Od czterech lat rośnie liczba kierowanych do sądów pracy spraw o mobbing (w 2011 r. było ich 588). Jednocześnie liczba wyroków przyznających (choć częściowo) rację pracownikom stale spada. W ubiegłym roku było ich zaledwie 23. Od lat sprawdza się też inna prawidłowość – to kobiety częściej wnoszą sprawy do sądu.

Andrzej Seremet, prokurator generalny, chce ułatwić nękanym pracownikom dochodzenie sprawiedliwości. Proponuje więc dopisanie mobbingu jako przestępstwa do kodeksu karnego.

Do dziś w procesach o jego stosowanie przed sądem stawali np. nauczyciele, główna księgowa, komendant policji, komornik, wójt i prezesi sądów.

„Życie pokazuje, że konieczne jest, tak samo jak w wypadku stalkingu, precyzyjne opisanie przestępstwa mobbingu i zapisanie go w kodeksie karnym" – przekonuje Andrzej Seremet w piśmie kierowanym do ministra Jarosława Gowina.

Nie wszyscy jednak podzielają opinię PG. Michał Królikowski, wiceminister sprawiedliwości, uważa zabieg uzupełniania k.k. za zbędny.

– Są w kodeksie karnym przepisy, które pozwalają karać za takie czyny – zarówno te drastyczne, jak i zwykłe naruszenia praw pracowniczych. Fakt, że nie nazwano ich wprost mobbingiem, nie oznacza konieczności wpisywania do kodeksu kolejnego przestępstwa – tłumaczy.

Podobnego zdania jest Dominika Dörre-Nowak, radca prawny. – Wyroków stwierdzających mobbing jest niewiele, gdyż często pracownicy mylą mobbing z niekulturalnym czy szorstkim zachowaniem przełożonego – tłumaczy „Rz".

Zamiast poprawiać prawo, sugeruje postawić na szkolenia sędziów orzekających w sprawach pracowniczych. Tak, by łatwiej im było orzekać w tych trudnych sprawach. Pomóc mogłoby też szkolenia osób zarządzających pracownikami, mające na celu wskazanie właściwego sposobu wydawania poleceń i dyscyplinowania podwładnych.

O skali skomplikowania spraw o mobbing mówi też „Rz" Joanna Kasicka, sędzia orzekający w sprawach pracowniczych w SO w Płocku.

– Procesy o mobbing nie tylko są trudne dowodowo, ale także zabierają sporo czasu. I to pracownik musi w nich udowadniać, że został skrzywdzony. Gdyby sąd pracy dostawał do ręki wyrok skazujący sądu karnego, byłby on dla niego wiążący. Sądowi pracy pozostawałoby jedynie ustalić wysokość odszkodowania – tłumaczy. I ocenia, że taki zabieg nie przyspieszyłby procesu, ale by go ułatwił.

Wniosek Andrzeja Seremeta o dopisanie mobbingu do k.k. nie jest pierwszym w tej sprawie. Rok temu identyczny zgłosiła Elżbieta Radziszewska, ówczesna pełnomocnik rządu ds. równego traktowania. Wtedy jednak opinia Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego była negatywna.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.lukaszewicz@rp.pl