Konflikt między załogą a nowymi władzami Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji trwał  od ponad roku. Chodziło o kiepską kondycję tej firmy i sprzeczne pomysły na wyprowadzenie jej na prostą.

Przewodniczący działającego w  zakładzie związku zawodowego NSZZ "Solidarność" wielokrotnie niepochlebnie wypowiadał się o zarządzie firmy. Jak się później okazało, notatki z zapisem tych wypowiedzi  dość szybko trafiały na biurko prezesa. Miarka przebrała się 8 sierpnia 2008 r. Do zarządu trafiła informacja, że przewodniczący związku w rozmowie z grupką pracowników w miejscu publicznym skomentował aktualną sytuację w spółce w ten sposób, że "pora nasr... w to gniazdo". Wcześniej zaś rzekomo stwierdził, że "zgnoi firmę, a prezes straci pracę". Dwa tygodnie później związkowiec otrzymał dyscyplinarkę, w której jako przyczyny zwolnienia wymieniono m.in. ciężkie naruszenie obowiązków pracownika poprzez dyskredytowanie firmy, a także pomówienia jej władz.

Związkowiec odwołał się do sądu pracy z żądaniem przywrócenia na dotychczasowe stanowisko i wynagrodzenie za cały czas procesu. Sąd stwierdził, że  jedynie wypowiedź  przewodniczącego związku o "zgnojeniu firmy"  uzasadniała zwolnienie. Stanowiło to bowiem naruszenie dbałości o dobro zakładu pracy i lojalności wobec pracodawcy. Okazało się jednak, że spółka nie dochowała procedur przewidzianych w art. 32 ustawy o związkach zawodowych, bo nie uzyskała zgody związku zawodowego na rozwiązanie umowy. Sąd uznał, że przewodniczącemu należy się jedynie odszkodowanie za bezprawne zwolnienie w wysokości trzymiesięcznego wynagrodzenia. Sąd drugiej instancji był podobnego zdania.

Dopiero skarga kasacyjna do Sądu Najwyższego przyniosła korzystne dla związkowca rozstrzygnięcie. Sędziowie 17 maja 2012 r. uchylili wyrok sądu drugiej instancji i odesłali sprawę do ponownego rozpoznania z bardzo ważnymi wskazówkami.

Zamiast zwalniać, lepiej wystąpić o zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych

–  SN nie podziela stanowiska, że takie wypowiedzi przewodniczącego związku zawodowego mogą zostać zakwalifikowane jako ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych – stwierdził sędzia Zbigniew Hajn w uzasadnieniu do wyroku. –  Jeśli ta wypowiedź była związana z działalnością związkową, sąd nie może odmówić przywrócenia do pracy (sygnatura akt: I PK 176/11).

Zdaniem SN przyznanie odszkodowania zamiast przywrócenia związkowca do pracy jest możliwe jedynie w razie szczególnie ciężkiego naruszenia obowiązków przez takiego pracownika. Byłoby to więc możliwe po kradzieży  czy naruszeniu dobrego imienia innej osoby w okolicznościach niezwiązanych z działalnością związkową.

– Skoro SN potwierdził, że sposób wypowiadania poglądów nie może stanowić przyczyny rozstania ze związkowcem, pracodawca może szukać innych form ochrony przed takim zachowaniem – zauważa Dawid Jakub Zdebiak, radca prawny w kancelarii Gujski Zdebiak. – Takie obraźliwe opinie mogą bowiem naruszać dobra osobiste pracodawcy, za co można żądać zadośćuczynienia na podstawie kodeksu cywilnego. Prawo do rekompensaty zależy jednak od winy związkowca i okoliczności, w jakich padły te słowa. W sytuacji konfliktowej  bywa bowiem, że pracodawca poniża związkowców, gdy np. każe im czekać cały dzień pod gabinetem lub odmawia im spotkania.