Banki zawierając umowy z przedsiębiorcami, często proponują warunki dogodne jedynie dla siebie, co pozwala chronić ich interesy. Dlatego też przy podpisywaniu umów przedsiębiorcy powinni dobrze czytać wszystkie zapisy. Na co więc należy zwrócić uwagę, podpisując regulaminy i umowy?

Za mało ochrony

Przedsiębiorcy nie są niestety chronieni w tak kompleksowy sposób, jak konsumenci w przypadku zawierania umów opierających się na wzorcach umownych lub do nich się odnoszących. W relacjach pomiędzy przedsiębiorcami często występuje asymetria pozycji i siły. Tak jest między innymi w sytuacji, kiedy przedsiębiorca jest klientem banku.

Subiektywne wskaźniki

W toku negocjacji i podpisywania umów z bankiem przedsiębiorca powinien zwracać uwagę przede wszystkim na zapisy zwiększające jego ryzyko. Bank może pozostawić sobie uprawnienie m.in. do jednostronnego ustalenia zobowiązania przedsiębiorcy w sposób arbitralny albo zależny od wskaźników, które są pośrednio lub bezpośrednio zależne od jego decyzji, a więc nie są obiektywne. Może to być chociażby ustalenie przez zarząd banku wskaźnika, który stanowi podstawę wyliczenia należnych odsetek.

Kolejny przykład to uprawnienie banku do zmiany treści zobowiązania klienta w trakcie umowy na mocy jednostronnego oświadczenia, bez jasno określonej podstawy zmiany w umowie czy regulaminie. Treść umowy może też zastrzegać uprawnienie banku do  wiążącej interpretacji umowy, regulaminu, ogólnych warunków.

Warto pamiętać, że banki uznają za doręczone pisma wysłane listem zwykłym na adres przedsiębiorcy po upływie określonego czasu i bez weryfikacji, czy list został rzeczywiście doręczony. Szczególnie może to być kłopotliwe a nawet niebezpieczne, w przypadkach gdy z faktem doręczenia danego pisma związane są daleko idące, negatywne skutki dla przedsiębiorcy.

Groźne nadzabezpieczenie

W praktyce nader często występuje zjawisko nadzabezpieczenia kredytu. Bank udzielając kredytu przedsiębiorcy np. na zakup środków trwałych czy nieruchomości, żąda zabezpieczenia, które przewyższa 100 proc. wartości tego środka trwałego czy nieruchomości.

Zwiększone zabezpieczenie oznacza zwiększone koszty jego ustanowienia, a co za tym idzie sprawia, że koszt kredytu jest wyższy dla przedsiębiorcy, a sam kredyt trudniej dostępny.

Żądanie ze strony banku dodatkowego zabezpieczenia może pojawić się na etapie przed podpisaniem umowy kredytowej albo na etapie jej obowiązywania, gdy bank nie obniży wymaganego zabezpieczenia pomimo spłaty części zadłużenia. W takich właśnie wypadkach można mówić o nadzabezpieczeniu.

Przykład

Przedsiębiorca A podpisał umowę kredytową na zakup kompletnej linii produkcyjnej o wartości 780 tys. zł z bankiem B. Okres spłaty kredytu ustalono na trzy lata. Umowa zakładała, że jako zabezpieczenie kredytu ustanowiona zostanie hipoteka umowna w kwocie 450 tys. zł na prawie użytkowania wieczystego gruntu.

Pozostała część zabezpieczenia to gwarancja bankowa, której miesięczny koszt utrzymania dla przedsiębiorcy A wynosi 5 tys. zł. Po dwóch latach spłacania kredytu przedsiębiorca potrzebował niewielkiego kredytu obrotowego.

Jednak przy rozpatrywaniu jego wniosku kredytowego bank stwierdził, że z uwagi na dotychczasowe obciążenia finansowe (w tym obciążenia wynikające z konieczności utrzymywania gwarancji bankowej w pełnej wysokości) nie otrzyma on kredytu. Negocjacje z bankiem nie przyniosły rezultatu i nie zgodził się on na odstąpienie od zabezpieczenia w postaci gwarancji bankowej w pełnej wysokości, twierdząc, że rezygnacja z tego rodzaju zabezpieczenia nastąpi dopiero po całkowitej spłacie zadłużenia.

Argumentacja przedsiębiorcy, że na obecnym etapie spłaty zabezpieczenie w postaci hipoteki jest wystarczające, nie została uwzględniona.

Ostatecznie spór pomiędzy bankiem B a przedsiębiorcą A rozstrzygnął sąd, który stwierdził, że żądanie utrzymania pełnego zabezpieczenia, pomimo znacznego zmniejszenia kwoty kredytu, może prowadzić w uzasadnionych przypadkach do uznania takiej umowy kredytowej za sprzeczną z zasadami współżycia społecznego i swobody działalności gospodarczej.

Jak się bronić

Rozwiązanie sytuacji, gdy doszło już do nadzabezpieczenia, może być dwojakie. Jeśli formą zabezpieczenia jest hipoteka, to ustawa o księgach wieczystych i hipotece w  brzmieniu ustalonym po nowelizacji, która weszła w życie w 20 lutego 2011, stanowi, że jeśli zabezpieczenie hipoteczne jest nadmierne, to właściciel obciążonej nieruchomości może żądać zmniejszenia sumy hipoteki.

Takie postanowienie ma zapobiegać ryzyku nadzabezpieczenia. Klient banku jest więc chroniony przez roszczenie o obniżenie sumy hipoteki. Ustalenie nieważności umowy hipotecznej zabezpieczającej kredyt mogłoby bowiem powodować nieważność umowy kredytowej, gdyby dowiedziono, że bez takiego właśnie zabezpieczenia czynność polegająca na udzieleniu kredytu nie zostałaby dokonana.

Jeśli wybrano inną formę zabezpieczenia niż hipoteka, to jedyną formą obrony przedsiębiorcy przeciwko bankowi i nadzabezpieczeniu jest podnoszenie, że takie żądanie jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego (podobnie jak w wyroku SN z 20 maja 2004, II CK 354/03, OSNC, 2005/5/91). Nie ma jednak regulacji szczegółowych dla takiego stanowiska.

Wniosek jest prosty. Przedsiębiorcy powinni zabiegać o to, aby w umowie kredytowej znalazły się zapisy regulujące kwestię zabezpieczenia kredytu, na przykład przez stopniową redukcję wysokości zabezpieczenia w miarę spłaty zobowiązań względem banku.

Komentuje Igor Marek, radca prawny w TGC Corporate Lawyers

Zdarza się, że zapisy zawarte w umowach, a częściej w regulaminach czy też ogólnych warunkach umów, są niejasne i dwuznaczne. W efekcie zostawiają szerokie pole do interpretacji przez bank.

Na szczęście praktyka sądów coraz częściej skłania się ku uznaniu, że nie tylko w zakresie stosunków z udziałem konsumentów (art. 385 § 2 kodeksu cywilnego) wszystkie wątpliwości należy tłumaczyć na niekorzyść strony, która zredagowała umowę.

Ryzyko wątpliwości wynikających z niejasnych postanowień umowy, niedających się usunąć w drodze wykładni, powinna bowiem ponieść strona, która zredagowała umowę. Tak między innymi stwierdził Sąd Najwyższy w wyroku z 21 czerwca 2007 (IV CSK 95/07).