W trzecim, zakończonym w maju, naborze wniosków w programie dla Europy Środkowej złożono 136 projektów. Świadczy to o zainteresowaniu środkowoeuropejskich instytucji i firm współpracą międzynarodową m.in. w dziedzinach: innowacji, poszanowania środowiska oraz konkurencyjności miast i regionów.
Z Polski wpłynęło zaledwie dziewięć wniosków, choć pula konkursu była niemała – 60 mln euro, a łączny budżet programu to prawie 300 mln euro. To pieniądze dla wnioskodawców z ośmiu państw UE (Austria, Czechy, Niemcy, Węgry, Włochy, Polska, Słowacja, Słowenia) i zachodniej Ukrainy. – Zainteresowanie tymi projektami dopiero przed nami. Na razie granty z polskich programów operacyjnych są „ciekawsze”, ale to się zmieni w miarę wyczerpywania tych środków – mówi Jerzy Kwieciński, ekspert BCC.
Potencjalnych chętnych zniechęcają formalności. – Procedury są rozbudowane. Projekt trzeba samemu prefinansować. Choć prowadzimy go od półtora roku, nie dostaliśmy jeszcze ani grosza – żali się Ryszard Szpadt ze spółki Wameco, który wraz z partnerami z Austrii realizuje przedsięwzięcie dotyczące przeciwdziałania nieformalnemu zbieraniu odpadów elektronicznych i wielkogabarytowych. Wskazuje, że dwustopniowa (w Warszawie i Wiedniu) ocena wniosków o płatność jest bardzo długa.
Potwierdzają to urzędnicy z krakowskiego magistratu. – System rozliczania jest niefortunny – mówi Grzegorz Grzybczyk z Biura Funduszy Europejskich Urzędu Miasta Krakowa. Dodaje, że dla samorządów to mniej uciążliwe, ale dla firm bardzo. Kraków, tak jak firma Wameco, został do projektu zaproszony. Zresztą miasto realizuje kilka przedsięwzięć z tego programu, choć w żadnym nie jest wnioskodawcą (głównym partnerem).
Po dwóch naborach w 54 projektach uczestniczy 105 polskich partnerów, ale tylko sześciu nimi zarządza jako główni partnerzy. Pod koniec roku liczba ta może wzrosnąć do 15. Wtedy zapadną też decyzje co do wniosków z trzeciego naboru.