Ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej menedżerów, będące standardem w Europie Zachodniej i USA, zwane w skrócie D&O (directors and officers liability), jest oferowane głównie dla zarządzających spółkami kapitałowymi. Odpowiedzialność ubezpieczonych jest regulowana przepisami wewnętrznymi spółki (regulaminami, kontraktami menedżerskimi, statusami) oraz przepisami kodeksu spółek handlowych i kodeksu cywilnego.
Szkody popełnione przez błędne działanie władz nierzadko są wielomilionowe, a w przypadku braku polisy członkowie władz spółki odpowiadają za szkody prywatnym majątkiem.
– Warto skorzystać z takiego ubezpieczenia, szczególnie w spółkach, w których decyzje mają istotny wpływ na możliwość powstania takich szkód, np. w branży finansowej – mówi Marcin Pawelec z Allianz.
Coraz popularniejsze
Polisy te pojawiły się w czasach wielkiego kryzysu w USA, kiedy to członkowie władz spółek ponosili wysokie koszty krachu na nowojorskiej giełdzie. Także w obecnym kryzysie polisa OC menedżerów może być bardzo przydatna i opłaca się ją mieć, mimo że nie jest tania.
Zabezpiecza ona prywatny majątek członków władz spółek, którzy muszą podejmować ryzykowne decyzje, przy których zawsze istnieje niebezpieczeństwo popełnienia błędu i poniesienia strat. Łatwiej i spokojnej można spełniać obowiązki zawodowe, wiedząc, że za ewentualne pomyłki nie grożą sankcje finansowe.
Z drugiej strony polisa taka chroni interes spółki, która dzięki niej ma zapewnioną rekompensatę w przypadku złych decyzji kierownictwa, nawet wtedy, gdy odpowiedzialni za błędy członkowie władz nie mają możliwości pokrycia roszczeń. Tym samym jest bardziej wiarygodna dla kontrahentów.
Nie każdemu jednak polisa się opłaca. Jeśli ktoś zarządza własną spółką, to nie będzie odpowiadał za szkody wyrządzone samemu sobie. Zawsze pozostaje jednak jeszcze odpowiedzialność wobec kontrahentów czy pracowników, jednak większość roszczeń pochodzi ze strony spółek.
Polisy D&O stają się coraz popularniejsze także w firmach z sektora MSP, ale nadal zainteresowanie nimi nie jest duże. Świadomość szkód rośnie jednak stopniowo i coraz częściej zdarza się, że kierownictwo firmy obciążane jest kosztami popełnionych błędów.
Kilka lat temu była głośna sprawa odszkodowania wypłaconego hucie Szopienice za błędy popełnione przez zarząd i nieudane kontrakty terminowe na londyńskiej giełdzie, które doprowadziły spółkę do wielomilionowych strat. Ubezpieczyciel wypłacił wtedy 15 mln zł. Ta sprawa uświadomiła wielu menedżerom, jak ważna jest polisa D&O.
Jak podaje Marcin Pawelec z Allianz, zainteresowanie takimi polisami jest z roku na rok coraz wyższe. Nie jest to jednak tylko skutek kryzysu finansowego i coraz częstszych doniesień o występowaniu przeciwko zarządom spółek z roszczeniami, ale także rosnącej świadomości zarządów spółek odnośnie odpowiedzialności za decyzje i ich konsekwencji.
Dla kogo
Ubezpieczeniem można objąć nie tylko członków zarządu, ale też rady nadzorczej czy komisji rewizyjnej, prokurentów i dyrektorów finansowych. Można też zapewnić ochronę współmałżonkom i spadkobiercom.
Towarzystwo udziela ochrony w przypadku wyrządzenia szkody spółce albo osobom trzecim, na przykład kontrahentom, wspólnikom czy pracownikom, na skutek popełnienia uchybienia: niewykonania lub nienależytego wykonania czynności służbowych, podjętych w granicach kompetencji ubezpieczonego, ustalonych przez spółkę lub określonych przez obowiązujące przepisy prawa.
– Podstawa D&O to przejęcie odpowiedzialności za finansowe konsekwencje decyzji podjętych przez członków zarządów i rad nadzorczych, a wszystkie dodatkowe szczegóły są negocjowane indywidualnie – mówi Robert Woźniak, dyrektor Działu Ubezpieczeń Financial Lines w Chartis.
Co daje umowa
Ubezpieczenie obejmuje takie działania, jak wprowadzenie w błąd, złożenie nieprawdziwego oświadczenia, działanie na szkodę spółki czy przekroczenie zakresu umocowania. Ochrona obejmuje sądowe i pozasądowe koszty obrony związane z roszczeniem oraz koszty zaspokojenia uzasadnionych roszczeń. Ubezpieczyciel pokryje również koszty grzywien i kar oraz koszty postępowania przygotowawczego.
– Oczywiście indywidualnie można dopasować i rozszerzyć ten zakres o takie elementy jak np. odpowiedzialność za powstałe zadłużenia publicznoprawne czy np. koszty naprawy utraconego wizerunku – tłumaczy Marcin Pawelec z Allianz.
Ochronę można otrzymać również wtedy, gdy spółka jest zobowiązana do pokrycia roszczeń w imieniu swoich władz.
Można także wykupić dożywotni okres dodatkowy dla osoby, która opuściła władze spółki, pokrycie kosztów w przypadku zajęcia majątku prywatnego członka władz, czy włączyć do zakresu ochrony dla spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych roszczenia wynikające z tytułu obrotu papierami wartościowymi wraz z rozszerzeniem o automatyczną ochronę na nowe emisje.
Spółka może też wykupić pomoc w przypadku niezapowiedzianych kontroli czy inspekcji dokonywanych przez organy administracji publicznej czy dodatkowy limit dla członków rady nadzorczej w sytuacji, gdy główny limit ubezpieczenia zostanie wyczerpany przez roszczenia do członków zarządu.
Inną możliwością jest rozszerzenie zakresu ubezpieczenia o koszty zdarzenia kryzysowego spółki. Wtedy w razie trudnej i niespodziewanej sytuacji, takiej jak np. atak hakerów czy pożar, ubezpieczyciel pokryje koszty zatrudnienia firmy zajmującej się zarządzaniem kryzysowym, w celu zminimalizowania ewentualnego spadku przychodów.
Płatnikiem jest spółka
Pomimo tego, że polisa chroni prywatny majątek menedżerów, ubezpieczającym oraz ponoszącym koszty jest spółka. Ochrona nie jest imienna, nie ubezpiecza się konkretnego Jana Kowalskiego, ale każdorazowych członków zarządu czy rady nadzorczej.
Polisę najczęściej zawiera się na rok, umowę można odnowić na tych samych warunkach bądź innych, jeśli zmieni się sytuacja finansowa czy profil działalności spółki. Umowa jest zawsze indywidualnie ustalana z klientem lub przygotowywana przez obsługującego go brokera.
– Standardowo ubezpieczającym i płatnikiem składki jest spółka, a ochrona obejmuje bezimiennie jej menedżerów. Oczywiście mogą być wyjątki, gdy np. na menedżerów jest nałożony przez spółkę podmiotowy obowiązek zawarcia umowy ubezpieczenia D&O. W takiej sytuacji również menedżerowie mogą być jednocześnie ubezpieczającymi i płatnikami składki – mówi Andrzej Wysmułek, zastępca dyrektora Departamentu Ubezpieczeń Majątkowych w Generali.
W przypadku spółek zależnych najczęściej polisę wykupuje spółka matka, ale ochroną objęte są też spółki córki. Taka sytuacja ma zalety i wady. Plusem jest to, że jest to rozwiązanie tańsze od tego, gdy każda ze spółek kupuje polisę oddzielnie. Minusem jest natomiast jeden limit dla wszystkich. Jeśli więc jedna ze spółek wyczerpie cały limit, gdyż np. błędne decyzje zarządu spowodują wielomilionowe straty, to pozostałe spółki z grupy pozostaną bez ochrony.
Sumy gwarancyjne są wysokie
Koszty obrony oraz potencjalne straty wyrządzone przez błędy władz nie są niskie, więc sumy gwarancyjne też siłą rzeczy są wysokie. Ubezpieczanie się na nieduże kwoty nie miałoby sensu, gdyż nie zapewniłoby rekompensaty wydatków w przypadku powstania problemów.
– Suma gwarancyjna jest określana przez ubezpieczających, a jej wysokość może się wahać od kilkuset tysięcy do kilkudziesięciu milionów złotych – mówi Andrzej Wysmułek z Generali. – Wysokość sumy zależy od możliwości potencjalnego roszczenia, jakie może zostać wniesione wobec menedżerów, czyli jest pochodną działalności prowadzonej przez spółkę, wysokości jej obrotów, struktury udziałów i struktury właścicielskiej.
Górny limit sumy gwarancyjnej zależy od możliwości ubezpieczyciela. Jeśli spółka chce, to ubezpieczy władze na wyższą sumę, ubezpieczyciel musi wtedy współdziałać z innymi towarzystwami. Jedna ze spółek na polskim rynku jest ubezpieczona na 1 mld złotych, ale na tak dużą sumę złożyło się kilkunastu ubezpieczycieli.
Dolny limit ustala sam ubezpieczyciel, np. Allianz co do zasady nie kalkuluje składek dla sum ubezpieczenia niższych od 1 mln zł ze względu na wysokie koszty obrony. Najczęściej spółki decydują się na sumę gwarancyjną ok. 10 mln zł.
Również wysokość składki zależy od powyższych czynników oraz wysokości sumy gwarancyjnej, wyników analizy sytuacji finansowej klienta, okresu funkcjonowania na rynku, a także innych ubezpieczeń ulokowanych w towarzystwie ubezpieczeniowym. Nie mają natomiast znaczenia czynniki dotyczące osób, których działanie objęte jest ochroną. Składka wynosi od kilku tysięcy do nawet miliona złotych rocznie.
Komentuje Regina Skibińska, prawnik, specjalista ds. ubezpieczeń
Zaległości w płatnościach, złe inwestowanie środków, które przynosi straty, konflikty na linii pracodawca – pracownik, nieprzestrzeganie przepisów BHP to sytuacje, które mogą być przyczyną roszczeń.
Jeżeli się okaże, że są one wynikiem złych decyzji kadry kierowniczej, winni powinni zostać zobowiązani do pokrycia szkód.
Wtedy właśnie przydaje się polisa. Nie są to przypadki rzadkie, ale spółki nie lubią nagłaśniać takich spraw.Chartis odnotował np., że polisa D&O przydała się, gdy zarząd spółki podjął decyzję o zakupie środka transportu, który nie mógł być odpowiednio wykorzystany, a roszczenie wyniosło 72 mln zł.
Potrzebna była też wtedy, gdy kontrahent pozwał członków władz spółki, żądając 150 mln zł.Innym razem mniejszościowy udziałowiec spółki wystąpił przeciwko członkom zarządu i rady nadzorczej z zarzutem wyrządzenia spółce szkody, mającej polegać na zawarciu niekorzystnej umowy z pracownikiem, przez co spółka mogła stracić kilkaset tysięcy złotych.W kolejnej sprawie członek zarządu nie ulokował 10 mln zł wolnych środków na lokacie terminowej – szkodą spółki były nieotrzymane odsetki.
Polisa przydaje się także w sprawach związanych z pracownikami, szczególnie w przypadku poważnych problemów, skutkujących dużymi wydatkami. Tak było, gdy doszło do nieszczęśliwego wypadku w fabryce, wskutek którego zginął pracownik spółki.
Prokurator w trybie art. 220 kodeksu karnego prowadził wówczas postępowanie o nieumyślne spowodowanie śmierci w związku z brakiem nadzoru nad zasadami bezpieczeństwa i higieny pracy. Ubezpieczyciel pokrył koszty postępowania przygotowawczego w wysokości kilkunastu tysięcy złotych.