Na wokandę Sądu Najwyższego trafiła sprawa prezesa podbydgoskiej spółdzielni mieszkaniowej, który został odwołany przez radę nadzorczą z zarządu i rozwiązano z nim umowę o pracę. Gdy złożył odwołanie do sądu, okazało się jednak, że na miesiąc przed wypowiedzeniem przystąpił do związku zawodowego i zdążył nawet opłacić pierwszą składkę.
Bezprawne zwolnienie
Sędziowie z Sądu Rejonowego w Inowrocławiu uznali to wypowiedzenie za bezskuteczne. Stwierdzili, że spółdzielnia nie skonsultowała zwolnienia z reprezentującą prezesa organizacją związkową. Pracodawca ma taki obowiązek zgodnie z art. 38 kodeksu pracy. Musi więc najpierw zapytać związkowców, czy pracownik, z którym zamierza rozwiązać umowę, należy do tej organizacji, a następnie poprosić o opinię w sprawie wypowiedzenia.
Daje to zakładowej organizacji związkowej możliwość wyrażenia zastrzeżeń. W ten sposób związek może wybronić pracownika przed zwolnieniem, jeśli zwróci pracodawcy uwagę, że jest on np. jedynym żywicielem rodziny lub zwolnienie z pracy mogłoby go wpędzić w tarapaty finansowe w związku z koniecznością spłaty kredytów.
Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, do którego trafiło odwołanie spółdzielni, skierował pytanie prawne do SN. Okazało się bowiem, że w wyroku z 10 stycznia 2002 r. (sygn. I PKN 783/00) sędziowie SN stwierdzili, że pracodawca nie ma obowiązku konsultować ze związkiem zamiaru zwolnienia członka zarządu.
– Żaden przepis prawa nie daje związkom zawodowym uprawnienia do ingerowania w stosunki korporacyjne – tłumaczył na piątkowej rozprawie przed SN Maciej Marzec, radca prawny reprezentujący spółdzielnię. – Jeśli rozwiązanie umowy wiąże się z odwołaniem z funkcji w zarządzie, związek nie ma czego konsultować. To rada nadzorcza decyduje, kogo odwołuje z zarządu, i rozwiązuje z nim stosunek pracy.
Zwykły pracownik
SN w uchwale z 7 grudnia stwierdził, że spółdzielnia miała obowiązek skonsultować ze związkiem, do którego należał prezes, zamiar jego zwolnienia.
– Po odwołaniu zainteresowany przestał być członkiem zarządu i stał się zwykłym pracownikiem – stwierdził w uzasadnieniu do uchwały Krzysztof Staryk, sędzia SN. – Mają więc do niego zastosowanie przepisy prawa pracy.
Choć sprawa dotyczyła spółdzielni mieszkaniowej, to rozstrzygnięcie SN ma zastosowanie także do spółek kapitałowych, których menedżerowie są zatrudnieni na etatach. Prawo spółdzielcze bardzo podobnie do kodeksu spółek handlowych reguluje zasady powoływania i odwoływania członków zarządu. W myśl tej uchwały każdy członek zarządu spółki jawnej, z ograniczoną odpowiedzialnością czy akcyjnej może się postarać o ochronę wynikającą z przynależności do związku zawodowego działającego w jego firmie.
sygnatura akt II PZP 3/12
Arkadiusz Sobczyk radca prawny z kancelarii Sobczyk i Współpracownicy
Trzeba ubolewać nad prawem, które nie stawia żadnych ograniczeń dla obowiązku konsultowania przez pracodawcę zamiaru rozwiązania umowy o pracę. Celem takiej konsultacji jest wprowadzenie elementu społecznego do procedury podejmowania decyzji, która może mieć duży wpływ na sytuację życiową pracownika. Ochrona powinna być jednak adekwatna do potrzeb. Prezes nie jest bowiem osobą pracującą pod kierownictwem, bo to on kieruje pracą innych osób. Ma zupełnie inne zarobki, wiedzę i sytuację na rynku pracy niż pozostałe osoby zatrudnione w firmie. Albo więc pracodawcy skierują ten przepis do zbadania przez Trybunał Konstytucyjny, albo art. 38 kodeksu pracy powinien zostać zmieniony przez ustawodawcę tak, by obowiązek konsultacji związkowej nie dotyczył osób na kierowniczych stanowiskach.