Inaczej mówiąc, przystąpienie i obrona przed zagranicznym sądem polubownym usuwa (sanuje) brak klauzuli na arbitraż. Międzynarodowe regulacje dotyczące arbitrażu, w szczególności konwencja nowojorska, stawiają bowiem liberalniejsze wymagania w tym względzie.
To sedno niedawnego postanowienia Sądu Najwyższego.
Kwestia ta wynikła w postępowaniu o stwierdzenie wykonalności wyroku Sądu Arbitrażowego przy Stowarzyszeniu Giełdowym w Hamburgu, który w sporze, z powództwa gruzińskiego dostawcy orzechów laskowych dla polskiej firmy, zasądził zapłatę 101 tys. dolarów USA z odsetkami, tytułem reszty ceny za sprzedane orzechy.
W trakcie postępowania polska firma podjęła jednak obronę, co więcej – nie kwestionowała wyroku I instancji (nie odwołała się), dopiero w tzw. postępowaniu przed polskim sądem o stwierdzenie wykonalności o wyroku arbitrażu podniosła zarzut, że nie było między kontrahentami zapisu na sąd polubowny.
Faktem jest zaś, że kontrakt zawarto: Gruzini przysłali maila, w którym był też zapis na sąd polubowny, który polski kontrahent podpisał. Na tej podstawie sąd okręgowy uznał, że ów zapis był skuteczny – w sprawie miała zastosowanie konwencja nowojorska o uznawaniu i wykonywaniu zagranicznych orzeczeń arbitrażowych z 10 czerwca 1958 r. Z kolei Sąd Apelacyjny w Katowicach był innego zdania i wniosek Gruzinów oddalił.
On też odwołał się do wspomnianej konwencji, w szczególności do obowiązku przedłożenia oryginału umowy na arbitraż (lub uwierzytelnionego odpisu), tymczasem Gruzini przedstawili tylko skany. Natomiast fakt brania udziału w postępowaniu przed sądem arbitrażowym zdaniem SA nie usuwa (nie sanuje) tych braków.
Sąd Najwyższy nie zgodził się z tym stanowiskiem. Stwierdził, że wymagania konwencji nowojorskiej (art. II ust. 2) są bardziej liberalne, pozwalają na uzgodnienie klauzuli arbitrażowej drogą elektroniczną nawet bez podpisów stron. Czy jednak uczestnik, który brał udział w postępowaniu przed sądem arbitrażowym, może powoływać się skutecznie na nieistnienie lub nieważność zapisu? SN uznał, że nie.
Wskazał, że w doktrynie zagranicznej silnie jest reprezentowane stanowisko, że strona, która wdała się w spór przed sądem polubownym, nie podnosząc zarzutu braku właściwości tego sądu np. bezskuteczności zapisu, traci ten zarzut w postępowaniu o uznanie lub stwierdzenie wykonalności orzeczenia sądu polubownego przed sądem krajowym.
– Istotą konwencji nowojorskiej – dodał w uzasadnieniu Lech Walentynowicz, sędzia sprawozdawca, jest nakaz postępowania stron w zgodzie z zasadami dobrej wiary i dobrymi obyczajami. Ta wykładnia nie toleruje działania nielojalnego wobec współuczestników oraz sądu polubownego, powodującego zbędne koszty i marnotrawstwo czasu.
Sąd Najwyższy aprobuje tę wykładnię, która pozbawia skarżącego zasadności zarzutu o nieistnieniu zapisu. Z tych przyczyn uchylił zaskarżone postanowienie i oddalił zażalenie. W efekcie pozostało jako prawomocne i ostateczne postanowienie I instancji stwierdzające wykonalność zagranicznego arbitrażu.
sygnatura akt V CSK 323/11