Prawo zamówień publicznych było w mijającej kadencji Sejmu nowelizowane kilkanaście razy. Eksperci podkreślają, że zmiany w ustawie traktowano często jako lek na bieżące problemy m.in. z realizacją inwestycji czy wypłacalnością generalnych wykonawców.
Waloryzacje i cena
Dariusz Piasta, p.o. prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, wskazuje, że spośród kilkunastu nowelizacji ważne są m.in. te, które uregulowały zamówienia związane z obronnością, zapewniły podwykonawcom pełną i terminową zapłatę wynagrodzenia, podwyższyły próg stosowania ustawy z 14 tys. euro do 30 tys. euro oraz uprościły procedury w nauce, kulturze sztuce i oświacie. Wskazuje też na ograniczenie stosowania ceny jako jedynego kryterium, modyfikację zasad ustalania rażąco niskiej ceny oraz wprowadzenie możliwości zmiany wynagrodzenia wykonawcy w trakcie trwania umowy.
– Te zmiany przyczyniły się do zwiększenia bezpieczeństwa prawidłowej realizacji zamówień publicznych, ułatwiły wykonawcom dostęp do rynku, zwiększyły przejrzystość w postępowaniach o udzielenie zamówienia oraz doprowadziły do zapewnienia zgodności prawa zamówień publicznych z prawem UE – mówi prezes Piasta.
Tomasz Zalewski, radca prawny z Wierzbowski Eversheds, część zmian ocenia pozytywnie.
– Potrzebne były chociażby klauzule waloryzacyjne. Było jednak wiele zmian, które miały na celu rozwiązywanie doraźnych problemów. Na przykład najpierw wprowadzono przepisy ułatwiające wykluczanie wykonawców, którzy wcześniej mieli problemy z wywiązaniem się z umowy. Gdy się jednak okazało, że Trybunał Sprawiedliwości UE zakwestionuje je jako zbyt surowe, zostały zmienione – mówi mec. Zalewski. Zwraca też uwagę, że przepisy, które miały spowodować, że cena będzie rzadziej stosowana jako jedyne kryterium, niewiele zmieniły. Dodatkowe przesłanki bowiem często nie mają wpływu na jakość – np. termin realizacji.
Elżbieta Gnatowska z Instytutu Allerhanda zwraca z kolei uwagę, że ustawie brakowało dobrego gospodarza. Od niemal dwóch lat nie ma prezesa UZP, jest tylko p.o.
– Zmiany w pzp miały gasić pożary, a wprowadzały chaos, wątpliwości interpretacyjne. Potrzebna jest nowa ustawa – mówi Gnatowska.
Potrzebny gospodarz
Polska do kwietnia ma czas na implementację unijnych dyrektyw. Projekt ustawy, który ma ją wdrożyć,we wtorek rozpatrzy rząd. Nie zdążono skierować go do Sejmu mijającej kadencji.
– Aby nowa ustawa porządkowała system zamówień, UZP musi ponownie stać się silnym ośrodkiem, który udźwignie problem często sprzecznych postulatów zgłaszanych przez poszczególne grupy – czy to administrację, czy przedsiębiorców – zwraca uwagę Gnatowska.
Janusz Niedziela - radca prawny z kancelarii Centrum Zamówień Publicznych
Ostatnia kadencja to raczej psucie systemu. Zmiany w prawie zamówień publicznych były pochodną trudnej sytuacji na rynku. Gdy pojawiały się problemy, np. z realizacją inwestycji czy też wypłacalnością wykonawców, zmieniano ustawę, by wykazać, że coś się w tej sprawie robi. Tymczasem często przyczyny leżały poza nią. Na przykład wiele problemów wynika z umów, jakie są narzucane przez zamawiających wykonawcom. Większość ryzyka jest w nich przerzucana na wykonawców, dlatego ci często nie są w stanie wywiązać się ze zobowiązań. Sytuację mogłoby poprawić przygotowanie wzorów umów dla poszczególnych branż i rodzajów zamówień. Jeśli wykonawcy mogliby wykonywać zamówienia w normalnych warunkach, problemy związane chociażby z płatnościami podwykonawcom się nie pojawiałyby.