Na takim stanowisku stanął w niedawnym wyroku Sąd Najwyższy. Stwierdził, że bezpodstawne wzbogacenie jako podstawa odpowiedzialności pracownika wobec pracodawcy nie jest wykluczone, gdy pracodawca płaci mandat za wykroczenie przeciwko przepisom o bezpieczeństwie w ruchu drogowym nałożony na pracownika (wyrok SN z 12 maja 2011, II PK 277/10).

Co do zasady pracownik, który wskutek niewykonania lub nienależytego wykonania obowiązków pracowniczych ze swej winy wyrządził pracodawcy szkodę, ponosi odpowiedzialność materialną według zasad określonych w kodeksie pracy. Przewidują one m.in. ograniczenia przy szkodzie wyrządzonej nieumyślnie.

Statuują też zasadę, że pracownik nie ponosi odpowiedzialności za szkodę w takim zakresie, w jakim pracodawca lub inna osoba przyczyniły się do jej powstania albo zwiększenia.

Uszczerbek w mieniu podwładnego

Może się zdarzyć, że wykonując swoje zadania pracownik spowoduje szkodę we własnym, a nie szefa mieniu. W takich okolicznościach brak jest podstawy prawnej, aby nałożyć na przełożonego obowiązek jej naprawienia. Jeśli jednak z jakichś powodów pracodawca zapłaci dług pracownika czy w inny sposób naprawi wyrządzoną szkodę, ma prawo żądać rekompensaty od podwładnego.

W grę nie wchodzą jednak zasady pracowniczej odpowiedzialności materialnej, bo szef nie był zobligowany do takiego zachowania przepisami prawa. Ponadto, jeśli pracownik wyrządzi szkodę sam sobie, nie będzie ona szkodą w mieniu pracodawcy. Stąd też, jak podkreśla SN, ryzyko pracodawcy nie obejmuje obowiązku regulowania m.in. mandatów nałożonych na pracowników – kierowców.

W takiej sytuacji, w ocenie SN, możemy sięgnąć do zasad określonych w kodeksie cywilnym. Zamieszczony tam art. 405 przewiduje, że ten, kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści w naturze. Gdyby to nie było możliwe, musi zwrócić jej wartość.

Instytucja bezpodstawnego wzbogacenia, bo o niej mowa, pasuje do sytuacji, w której pracodawca, nie będąc do tego zobowiązany, płaci wspomniany w tezie wyroku mandat obciążający pracownika, tym samym zmniejszając wielkość jego pasywów. Innymi słowy pracownik osiąga korzyść kosztem szefa w istocie bez podstawy prawnej. Ten ostatni ma więc pełne prawo odzyskać całą wyłożoną sumę.

W ocenie SN odpowiedzialność pracownika wobec pracodawcy z tytułu bezpodstawnego wzbogacenia jest odpowiedzialnością inną od odpowiedzialności pracowniczej, w tym odpowiedzialności materialnej. Ale to nie znaczy, że w tym wypadku odpowiedzialność podwładnego jest wykluczona.

Podżeganie bez znaczenia

Przy ocenie przesłanek bezpodstawnego wzbogacenia nie ma znaczenia okoliczność, że szef mógł przyczynić się do powstania szkody, nakłaniając pracownika do szybszej jazdy czy łamania innych przepisów prawa drogowego.

Dzieje się tak dlatego, że omawiana instytucja nie przewiduje dodatkowych obwarowań przy domaganiu się zwrotu korzyści. Nie jest ona oparta na winie i przyczynieniu,  tylko na uzyskaniu korzyści bez podstawy prawnej.

Oczywiście tak czy inaczej podszepty szefa nie usprawiedliwią przecież niezgodnego z prawem działania pracownika, za które ten ostatni będzie musiał odpowiedzieć.

Przykład

Pan Marek zatrudniony na stanowisku kierowcy został zatrzymany za granicą przez policję, która nałożyła na niego mandat, zakazując dalszej jazdy do czasu jego uregulowania.

Szef, chcąc szybko odzyskać samochód, zapłacił mandat pana Marka. W takiej sytuacji, z uwagi na to, że przełożony nie miał obowiązku spłacać cudzego długu, nie ma mowy o odpowiedzialności pracownika za szkodę wyrządzoną pracodawcy.

Zastosowanie znajdzie natomiast właśnie instytucja bezpodstawnego wzbogacenia.

 

—Łukasz Prasołek asystent sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego