Sprawa dotyczyła spółki ukaranej za łamanie przepisów o jakości handlowej. Jej kłopoty miały związek z kontrolą przeprowadzoną przez inspektorów wojewódzkiego inspektoratu jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych. Chodziło o jakość handlową dwóch napojów alkoholowych, tj. napoju alkoholowego o smaku cytryny (5,6 proc. obj. 275 ml) i napoju alkoholowego gazowanego o smaku żurawinowym (5,0 proc. obj. 275 ml). Inspekcja zarzuciła, że firma wprowadziła do obrotu artykuły nieodpowiadające jakości handlowej określonej w przepisach o jakości handlowej. W zakresie oznakowania napoju cytrynowego kontrolerzy wytknęli spółce, że nie dodała w jego opisie określenia „gazowany", umożliwiającego scharakteryzowanie produktu, a także brak wskazania, w którym miejscu opakowania umieszczono informację o dacie minimalnej trwałości. Ponadto w ocenie urzędników zastosowanie w oznakowaniu, tj. nazwie firmy, określenia „eko" sugeruje, że produkt został wytworzony metodami ekologicznymi. A to w przypadku kontrolowanego produktu nie odpowiada rzeczywistości i może wprowadzać w błąd konsumenta.

Z kolei oznakowanie napoju o smaku żurawinowym narusza przepisy m.in. przez zastosowanie szaty graficznej wprowadzającej w błąd co do pochodzenia produktu. Również w tym przypadku inspektorzy powtórzyli zarzut dotyczący ekologicznego pochodzenia produktu.

Spółka odwołała się od decyzji nakładającej na nią 3,5 tys. zł kary. Jednak główny inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych jej nie zmienił. Organ odwoławczy podkreślił, że w oznakowaniu produktu powinna być podana informacja, czy wyrób jest gazowany czy też nie. Informacja ta wskazuje bowiem na postać wyrobu i jest niezbędna do jego scharakteryzowania oraz ma istotne znaczenie dla konsumenta. Nie zgodził się przy tym z opinią producenta, że na podstawie samej nazwy własnej nie można traktować go jako przetwórcy ekologicznego. Inspektor wskazał, że oznaczenie firmy stanowi element oznakowania produktu podlegający z tytułu obecności w nim słowa „eko" odpowiednim regulacjom w tym zakresie.

Niedozwolona sugestia

Biorąc pod uwagę interes konsumenta, za niedopuszczalną uznał sytuację, w której strona wprowadza do obrotu produkty opatrzone sformułowaniami sugerującymi ekologiczną metodę produkcji.

W ocenie urzędników rozpatrywanie nazwy przedsiębiorstwa jako elementu niezwiązanego z produktem, na którym została umieszczona, mogłoby prowadzić do wielu nadużyć.

Spółka zaskarżyła decyzję, ale sąd pierwszej instancji oddalił jej skargę. Zgodził się z urzędnikami, że użycie przez skarżącą spółkę sformułowania „vodka" w obydwu napojach alkoholowych było naruszeniem przepisów unijnych (w tym art. 10 ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (WE) nr 110/2008 z 15 stycznia 2008 r. w sprawie definicji, opisu, prezentacji, etykietowania i ochrony oznaczeń geograficznych napojów spirytusowych).

To nie była wódka

W ocenie sądu niedopuszczalne jest użycie słowa „vodka" w stosunku do napoju, który powstał wskutek takiego rozcieńczenia napoju spirytusowego, że zawartość alkoholu spadła nawet poniżej 15 proc. obj. Określenia „wódka" nie wolno używać w stosunku do jakiegokolwiek napoju, którego minimalna objętościowa moc alkoholu wynosi poniżej 37,5 proc. (pomijając pozostałe wymagania). I to bez względu na to, czy odpowiadać on będzie definicji napoju spirytusowego, czy też z powodu jego rozcieńczenia moc alkoholu spadnie poniżej normy.

Sąd zgodził się też z urzędnikami, że określenie „gazowany" odnoszące się do napoju alkoholowego jest istotne dla scharakteryzowania wyrobu i powinno znaleźć odzwierciedlenie w oznakowaniu. Samo wymienienie wśród składników dwutlenku węgla nie spełnia wymogów.

Ponadto zdaniem sądu organy prawidłowo oceniły stosowanie na etykietach określenia „eko". Przyznał im także rację, że zastosowana szata graficzna jednego z produktów obejmująca angielskojęzyczne napisy sugeruje zagraniczne pochodzenie napoju i tym samym może wprowadzać w błąd konsumenta.

Sprawa trafiła na wokandę Naczelnego Sądu Administracyjnego. Spółka wygrała, ale NSA nie przyznał jej racji we wszystkich kwestiach.

Za zasadny sąd uznał zarzut w zakresie oznaczenia „eko". W ocenie NSA produktem opatrzonym terminem odnoszącym się do ekologicznej metody produkcji jest ten, który w ramach znakowania jest opisywany za pomocą terminów sugerujących nabywcy, iż został on wytworzony przy zastosowaniu ekologicznych metod produkcji. Nie ma jednak podstaw do uznania, że naruszenie stanowi posłużenie się tymi terminami w nazwie firmy, pod którą przedsiębiorca prowadzi działalność gospodarczą i umieszczenie firmy spółki na etykiecie produktu. Użycie przez skarżącą w firmie spółki określenia „eko" w powiązaniu z innymi słowami, w tym określającymi formę prawną, nie stanowi elementu opisu produktu w ramach jego znakowania, służy jedynie oznaczeniu producenta.

Konsument potrafi odróżnić

Zdaniem sądu kasacyjnego nie jest uzasadnione utożsamianie zwrotu „nazwy firmowe" z „firmą". Nie można przyjąć założenia, że przeciętny konsument nie jest w stanie rozróżnić odznaczenia producenta od oznaczenia odnoszącego się do samego produktu, w szczególności przy uwzględnieniu grafiki etykiety i rozmieszczenia na niej informacji (zapis znajduje się na obwolucie). NSA uznał, że w spornej sprawie nie zachodzi ryzyko wprowadzenia konsumenta w błąd przez umieszczenie nazwy producenta na etykiecie czy obwolucie, ze względu na kontekst umieszczenia tego zapisu. Niewątpliwie etykiety mają istotne znaczenie dla decyzji konsumenta w kwestii dokonania wyboru produktu. Jednak słowo „eko" zawarte w nazwie spółki nie wprowadza w błąd nabywców co do spełniania przez produkt – napój alkoholowy – wymogów co do produkcji ekologicznej i znakowania produktów ekologicznych.

W zakresie szaty graficznej produktu obejmującej angielskojęzyczne napisy i braku określenia „gazowany" NSA nie przyznał już racji firmie. Jego zdaniem angielskie napisy sugerują zagraniczne pochodzenie produktu. A okoliczność ta może wprowadzać w błąd konsumenta co do źródła i miejsca pochodzenia produktu.

Tak samo jak informacja o tym, czy produkt jest gazowany. W ocenie sędziów jest to informacja istotna z punktu widzenia przeciętnego konsumenta i równie istotna, jak zawarte na etykiecie zapisy „o orzeźwiającym smaku cytryny", „pij mocno schłodzone". Dają bowiem wyobrażenie o jego charakterystyce, właściwościach.

NSA podzielił też stanowisko sądu pierwszej instancji co do niedopuszczalności posługiwania się przez skarżącą określeniem „vodka".

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 7 lipca 2015 r., II GSK 1308/14.