Pomoc skierowana jest do firm, które popadły w kłopoty na skutek kryzysu po 1 lipca 2008 r. Maksymalna dotacja to 500 tys. euro (czyli ok. 2 mln zł). Przedsiębiorca może ją przeznaczyć na dokończenie inwestycji, które umożliwią kontynuowanie produkcji, świadczenie usług lub zmianę profilu działalności. Granty są bezzwrotne, pod warunkiem że przez trzy – pięć lat firma nie zmieni dotowanego projektu. Dokładne procedury ubiegania się o wsparcie mają wypracować władze samorządowe.
Budżet państwa na programie nie ucierpi, finansowany będzie bowiem z funduszy unijnych, z regionalnych programów operacyjnych – wynika z projektu rozporządzenia przygotowanego przez resort rozwoju regionalnego.
– To kolejny dobry pomysł, bo wsparcie na pewno przyda się przedsiębiorcom – komentuje Maciej Grelowski z Business Center Club. – Tylko musi być realizowany rozsądnie. Wcześniejsze działania antykryzysowe rządu, ze względu na skomplikowane, wygórowane warunki stawiane przedsiębiorcom, nie przyniosły efektów.
– Jeśli firmy skorzystają z tego instrumentu, to fantastycznie, ale wydaje się, że jest on wprowadzany trochę za późno – zauważa Ewa Fedor z Konfederacji Pracodawców Polskich. Komisja Europejska pozwoliła na antykryzysową pomoc publiczną dla zagrożonych firm jeszcze w 2008 r. W połowie 2009 r. resort rozwoju przewidywał, że pod koniec roku przedsiębiorcy już będą dostawać granty. Tymczasem dopiero teraz powstało odpowiednie rozporządzenie. Zanim przejdzie proces legislacyjny, a samorządy wdrożą procedury, minie kolejnych kilka miesięcy. Tego typu dotacje mogą zaś być dzielone tylko do końca tego roku.
– Interesujące jest także, czy wszystkie regiony wprowadzą tego typu wsparcie – zastanawia się Fedor.
Na kryzysowy typ dotacji nie zdecyduje się raczej województwo dolnośląskie. – Według harmonogramu na ten rok, ustalonego zgodnie z potrzebami przedsiębiorców, mamy zamiar finansować nowe inwestycje, które nie mieszczą się w zakresie opisanym w projekcie rozporządzenia – mówi Ireneusz Ratuszniak, dyrektor w dolnośląskim urzędzie marszałkowskim.
– W ramach działań antykryzysowych w ub.r. postanowiliśmy szybciej i w większym zakresie wykorzystać unijną pomoc dla regionu. W sumie dla lokalnej gospodarki zaczęło pracować 650 mln zł, i to w pewnym zakresie złagodziło skutki kryzysu – mówi z kolei Józef Sebesta, marszałek woj. opolskiego. – Ale jeszcze się zastanowimy.
Wicemarszałek woj. świętokrzyskiego Marcin Perz zapewnia o zainteresowaniu nowym instrumentem, ale przyznaje, że żadne prace nie są jeszcze prowadzone. Siedem innych regionów, które „Rz” zapytała o to wczoraj, nie udzieliło nam odpowiedzi.
Ministerstwo Rozwoju nie posiada szacunków, ile przedsiębiorstw może skorzystać z pomocy i ile w sumie wyniesie budżet nowego programu.