Wiadomo, iż wielu przedsiębiorców, uwikłanych w kontrakty opcyjnie, znalazło się w sytuacji, w której nie jest już w stanie wykonywać przyjętych przez siebie zobowiązań.

Rozwiązanie opcji (o ile w ogóle jest możliwe) wiąże się z koniecznością zapłaty na rzecz banku tzw. kwoty ekspozycji. Ich wysokość ustalana jest jednostronnie przez bank na podstawie kryteriów, których udostępnienia zainteresowanym banki skutecznie odmawiają. Kwoty te przekraczają możliwości finansowe firm. Nie widać także szans – ze względu na twardą pozycję banków – na renegocjowanie kontraktów lub negocjowanie korzystniejszych warunków ich rozwiązania.

Alternatywa poszukiwania ochrony na drodze procesu sądowego staje się zatem dla przedsiębiorcy w zasadzie jedyną szansą uwolnienia się od zobowiązań przyjętych w kontraktach opcyjnych.

[srodtytul]Nie ma wspólnego mianownika[/srodtytul]

Przedsiębiorca rozważający złożenie pozwu do sądu musi pamiętać, że nie da się zastosować do wszystkich transakcji opcyjnych wspólnego mianownika. O powodzeniu konkretnego procesu decydować będą przede wszystkim okoliczności danej sprawy, a jeszcze bardziej praktyczna możliwość wykazania przez przedsiębiorcę określonych faktów, wskazujących na naruszenie przez banki przepisów prawa lub zasad współżycia społecznego.

W licznych wypadkach można wskazać na istotne nieprawidłowości i naruszenia prawa leżące po stronie banków. Generalnie sprowadzają się one do braku należytego informowania klientów o skutkach zawieranych umów i ryzyku z tym związanym. Niekiedy polegają wręcz na wykorzystywaniu nieświadomości i niedoświadczenia klientów poprzez przedstawianie im niepełnego lub zafałszowanego stanu rzeczy.

Wykazanie takich okoliczności teoretycznie stwarza kontrahentom transakcji opcyjnych, usiłującym uwolnić się od ich dalszego wykonywania, możliwość powołania się na instytucję błędu (art. 84 k.c.), a nawet podstępu (art. 86 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=99945B1F7860D096BF24CA23AE087B7E?id=70928]k.c.[/link]), co pozwalałoby im uchylić się od skutków zawartych umów. Inna możliwość to powołanie się na przepisy kodeksowe dotyczące wyzysku (art. 388 k. c.), które pozwalają w szczególności na żądanie rozwiązania umów, i to ze skutkiem wstecznym.

Jednak w odniesieniu do pewnego zakresu transakcji opcyjnych skuteczne wykorzystanie wskazanych instrumentów prawnych wydaje się raczej wątpliwe. Dotyczy to przede wszystkim transakcji dokonywanych przez przedsiębiorców wyspecjalizowanych lub korzystających z profesjonalnego doradztwa, w szczególności gdy przedsiębiorca, zawierając kontrakt opcyjny, obejmujący w swej strukturze wystawienie opcji zobowiązującej go do sprzedaży waluty na rzecz banku po określonym kursie, dysponował pełnym opisem mechanizmu transakcji i powinien był zdawać sobie sprawę z grożącego mu ryzyka.

Oprócz wskazanych już instytucji błędu, podstępu lub wyzysku mogących służyć obaleniu kontraktu opcji, warto zwrócić uwagę na stosunkowo mało do tej pory akcentowaną kwestię oceny poszczególnych kontraktów opcyjnych z punktu widzenia ich zgodności z zasadami współżycia społecznego. Nadużycie tychże powoduje bowiem najdalej idące konsekwencje prawne, tzw. nieważność bezwzględną czynności prawnej (art. 58 § 2 k.c.). Stwierdzenie przez sąd nieważności kontraktu opcyjnego z powodu jego niezgodności z zasadami współżycia społecznego oznaczałoby więc, iż czynność taka od samego początku nie wywołała żadnych skutków prawnych. Przedsiębiorca będący stroną takiego nieważnego kontraktu nie tylko nie będzie zobowiązany do jego dalszego wykonywania, lecz również może żądać zwrotu tego, co świadczył do tej pory (świadczenie to będzie bowiem świadczeniem nienależnym w rozumieniu art. 410 § 2 k.c.). Postulat konieczności działania zgodnie z zasadami słuszności, uczciwego obrotu i wzajemnej lojalności odnieść należy do wszystkich podmiotów prawa. Nie ma powodów, dla których z zachowania tych kryteriów miałyby zostać zwolnione banki. Ze względu na pełnione przez nie funkcje i zajmowaną pozycję, postulat uczciwości i lojalnego stosunku wobec kontrahenta zyskuje w odniesieniu do banku zupełnie szczególną wagę.

[srodtytul]Bezkosztowa struktura[/srodtytul]

W tym miejscu warto przeanalizować kwestię tzw. struktur bezkosztowych. Zostały one wprowadzone przez banki do obrotu na masową skalę wczesną jesienią 2008 roku. Wiążą się one z wystawianiem sobie wzajemnie opcji przez bank i klienta. Klient zwolniony jest z ponoszenia opłaty opcyjnej („bezkosztowość”) w zamian za co wystawia jednak na rzecz banku tzw. opcję call, stwarzającą dla klienta zobowiązanie do sprzedaży bankowi na jego żądanie waluty po określonym kursie. W ten sposób bank rezygnuje z wynagrodzenia w postaci tradycyjnej premii opcyjnej, licząc na osiągnięcie zysku z ewentualnego wykonania przez siebie wystawionej przez klienta opcji call – poprzez nabycie od klienta waluty po ustalonym w umowie kursie, jeżeli kurs taki będzie niższy niż kurs obowiązujący w przyjętej dacie (kolejnych datach) realizacji opcji. Bank nie pobiera tu (tak jak przy zwykłej opcji put) stałego wynagrodzenia za świadczoną usługę. Sam staje się uczestnikiem gry, w której interes banku jest całkowicie sprzeczny z interesem klienta.

Należy zaznaczyć, że najczęściej transakcje opcyjne zawierane były przez banki z przedsiębiorcami, z którymi bank pozostawał w stałych, niekiedy wieloletnich stosunkach gospodarczych oraz różnego typu powiązaniach kontraktowych (zwłaszcza kredytowych). Zwyczajową praktyką jest w przypadku tego typu współpracy przeznaczanie do kontaktu z przedsiębiorcą konkretnego pracownika banku, tzw. opiekuna. Opiekun stara się zapewnić klientowi wszechstronną informację o oferowanych produktach i dobrać je odpowiednio do jego potrzeb. Budowana w taki sposób relacja może być korzystna dla obu stron, bowiem bank zapewnia sobie zbyt produktów, przedsiębiorca zaś otrzymuje o nich informację i może podjąć decyzję o potrzebie ich nabycia, kalkulując jednocześnie ich koszt – zwykle prowizję banku. W przypadku opcji walutowych opartych na strukturze bezkosztowej powyższy model współpracy zostaje całkowicie zaburzony. Bank odrzuca bowiem prowizyjność wynagrodzenia za wystawienie opcji put i wciąga przedsiębiorcę w „grę kursową”, samodzielnie ustalając jej zasady. W wielu przypadkach zasady tej gry nie są odpowiednio wyjaśniane klientowi i często sama gra odbywa się znaczonymi kartami.

Od rozstrzygnięć sądów w sprawach dotyczących opcji będzie zależeć byt całej grupy polskich przedsiębiorców. Z wielkim zainteresowaniem oczekiwać należy więc pierwszych orzeczeń, w tym w zakresie ewentualnych wniosków o udzielanie przedsiębiorcom zabezpieczenia powództwa poprzez zakazanie bankom prowadzenia przez czas trwania procesu działań egzekucyjnych. Orzeczenia w sprawach opcyjnych mogą w istotny sposób ukierunkować rozwój polskiego prawa cywilnego, w tym w szczególności na nowo podjąć próbę definiowania aksjologii prawa cywilnego w obrocie profesjonalnym.