Wysyłkowy handel lekami na receptę jest formalnie zakazany. Tak wynika z prawa farmaceutycznego oraz rozporządzenia w sprawie wysyłkowej sprzedaży produktów leczniczych wydawanych bez przepisu lekarza (DzU z 2008 r. nr 60, poz. 374).

E-apteki tłumaczą jednak, że nie łamią prawa. Co prawda handlują lekami na receptę, ale nie można tego traktować jako sprzedaży wysyłkowej. Wydają takie leki z apteki tylko klientowi lub upoważnionym przez niego osobom, w tym firmom kurierskim. – Pacjent może zamówić sobie odbiór przez kuriera, to on się z nim umawia – mówi Jacek Denkowski, prezes portalu Domzdrowia.pl, który ostatnio debiutował na giełdowej platformie NewConnect. E-apteka może też polecić firmę, z którą stale współpracuje. – Każde nasze nowe rozwiązanie wcześniej konsultujemy z prawnikami, informujemy też o nim inspekcję farmaceutyczną – dodaje J. Denkowski.

Warszawska Superapteka.pl zastrzega, że można przez Internet zamówić lek na receptę, ale odebrać go wolno albo osobiście, albo przez tzw. wolontariusza. Chodzi o to, że za sprzedaż wysyłkową uważa się tylko taką, w której do realizacji recepty dochodziłoby poza siedzibą apteki (patrz opinia).

Medykamenty przez Internet można zamówić też w aptekach “Dbam o zdrowie”. Choć na stronie internetowej widnieje zastrzeżenie, by dowozu ich do pacjentów nie kojarzyć ze sprzedażą wysyłkową, to jednak firma zdecydowała się, aby jej flota transportowa spełniała wymogi rozporządzenia. Taka działalność e-aptek oburza Stanisława Piechulę, prezesa Śląskiej Izby Aptekarskiej. – Handel lekami na receptę w Internecie to naciąganie przepisów – mówi.

– Nie wykluczam, że nowela jest potrzebna, ale jeszcze nie teraz. Za mało czasu upłynęło, by ocenić funkcjonowanie ustawy – mówi Zbigniew Niewójt, zastępca głównego inspektora farmaceutycznego.

Agnieszka Deeg-Dąbrowska, radca prawny, partner w kancelarii CMS Cameron McKenna, podkreśla, że należałoby też poprawić prawo farmaceutyczne: – Można dokładnie uregulować zasady odpowiedzialności podczas wydawania leku z apteki internetowej, a także kwestie zwrotów. Są bowiem kłopoty z interpretacją sytuacji, w której pacjent się rozmyśla i chce oddać specyfik bez podania przyczyny.

Możliwość oddania leków do apteki w terminie dziesięciu dni gwarantuje rozporządzenie. Apteki internetowe zastrzegają jednak w swoich regulaminach, że nie będą przyjmować w ciągu dziesięciu dni wszystkich zwrotów. “Produkty lecznicze i wyroby medyczne mogą być zwracane do apteki wyłącznie z powodu wady jakościowej lub niewłaściwego ich wydania” – informuje swoich klientów portal E-lek.pl.

Dla e-aptek to istotny problem, bo gdyby musiały przyjmować wszystkie zwroty (a oddane leki muszą utylizować), to mogłyby zbankrutować z powodu ponoszonych strat.

Apteki powołują się też na sprzeczności w prawie farmaceutycznym i konsumenckim nie tylko polskim, ale i europejskim. Być może sprawę rozstrzygnie dopiero Europejski Trybunał Sprawiedliwości, bo polskie sądy przed wydaniem ostatecznego wyroku w takiej sprawie (jeśli do nich trafi) muszą wystąpić z pytaniem do ETS, jeśli nie wiedzą, jak zinterpretować unijne przepisy.

Przy sprzedaży leków przez Internet recepty realizuje się sposobem tzw. sprzedaży pełnomocniczej. Decydujący jest fakt, kiedy formalnie następuje wydanie kupującemu leku i na niego przechodzi ryzyko np. jego uszkodzenia. W sprzedaży wysyłkowej jest to moment przekazania leku pacjentowi po dotransportowaniu go do niego. Sprzedaż leków na receptę opiera się na tym, że sam pacjent bądź też firma kurierska lub inny podmiot w imieniu pacjenta odbiera lek z apteki. Ryzyko przechodzi więc w tym momencie na pacjenta. Wtedy apteka nie oferuje dowozu leku do klienta, lecz tylko umożliwia odbiór osobisty przez samego pacjenta albo upoważnione przez niego podmioty (np. firmę kurierską).

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.kosiarski@rp.pl