Taka operacja nosi miano cesji albo przelewu. Ma oparcie bezpośrednio w kodeksie cywilnym. Pozwala on wierzycielowi przenieść – i to bez zgody dłużnika – wierzytelność na osobę trzecią, o ile nie sprzeciwia się to ustawie, zastrzeżeniu umownemu albo właściwości zobowiązania. Co ważne, wraz z wierzytelnością przechodzą na nabywcę wszelkie związane z nią prawa, w szczególności roszczenie o zaległe odsetki (art. 509 kodeksu cywilnego).
Aby do przelewu doszło, strony nie muszą nawet pisać w umowie, że przenoszą wierzytelność. Wystarczy, że się do tego zobowiążą. Jest to tzw. podwójny skutek umowy zobowiązującej. Zgodnie z prawem umowa sprzedaży, zamiany, darowizny lub inna umowa zobowiązująca do przeniesienia wierzytelności przenosi wierzytelność na nabywcę, chyba że przepis szczególny stanowi inaczej albo że strony inaczej postanowiły (art. 510 k.c.). Warto pamiętać, że jeżeli zawarcie umowy przelewu następuje w wykonaniu zobowiązania wynikającego z jakiejś uprzednio zawartej umowy, to ważność cesji zależy od ważności tej poprzedniej umowy. Jeśli okaże się kiedyś, że była ona wadliwa, z samym przelewem też mogą być kłopoty.
[srodtytul]W jaki sposób[/srodtytul]
Zasadą jest, że cesji można dokonać w dowolnej formie. Jeśli zatem ktoś zamówił u ciebie przez telefon towar, a potem za niego nie zapłacił, to wierzytelność przeciw niemu możesz przenieść nawet ustnie. Od tej reguły są jednak wyjątki. Przede wszystkim, jeżeli wierzytelność jest stwierdzona pismem, przelew tej wierzytelności powinien być również pismem stwierdzony (art. 511 k.c.). Stwierdzenie pismem to nie to samo co forma pisemna. Wobec braku w przepisach jakichkolwiek wskazówek na ten temat przyjmuje się na ogół, że w zupełności wystarcza tu nawet krótki zapisek jednej ze stron. Druga nawet nie musi go potwierdzać.
To jednak nie wszystkie ułatwienia. Jeśli bowiem umowa została zawarta w jakiejś formie szczególnej, to cesja już tej formy nie wymaga. Cały czas wystarczy tylko stwierdzenie pismem
[ramka][b]Przykład[/b]
Jedna firma sprzedaje drugiej towar. Podpisy pod umową poświadczają u notariusza. Jedna ze stron opóźnia się z zapłatą, więc dostawca sprzedaje wierzytelność firmie windykacyjnej. Taki przelew nie wymaga już notarialnego potwierdzania podpisów.[/ramka]
[srodtytul]Uwaga w sądzie[/srodtytul]
Warto jednak pamiętać o pewnym niuansie. Wiąże się on z przebiegiem procesu sądowego. Postępowanie takie kończy się – o ile racja okaże się po stronie powoda – wydaniem przez sąd wyroku czy nakazu zapłaty. Z reguły stwierdza ono obowiązek spełnienia jakiegoś świadczenia. Orzeczenia takie noszą zbiorczą nazwę tytułów egzekucyjnych.
Aby na podstawie takiego tytułu można było wszcząć postępowanie komornicze, sąd musi jeszcze przybić na tym dokumencie specjalną pieczęć, zwaną klauzulą wykonalności. Z takiego tytułu wynika wówczas m.in., kto może się domagać jakiegoś świadczenia (np. zapłaty), a kto ma je spełnić.
Co to wszystko ma wspólnego z cesją? Otóż ma. Wyobraźmy sobie, że uprawnienie lub obowiązek po powstaniu tytułu egzekucyjnego albo już w toku sprawy – ale przed wydaniem tego tytułu – przeszły na inną osobę. Ot, choćby doszło do opisywanej tu umowy przelewu. Co wtedy? Nabywca nie jest przecież wymieniony w orzeczeniu. Komornik nie będzie więc miał podstawy do wykonywania jego poleceń. I tu właśnie zbiegają się przepisy o cesji i regulacje proceduralne.
Ustawodawca nakazuje bowiem sądowi nadać klauzulę wykonalności na rzecz lub przeciwko tej osobie. Jest jednak jeden warunek: przejście uprawnienia musi zostać wykazane dokumentem urzędowym lub nawet prywatnym, ale z podpisem urzędowo poświadczonym (art. 788 kodeksu postępowania cywilnego).
Innymi słowy, zwykła forma pisemna cesji wówczas nie wystarczy. Konieczne będzie przynajmniej notarialne potwierdzenie podpisu. Wydaje się, że wizyta u notariusza może się odbyć już po dokonaniu cesji. Byle tylko miało to miejsce przed podjęciem działań egzekucyjnych przez nowego wierzyciela.