Takie postępowanie szefa jest naganne i urąga zasadom współżycia społecznego. Dlatego osoby tak potraktowane mają prawo do odszkodowania za doprowadzenie przez zatrudniającego do wygaśnięcia stosunku pracy z naruszeniem prawa na podstawie art. 67 w związku z art. 56 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=B5E347C50E4D2860978BAD3D891C7A48?n=1&id=76037&wid=337521]kodeksu pracy[/link] – uznał Sąd [b]Najwyższy w wyroku z 24 września 2009 r. (II PK 58/09)[/b].
Rekompensata wynosi wynagrodzenie za okres wypowiedzenia, a gdy osoba zwolniona była zatrudniona na podstawie umowy o pracę na czas określony albo na czas wykonania określonej pracy – pensja za okres, do którego angaż miał trwać, byle nie więcej niż za trzy miesiące.
[srodtytul]O co chodziło[/srodtytul]
Irena Ł. i Marian T. od dziesięciu lat pracowali w departamencie prawnym Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Kobieta zajmowała ostatnio kierownicze stanowiska, a mężczyzna był ceniony za doświadczenie i wiedzę, zwłaszcza w zakresie zamówień publicznych. Ich pracodawca od lat przechodził przekształcenia organizacyjne, które przejawiały się m.in. w ciągłej zmianie jego nazwy.
Rozwiązanie spraw kadrowych w dobie przeobrażeń regulował art. 20 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=180531]ustawy z 29 grudnia 2005 r. o przekształceniach i zmianach w podziale zadań i kompetencji organów państwowych właściwych w sprawach łączności, radiofonii i telewizji (DzU nr 267, poz. 2258),[/link] która weszła w życie 14 stycznia 2006 r.
W świetle tego przepisu osoby zatrudnione w URTiP stały się tego dnia pracownikami Urzędu Komunikacji Elektronicznej w trybie art. 231 k.p., ale ich stosunki pracy miały ewentualnie wygasnąć po trzech miesiącach (czyli 14 kwietnia 2006 r.) w razie:
- niezaproponowania im nowych warunków pracy lub płacy przed 14 kwietnia 2006 r.,
- odrzucenia przez nich nowych warunków.
Irena Ł. i Marian T. w ten właśnie sposób stracili posady, jako jedyni w departamencie prawnym.
[srodtytul]Zwolnieni mieli rację[/srodtytul]
Zwolnieni natychmiast złożyli pozwy do sądu pracy, domagając się odszkodowań. Nie spodobał im się styl rozstania i towarzysząca mu atmosfera. Pracodawca powołał specjalną komisję do wytypowania osób, z którymi nie zamierzał kontynuować współpracy.
Komisja brała pod uwagę takie kryteria, jak bliskie nabycie uprawnień emerytalnych, dodatkowe źródła dochodów i konieczność dalszego zatrudniania danej osoby z punktu widzenia przełożonego bądź brak takiej konieczności. Z prawnego departamentu komisja wybrała jedynie tych dwoje.
Niedługo po ich odejściu dyrektor generalny przyjął czterech innych radców prawnych. W sądzie pracodawca tłumaczył się, że niezbędne były redukcje. W pierwszej i drugiej instancji przegrał, a mimo to złożył skargę kasacyjną.
[srodtytul]To nadużycie prawa[/srodtytul]
Pracodawca może w takich okolicznościach doprowadzić do przewidzianego prawem wygaśnięcia stosunku pracy, ale nie wolno mu przy tej okazji arbitralnie traktować pracowników. Nie ma prawa wykorzystywać ustawowego instrumentu stworzonego do wspomożenia procesu reorganizacji urzędu do pozbycia się niewygodnych podwładnych.
W tym celu szefowi służy wypowiedzenie, które zresztą planował tym właśnie osobom wręczyć. Sąd ma prawo oceniać w takiej sytuacji zachowanie pracodawcy. Uznał, że tym razem dyrektor nie zaproponował nowych warunków pracy i płacy, aby poniżyć osoby zwalniane.
To jawne nadużycie prawa – stwierdził SN, potwierdzając poprawność wyroków zapadłych w niższych instancjach. Irenę Ł. i Mariana T. to usatysfakcjonowało. Nie odzyskali wprawdzie stanowisk, ale za to dostali trzymiesięczne odszkodowania.