- Na uczelni pracownikom (bibliotekarzom) rektor narzuca dni wolne od pracy, np. 2 maja, 24 czerwca i 31 października, w zamian za ich odpracowanie w soboty lub wykorzystanie wtedy urlopu wypoczynkowego. Rektor daje te dni studentom i pracownikom naukowym jako tzw. rektorskie, a administrację zmusza do ich wzięcia. Czy trzeba się na to godzić?

– pyta czytelniczka.

Z pewnością decyzję rektora o dniach bez zajęć z zadowoleniem witają studenci i pracownicy naukowi, bo mają dodatkowe wolne. Pozwala to także zbudować tzw. pomosty, łączące okresy przedzielone świętem lub weekendem w dłuższy czas bez świadczenia obowiązków.

Przykładem może być 2 maja, który przypada w poniedziałek przed świętem narodowym 3 maja.

Dla pozostałych zatrudnionych na uczelni może to być jednak kłopotliwy przywilej, bo wiąże się z koniecznością innego zorganizowania odpoczynku czy pracy.

Ale nie mamy pocieszającej informacji, zatrudnieni nie mają tu nic do gadania. Uczelnia jako pracodawca może bowiem swobodnie narzucić takie rozwiązanie w zakresie stosowanego rozkładu czasu pracy.

– Rektor ma tu taką samą swobodę, jak każdy inny szef i ustawa z 27 lipca 2005 Prawo o szkolnictwie wyższym niczego nie zmienia (DzU nr 164, poz. 1365 ze zm.) – podkreśla Piotr Wojciechowski, ekspert prawa pracy, współpracujący z Kancelarią Adwokacko-Radcowską „Gujski Zdebiak”.

Kodeks pracy

nie określa, co to jest rozkład czasu pracy. Przyjmuje się natomiast, że jest to sposób zagospodarowania nominału czasu pracy wynikającego z danego systemu czasu pracy. Uwzględnia się przy tym dopuszczone maksymalne normy świadczenia zadań, okresy rozliczeniowe oraz przerwy.

To wiąże się z określeniem załodze dni, kiedy przypada wykonywanie zajęć, i dni wolnych od nich, wynikających z przeciętnie pięciodniowego tygodnia pracy, ustawowo wolnych albo przysługujących w zamian za pracę w niedziele i święta.

Przypominamy, że pracodawca niekoniecznie musi ustalić bez zajęć – najczęściej stosowaną – tzw. wolną sobotę lub wskazać na stałe taki sam dzień przez cały rok czy dla całej załogi. Może on być bowiem inny dla różnych departamentów czy wydziałów. Niewątpliwie stały rozkład czasu pracy ułatwia funkcjonowanie firmy czy rozliczenie zatrudnionego, ale nie wszędzie taki system jest możliwy do zastosowania.

Właśnie uczelniana biblioteka dobrze to ilustruje. Skoro zatrudnieni tam obsługują placówkę, która będzie nieczynna, bo podczas dni rektorskich studenci i kadra naukowa są nieobecni, wtedy ich praca mija się z celem. Aby ich właściwie wykorzystać, szef wskazuje takie dni zadań, które z jego punktu widzenia będą najbardziej efektywne.

Nawet jeśli rektor wyznacza wolne, które ad hoc zastępują inne dni, a zmiana rozkładu z powodu bieżących potrzeb jest dopuszczalna, nie ma nic dziwnego w tym, że do pracy trzeba będzie przyjść w sobotę. Zgadza się bowiem w tygodniu bilans dni zadań i tych bez nich.

Niepokojące natomiast jest to, że nakazuje podwładnym brać na to urlop. Tego udziela bowiem na wniosek pracownika i nie zawsze może narzucić termin jego wykorzystania.

Zobacz więcej w serwisach:

» Kadry i płace » Czas pracy » Praca w niedziele i święta

» Kadry i płace » Czas pracy » Praca w soboty

» Sfera budżetowa » Nauczyciele » Nauczyciele szkół państwowych