki z tamtego okresu, tej jeszcze w powijakach, na nieco ponad 2 tys. zł, co po uwzględnieniu inflacji dało 3 tys. zł. Z tego żonie zasądzono 1,5 tys. zł. Mąż natomiast uzyskał wszystkie udziały, w chwili orzekania przez Sąd Okręgowy wycenione na 6 mln zł.
Ryzyko zwłoki
Pełnomocnik Piotra T. mec. Jarosław Trociński bronił tego rozstrzygnięcia, wskazując, że o sukcesie spółki zadecydowała wyłącznie praca męża, i to po rozwodzie – udało mu się zaangażować zagranicznego kontrahenta. Nie ma więc podstaw, by po latach musiał dzielić się tym sukcesem ekonomicznym z byłą żoną.
– Za kierowanie spółką pobierał wynagrodzenie, żona proponowała zaś polubowny podział majątku, czyli nie z jej winy następuje to tak późno – replikował pełnomocnik Małgorzaty T. adwokat Tomasz Wójtowicz.
– Czas, owszem, wpływa na wartość majątku, w tym spółki, ale odwlekanie podziału mienia dorobkowego, który z zasady powinien następować niezwłocznie po rozwodzie, nie może zmieniać zasad podziału majątku wspólnego –powiedziała w uzasadnieniu sędzia SN Katarzyna Tyczka-Rote.
Zwróciła uwagę, że w zasadzie ugruntowane jest już stanowisko, iż spółka kapitałowa założona w trakcie małżeństwa przez jedno z małżonków należy do ich wspólnego majątku. – Zatem od strony majątkowej (w odróżnieniu od praw korporacyjnych, np. do głosowania) ten drugi małżonek, niebędący formalnie udziałowcem, ma ekonomiczny udział w spółce – wskazała.
Inaczej mówiąc, udziały spółki należą do majątku wspólnego, i to aż do podziału majątku dorobkowego. W konsekwencji Małgorzacie T. należy się jej udział (jedna druga) z aktualnej, wyższej wartości spółki.