Większość dróg w Polsce dopuszcza ruch ciężarówek o nacisku osi na jezdnię do 8 lub 10 ton. Takich, po których mogą jeździć auta mające nacisk osi do 11,5 ton, jest zaledwie 3 proc. w całym kraju. Tymczasem zgodnie z traktatem akcesyjnym i unijną dyrektywą 96/53/WE od 1 stycznia 2011 r. na wszystkich drogach powinien być możliwy przejazd pojazdów, jeśli naciski osi nie przekraczają 11,5 tony.

Sytuacja ta nie podoba się przewoźnikom. Często, by dojechać do magazynów czy hal produkcyjnych, muszą uzyskiwać pozwolenia na przejazd pojazdu ponadnormatywnego albo przeładowywać towar do mniejszych pojazdów. Z tego właśnie powodu Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego złożył skargę w tej sprawie do Komisji Europejskiej.

– Istniejące ograniczenia nośności dróg skutkują niepełnym wykorzystaniem przestrzeni ładunkowej normatywnych pojazdów, zarówno w transporcie międzynarodowym, jak i krajowym – zwraca uwagę Maciej Wroński, dyrektor biura prawnego OZPTD.

Wyjaśnia, że w większości wypadków w celu zachowania zgodności realizowanego przewozu z polskimi przepisami drogowymi pojazdy do przewozu rzeczy wykorzystują zaledwie około 50 proc. ich dopuszczalnej ładowności.

97 proc. dróg w całej Polsce jest niezgodnych z wymaganiami prawa Unii Europejskiej

– To oznacza wzrost kosztów transportu i znaczne zwiększenie liczby pojazdów potrzebnych do przewozu określonej masy towarowej. Skutki tego stanu to m.in. zwiększenie zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego, większe zanieczyszczenie powietrza, a także zatory na drogach – wymienia Maciej Wroński.

Komisja Europejska potwierdziła, że podziela zarzuty OZPTD i poprosiła polski rząd o wyjaśnienia.

Brak dróg o standardzie pozwalającym na jadę dużymi ciężarówkami to nie tylko polski problem. Podobnie jest w innych krajach UE. Maciej Wroński wskazuje jednak, że nawet po takich drogach można przejechać w miejsce rozładunku, jeżeli nacisk osi pojazdu nie przekracza 11,5 tony.

W Polsce brak odpowiednich dróg rodzi sytuacje wręcz kuriozalne. Okazuje się, że z portu w Gdyni nie da się przewieźć kontenera. Jedyna droga, która prowadzi do tego portu, umożliwia jazdę aut o nacisku osi do 8 ton.

Cała ta sytuacja może doprowadzić do tego, że Komisja Europejska nałoży kary na Polskę. To jednak odbije się także na branży transportowej.

– Pieniądze na kary pójdą z budżetu państwa, tak więc odczujemy to wszyscy. W dodatku to wcale nie spowoduje gwałtownego przyspieszenia modernizacji dróg czy budowy nowych o odpowiednich parametrach – mówi Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych Tor.

Dodaje, że po nałożeniu takich kar może też dojść do wzmożonych działań Inspekcji Transportu Drogowego w związku z kontrolą masy pojazdów na drogach. A auta często są przeciążone.

Skarga przewoźników do KE obnaża jeszcze jeden problem. Okazuje się, że zgodnie z traktatem akcesyjnym drogi budowane lub unowocześniane z użyciem unijnych środków mają być dostosowane do nacisku 11,5 tony na oś. A w Polsce tak nie jest. W związku z tym niewykluczone, że będzie trzeba pieniądze zwracać, skoro zostały wydane niezgodnie z przeznaczeniem.