Przywrócony od początku tego roku obowiązek rezygnowania z zatrudnienia wraz z przejściem na emeryturę ma znacznie poważniejsze skutki, niż przewidywał projektodawca zmian, czyli minister finansów. W wypadku tysięcy emerytów wprowadza bowiem obowiązek dwukrotnego rezygnowania z pracy wraz z przejściem na emeryturę.
W najtrudniejszej sytuacji jest przeszło 325 tys. osób, którym przysługuje prawo do emerytury pomostowej.
Zgodnie z przepisami, aby skorzystać z tego okresowego świadczenia, muszą bowiem zrezygnować z pracy. Jeśli znajdą później zatrudnienie, po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn), będą musieli zrezygnować ze swojej nowej pracy jeszcze raz. Inaczej nie dostaną z ZUS dożywotniej emerytury.
Sprawa dotyczy także osób, które przeszły na wcześniejsze emerytury, a teraz obliczają swoje świadczenia na nowo po przepracowaniu 30 miesięcy i osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego. Nawet jeśli ZUS korzystnie przeliczy im świadczenie, nie dostaną podwyżki, dopóki nie zrezygnują z zatrudnienia i nie złożą w ZUS świadectwa pracy.
Wcześniejsza emerytura, np. za pracę w szczególnych warunkach, to świadczenie oddzielne od emerytury przyznawanej w wieku powszechnym. Dlatego do obu tych świadczeń oddzielnie stosuje się nowe przepisy o zawieszaniu emerytury, jeśli ubezpieczony nie zrezygnuje z dotychczasowego zatrudnienia.
Ci emeryci są jednak w lepszej sytuacji od osób uprawnionych do emerytur pomostowych, nie tracą bowiem prawa do dotychczasowego świadczenia. Po prostu nie dostają podwyżki.
– Stawianie takich dwóch granic to nic innego jak nadmierne wkraczanie państwa w decyzje emerytów, przeregulowanie i utrudnianie dostępu do świadczeń – mówi Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan, członek rady nadzorczej ZUS. – Choć uważam, że należy rezygnować z pracy przed przejściem na emeryturę, takie mechanizmy to już przesada.
Zobacz też: Trzeba pomóc emerytom na etacie
Więcej w artykułach:
Więcej w serwisach:
Pracownik idzie na emeryturę lub rentę
