Przyjęty wczoraj poselski projekt nowelizacji prawa zamówień publicznych zakłada, że w razie rozwiązania umowy (wypowiedzenia jej lub odstąpienia) z firmą, która źle wykonuje inwestycję, zamawiający będzie ją wykluczał z kolejnych organizowanych przez siebie przetargów. Wartość niezrealizowanej umowy musi wynieść co najmniej 5 proc., a powodem jej zerwania mają być okoliczności, za które przedsiębiorca ponosi odpowiedzialność.

Bezpośrednim powodem tych zmian była głośna sprawa budowy autostrady A1. W grudniu 2009 r. GDDKiA z powodu opóźnień zerwała kontrakt z konsorcjum, na którego czele stała austriacka spółka Alpine Bau. Ta sama firma wróciła jednak na plac budowy, bo wygrała kolejny przetarg na dokończenie prac. Nowe przepisy mają uniemożliwić takie sytuacje.

Projekt wzbudził ostry sprzeciw organizacji skupiających przedsiębiorców. Argumentowali, że losy firm będą leżeć w rękach urzędników, którzy bez wyroku sądowego zadecydują, kto nie może startować w przetargach aż przez trzy lata.

– Ten projekt zakłada domniemanie winy. Nawet przestępców się lepiej traktuje, gdyż przysługuje im domniemanie niewinności. Dlaczego rząd nie ufa przedsiębiorcom? – pytał przed głosowaniem w Sejmie Adam Rogacki, poseł PiS, zwracając uwagę, że poza rządową do komisji sejmowej nie wpłynęła żadna opinia pozytywnie oceniająca projekt.

– To walka z nierzetelnością przedsiębiorców. Przepisy gwarantują im jednak prawo do obrony. Po wykluczeniu z przetargu, będą mogli złożyć odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej, która rozstrzygnie, czy umowę rzeczywiście wykonywali nierzetelnie – ripostował Łukasz Gibała z PO.

Nowe prawo nie będzie oznaczać, że przedsiębiorca, z którym zostanie rozwiązana umowa, całkowicie straci dostęp do rynku zamówień publicznych. Będzie wykluczany jedynie z przetargów organizowanych przez zamawiającego, który zerwał z nim kontrakt. W pozostałych będzie mógł startować.

etap legislacyjny: skierowana do Senatu