Chociaż Sąd Polubowny ds. Domen Internetowych przy Polskiej Izbie Informatyki i Telekomunikacji  w Warszawie działa już od 10 lat, to jednak myliłby się ten, kto uważa, że spory domenowe „obrosły" rutyną i nie ma w nich nic nowego.  Wprost przeciwnie,  w sporach rozpoznawanych przed Sądem Polubownym arbitrzy napotykają na coraz to nowe problemy prawne. Stan taki jest konsekwencją procesu systematycznego rozwoju społeczeństwa informacyjnego XXI wieku. Społeczeństwo to dąży do zajęcia roli podmiotu, a nie przedmiotu w szeroko rozumianej sieci Internetu. W czym się to dążenie przejawia?

Sytuacja taka prowadzi do konfliktu praw podmiotowych – z jednej bowiem strony, podmioty gospodarcze żądają ochrony np. naruszonych praw własności przemysłowej, z drugiej zaś strony inne podmioty powołują się na podstawowe wolności gwarantowane przez Konstytucję. Chodzi tu zwłaszcza o:

- ochronę przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka (art. 30 );

- ochronę czci i dobrego imienia (art. 47);

- wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji (art. 54).

Domeny internetowe są także wykorzystywane w innych obszarach niż działalność gospodarcza.

W stanie faktycznym jednej ze spraw rozpoznawanych przez Arbitrów Sądu Polubownego doszło do  tego, że w nazwie domeny internetowej Nasza-biedronka.pl wykorzystano element znaku towarowego, do którego prawo ochronne przysługiwało z kolei innemu podmiotowi. Przejęto zatem element identyfikujący z cudzego oznaczenia do własnego oznaczenia. Omawiana nazwa domeny internetowej  była wykorzystywana do oznaczenia nieoficjalnego i  prywatnego forum dla pracowników, byłych pracowników i klientów podmiotu, który wykazywał swoje prawa do wyrazu  „biedronka". Abonent domeny internetowej Nasza-biedronka.pl  stanął m.in. przed zarzutem naruszenia dobra osobistego – nazwy służącej do oznaczania punktów handlowych uczestnika sporu. Arbiter w uzasadnieniu orzeczenia podkreślił, że w tej konkretnej sprawie prawo ochronne do znaków towarowych powinno ustąpić przed prawem do wolności słowa, które przysługuje stronie pozwanej. Jest to bowiem konflikt między „silną pozycją znaku towarowego a swobodą komunikowania się". W ocenie arbitra, wolność pozyskiwania i rozpowszechniania informacji może być realizowana m.in. poprzez uruchomienie internetowego forum dyskusyjnego. Omawiany wyrok  przedstawia na tle tzw. sporów domenowych nowe i wymagające głębszego zastanowienia się podejście do  rozwiązywania konfliktu praw podmiotowych – w tym przypadku na korzyść uczestników debaty internetowej.  Obserwując aktywność społeczną internautów można przypuszczać, że wkrótce spraw tego rodzaju pojawi się przed Sądem Polubownym coraz więcej. Być może przytoczone orzeczenie uznać należy za pionierskie, które zaakceptowało  manifestowanie swojej obecności w sieci i nadało rangę nadrzędności podstawowym wolnościom obywatelskim. Należy podkreślić, iż wolności te nie tylko zostały określone przez przepisy prawa krajowego, ale także unijnego. Przykładowo można wskazać na przepisy Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności, która w art.  10 ust 1  stanowi, że każdy ma prawo do wolności wyrażania opinii. Prawo to obejmuje wolność posiadania poglądów oraz otrzymywania i przekazywania informacji i idei bez ingerencji władz publicznych i bez względu na granice państwowe.

Omawiana sprawa nie jest jedyną w katalogu spraw zawierających nowe wyzwania prawne. Przykładem kolejnego problemu mogą być orzeczenia Sądu Polubownego dotyczące zarzutu naruszenia dobra osobistego – nazwiska osoby fizycznej – w przypadku, gdy nazwa domeny internetowej zawiera to nazwisko, a jednocześnie nie istnieje żadna strona, do której  odnosiłaby się  sporna nazwa domeny internetowej.  Arbitrzy Sądu Polubownego muszą zatem odpowiedzieć na pytanie – czy użycie w nazwie domeny internetowej cudzego nazwiska uzasadnia zarzut naruszenia dobra osobistego osoby używającej takiego samego nazwiska w sytuacji, w której nie istnieje strona www. oznaczona taką domeną albo strona ta nie zawiera żadnych treści.

Zdaniem autora

Ireneusz Matusiak, radca prawny w kancelarii Kochański Zięba Rapala i Partnerzy, prezes Sądu Polubownego ds. Domen Internetowych

Przede wszystkim świadomi uczestnicy komunikacji sieciowej chcą ograniczyć rolę wielkich korporacji dominujących w Internecie. Światowe koncerny wspomagane przez tysiące prawników zastrzegają wszystko, co może być pomocne w prowadzeniu działalności gospodarczej. Chodzi przed wszystkim o znaki towarowe, firmę, nierejestrowane nazwy produktów. Wirtualna przestrzeń Internetu powoli staje się podporządkowana realizacji – głównie – celów biznesowych. Nic więc dziwnego, że po spontanicznych wystąpieniach będących reakcją na globalne próby dalszego ograniczenia wolności w Internecie (ACTA), internauci wiedzą, że muszą być aktywni. Jedną z form tych aktywności jest wykorzystywanie w nazwach domen internetowych – elementów słownych, które do tej pory były „przyporządkowane" do konkretnego podmiotu stanowiąc np. przedmiot prawa własności przemysłowej (najczęściej prawo ochronne na znak towarowy). Takie domeny internetowe są wykorzystywane w innych obszarach niż działalność gospodarcza. Nie są „rejestrowane" w celu odsprzedaży z zyskiem (cybersquatting).  Pojawiają się zatem miłośnicy określonych marek, lokalni patrioci piszący o miastach, w których mieszkają,  fani klubów sportowych, osoby pokrzywdzone przez pracodawców. W tym ostatnim przypadku nazwa domeny internetowej pełni funkcję integrującą osoby, których łączy jeden cel nie związany bezpośrednio z wykonywaniem przez  nie działalności gospodarczej. Domena internetowa – a raczej oznaczona nią przestrzeń w sieci staje się forum wymiany poglądów i kształtowania postaw demokratycznego państwa przez aktywnych  i świadomych swoich praw obywateli.