Pod koniec września ruszyła internetowa kampania Business Software Aliance (BSA) mająca na celu zwrócenie uwagi pracowników na korzystanie przez pracodawców z nielegalnego oprogramowania. Ma ona zachęcić ich do zgłaszania firmowego piractwa komputerowego.

Szacuje się, że 54 proc. oprogramowania w przedsiębiorstwach ma nielegalne pochodzenie.

W ubiegłym roku 281 razy pracownicy informowali BSA, że ich firmy korzystają z nielicencjonowanych programów komputerowych. Z tego ok. 10 proc. trafiło na drogę sądową, a w 180 wypadkach doszło do ugody.

– Zanim wobec pracodawcy zostaną wyciągnięte środki prawne, informacja dotycząca używania pirackich programów jest weryfikowana np. przez producenta programu, który wie, czy tej firmie sprzedał licencję na dany program. Zgłoszenia dotyczą nie tylko specjalistycznych programów graficznych, ale także zwykłych systemów operacyjnych – mówi Bartłomiej Witucki, koordynator BSA w Polsce.

Z tytułu odszkodowań i kosztów legalizacji firmowego oprogramowania w ubiegłym roku przedsiębiorcy wydali ponad 800 tys. zł.

Pracodawcy ponoszą też odpowiedzialność karną za naruszenie art. 278 § 2 kodeksu karnego oraz ustawy o prawie autorskim. Najczęściej sankcją jest kara w zawieszeniu.

[srodtytul]Rewanż na firmie [/srodtytul]

Przeważnie informacja o używaniu nielegalnych programów przekazywana jest na numer infolinii. W Polsce BSA nie płaci za donos, chociaż w innych krajach informator dostaje gratyfikację finansową.

– Kiedy kilka miesięcy temu media obiegła informacja dotycząca nagrody dla Brytyjczyka, dostaliśmy kilkanaście e-maili z pytaniem, czy nasz oddział też płaci. Nie prowadziliśmy badań na temat motywów, jakimi kierowali się informatorzy, ale z moich doświadczeń wynika, że głównym jest chęć rewanżu na firmie, konflikt. Podejrzewamy, że część zawiadomień pochodzi od konkurujących ze sobą przedsiębiorców – mówi Witucki.

Używanie nielegalnego oprogramowania to element nieuczciwej konkurencji, bo firmy pracujące na nielegalnych programach mogą oferować tańsze usługi.

Nie ma 100-procentowego sposobu zabezpieczenia się przed instalowaniem nielegalnych programów przez pracowników. Firmy mają jednak możliwość podejmowania działań na szczeblu formalnym i technicznym, by zminimalizować ryzyko łamania prawa i odpowiedzialności.

[srodtytul]Można się bronić[/srodtytul]

– Najczęściej opracowuje się procedury tzw. polityki bezpieczeństwa, w której na poziomie pracodawcy określa się zasady używania sprzętu komputerowego. Poza tym z reguły pracownik mający do dyspozycji komputer musi podpisać zobowiązanie, że nie będzie korzystał z nielicencjonowanego oprogramowania pod rygorem odpowiedzialności dyscyplinarnej – mówi Michał Sajdak z firmy Securitum.

Przypomina on, że pracodawca może zabezpieczyć sprzęt, blokując możliwość bycia administratorem. Takiego zabezpieczenia nie złamie zdecydowana większość pracowników.

– Inną metodą zabezpieczania firmy są audyty oprogramowania. Firma zewnętrzna sprawdza całą zawartość serwerów, dysków i porównuje wynik z liczbą wykupionych licencji na użytkowanie jakiegoś programu – mówi Mariusz Odias z firmy Calltech.

Organizator kampanii BSA skupia producentów oprogramowania. Działa w 60 krajach.

[ramka][b]Komentuje Marcin Huczkowski, prawnik w WKB Wierciński, Kwieciński, Baeh[/b]

Niezależnie od odpowiedzialności pracodawcy w stosunku do osób trzecich, pracownik odpowiada za szkodę wyrządzoną pracodawcy, np. związaną z użyciem nielegalnego oprogramowania, do wysokości trzykrotności swojego miesięcznego wynagrodzenia. Odpowiada bez ograniczeń, jeśli wyrządził szkodę umyślnie. Dodatkowo pracodawca będzie mógł wtedy rozwiązać umowę z winy pracownika. Warunkiem jest to, by zamieścił wcześniej w regulaminie pracy bądź w umowie o pracę odpowiednie postanowienia zabraniające zatrudnionym instalowania i używania nielegalnego oprogramowania. Pracodawca ma też prawo przeprowadzania kontroli i ewentualnego usuwania oprogramowania instalowanego na komputerach pracowników.[/ramka]

[i]Masz pytanie, wyślij e-mail doautora[mail=t.zalewski@rp.pl]t.zalewski@rp.pl[/mail][/i]