– Bruksela w ramach pakietu antykryzysowego wprowadziła wiele ciekawych rozwiązań w funduszach pomocowych. Efekty tych działań widoczne będą jednak dopiero w tym roku – ocenia Jan Olbrycht, europoseł, członek komisji budżetowej oraz rozwoju regionalnego.
Fundusze na lata 2007–2013, z których wspierany jest rozwój przedsiębiorczości, infrastruktury i rynku pracy dla wszystkich krajów Unii Europejskiej, to aż 336 mld euro. Do końca 2009 r. do kasy państw członkowskich trafiło z tej kwoty ok. 13,4 proc., czyli 45 mld euro – wynika z ostatnich danych Brukseli. Najwięcej do Polski, ok. 8,8 mld euro, ponieważ to my mamy największy budżet pomocowy na lata 2007–2013. Ale sporo też Bruksela wypłaciła Niemcom i Hiszpanii – po 4,8 mld euro, a Czechom i Węgrom – po 3,3 mld euro.
W porównaniu z poprzednimi latami widać spore przyspieszenie. Na koniec 2008 r. płatności z Brukseli wyniosły 17,8 mld euro, w samym tylko 2009 r. – 27 mld euro. Największe postępy – wśród krajów, których budżet pomocowy jest większy niż 10 mld euro – zrobiły Niemcy, Hiszpania i Francja (wśród nowych krajów najlepiej radzą sobie Litwa, Łotwa i Estonia). Litwini przeanalizowali, że fundusze unijne dodają im ok. 3 pkt proc. do wzrostu PKB.
Choć ogólne kwoty dotyczące płatności z unijnego budżetu robią wrażenie, eksperci podkreślają, że po kryzysowym 2009 r. można było spodziewać się większego przyspieszenia. Tym bardziej że Komisja Europejska jeszcze pod koniec 2008 r. zachęcała, by fundusze na lata 2007–2013 r. traktować jako instrument osłony antykryzysowej. Przygotowała szereg korzystnych dla beneficjentów zmian – np. możliwości udzielenia dotacji do 100 proc. potrzeb przedsiębiorcy związanych z rynkiem pracy czy do 500 tys. euro bezzwrotnej pomocy dla zagrożonych firm itp.
– Większość z dotychczas wypłaconych kwot, ok. 60 proc., to zaliczki – mówi Jerzy Kwieciński, były wiceminister rozwoju regionalnego. Zaliczki są automatycznie przelewane wszystkim państwom członkowskim, niezależnie od poczynionych przez nie starań. – Jedynie 40 proc. (ok. 18 mld euro) to wynik rzeczywiście realizowanych projektów, czyli refundacja poniesionych już wydatków. A to oznacza średnie tempo wykorzystania pomocy – wyjaśnia Kwieciński.
– To m.in. efekt biurokracji – uważa Marzena Chmielewska, ekspert ds. funduszy UE z PKPP Lewiatan. – I po stronie Komisji Europejskiej, i po stronie państw członkowskich. Przykładowo, do dziś Komisja nie przyjęła zmian, dzięki którym musi zatwierdzać do realizacji tylko projekty o wartości powyżej 50 mln euro. Polska z kolei prawie przez rok przygotowywała projekt rozporządzenia, jak udzielać dotacji dla firm dotkniętych przez kryzys.
Państwa członkowskie też nie rwą się do stosowania nowych instrumentów np. rynku pracy, choć to jeden z priorytetów unijnych urzędników. – Z naszych spotkań w Brukseli wynika, że Polska w tym względzie jest pokazywana jako przykład – mówi Chmielewska. U nas rzeczywiście program „Kapitał ludzki” dosyć szybko został dostosowany do zmian na rynku pracy.