Gdy bankrutują firmy budowlane lub okazuje się, że mamy kiepskiej jakości drogi albo stadiony, pojawia się dyskusja o tym, w jaki sposób zostali wybrani wykonawcy. W Polsce wygrywają najtańsze oferty – w 90 proc. przypadków. Urzędnicy mają inne narzędzia wyboru, ale niechętnie po nie sięgają.

– Prawo zamówień publicznych wskazuje, że ofertą najkorzystniejszą jest ta, która przedstawia najkorzystniejszy bilans ceny i innych kryteriów odnoszących się do przedmiotu zamówienia publicznego albo oferta z najniższą ceną – mówi „Rz" Anita Wichniak-Olczak, dyrektor Departamentu Informacji, Edukacji i Analiz Systemowych Urzędu Zamówień Publicznych. – Tak więc zamawiający, co do zasady, ma swobodę decyzji, czy w postępowaniu o udzielenie zamówienia publicznego jako jedyne kryterium oceny ofert zastosuje cenę, czy ustali też inne kryteria – wskazuje.

Jakie inne przesłanki mógłby zastosować? Przykładowe są wymienione w art. 91 ust. 2 pzp. Są to więc m.in. jakość, funkcjonalność, parametry techniczne, zastosowanie najlepszych dostępnych technologii, jeśli chodzi o oddziaływanie na środowisko, a także koszty eksploatacji, serwis, termin wykonania zamówienia.

Posługiwanie się dodatkowymi kryteriami, nie tylko ceną, wymaga wiedzy i doświadczenia

Kryteria oceny w innych krajach Unii Europejskiej analizowało Centrum Unijnych Projektów Transportowych. Z tych badań wynika m.in., że w Finlandii, Szwecji i Danii cena jako jedyne kryterium jest stosowana w 10 proc. przypadków (tych ogłaszanych w Dzienniku Urzędowym UE). Pozostałe 90 proc. to oferty najkorzystniejsze ekonomicznie. Na tę kategorię składają się takie kryteria jak: czas dostawy, warunki płatności, warunki dostawy, aspekty i polityka środowiskowa czy też jakość.

Czemu w Polsce tak rzadko są one stosowane?

– Te inne kryteria są trudniej mierzalne – zwraca uwagę adwokat Małgorzata Surdek, partner w kancelarii CMS Cameron McCenna . – Wydaje się, że urzędnicy boją się wybrać ofertę, która nie jest najtańsza. Obawiają się zarzutów korupcyjnych czy też związanych z naruszeniem dyscypliny finansów publicznych – ocenia mec. Surdek.

Wskazuje, że takie praktyki mogły przyczynić się m.in. do bankructw firm budujących autostrady.

– Przedsiębiorcy nie mieli często z czego zapłacić podwykonawcom, ponieważ wcześniej, żeby wygrać przetarg, składali oferty na granicy opłacalności – wskazuje adwokat. Jej zdaniem nie ma wątpliwości, że taka praktyka wpływa też na gorszą jakość polskich inwestycji.

Anita Wichniak-Olczak przyznaje, że posługiwanie się dodatkowymi kryteriami jest trudniejsze.

– Wymaga większej wiedzy i doświadczenia oraz czasu zarówno na etapie przygotowania, jak i przeprowadzenia postępowania. Zamawiający, określając kryteria pozacenowe, musi bowiem pamiętać, aby odnosiły się one do przedmiotu zamówienia oraz były zgodne z zasadą uczciwej konkurencji oraz równego traktowania wykonawców.

Co robi Urząd Zamówień Publicznych, by zachęcić do ich stosowania?

– Prowadzi szkolenia, opracował też i udostępnił publikacje o zasadach prawnych formułowania kryteriów pozacenowych. Dostępne są np. na stronie internetowej Urzędu – mówi dyrektor Wichniak-Olczak.